nemesis... jestescie naprawde silnymi ludźmi, bo przetrwaliscie to co najgorsze.. wasz synek teraz na pewno jest szczesliwy tam na "gorze"... podobno dobrze jest kiedy mozna mowic o tym co sie stalo, bo to leczy dusze...ale wiem ze sa kwestie, ktorych bez lez opowiadac sie nie da... Czytajac to co napisalas sama sie poplakalam.. nie probujac nawet wyobrazic sobie tego bolu...
Kiedys malo spraw mnie wzruszalo..a tym bardziej dzieci.. Nie lubilam ich, a wszyscy dookola lapali sie za glowe..bo jak tak mozna... Ale kiedy jestem w ciazy, moj swiat kreci sie tylko wokol malenkiej istotki, ktora ma przyjsc na swiat.. Od poczatku z ciaza bylo cos nie tak..od pierwszych tygodni stres... szpitale itd.. Zdarzylam w tym czasie tez nasluchac sie historii nieciekawych... Dwie moje kolezanki w tym czasie stracily ciąże...jedna miesiac temu.... Mowia ze nie powinno sie myslec o takich rzeczach..ale jak to zrobic, kiedy ty ledwo wychodzisz ze szpitala z zagrozeniem ciazy, a twoja przyjaciolka trafia do szpitala i wychodzi z niego juz bez dziecka w sobie...
Chce miec porod juz za soba... by nie budzic sie w nocy ze stresem, czy np moja malutka jest dotleniona,..czy jest zdrowa... czy wszystko bedzie ok... Chce juz ja przytulac, patrzec jak rosnie, karmic.... Nie wytrzymam chyba tych 5 tygodni...