jaimis haha, mój tez miał ten etap - rozwijał papier po całym domu i mówił, że to ulica dla samochodów. ciężko go było przekonać, że papier toaletowy do czego innego służy

.
tak czytam co piszecie o tych samobójstwach i takie mam ostatnio myśli, że to często niestety jest impuls, a nie jakaś mocno przemyślana decyzja. koleżanka mojej mamy z pracy parę miesięcy temu powiesiła się w łazience córka ją znalazła. miała 30 lat, dwie córki i depresję, ale nikt nie chciał jej słuchać. potem nagle wszyscy się odezwali, że faktycznie chyba miała problemy, ale nikt jakoś nie miał czasu z nią pogadać. to czasem jest jednak choroba i to ciężka i tak jak mówię, może popchnąć do czynów, których przy zdrowym umyśle byśmy nie chcieli zrobić. ja po tym się trochę przestraszyłam i zaczęłam chodzić do psychologa, raz na jakiś czas i już mi lepiej, bo też miałam swego czasu takie myśli... no ale w sumie kto ich nie ma chociaż raz w życiu.
odnośnie podobieństw do ojców to niestety, u nas to samo. młody jest bardzo podobny do taty. jedyne co mnie w tym cieszy to to, że ma piękne długie rzęsy po nim. ale poza tym ma normalnie taki sam uśmiech i często widzę exa, kiedy Maciek się uśmiecha.
ollka kurczę, trochę pokręcona ta sytuacja u Twojego byłego. a jak te dziewczynki to znoszą?
marrrtika zdrowiej w końcu!
ja wreszcie skończyłam to tłumaczenie, oddałam, kasę wzięłam i już nawet byłam na zakupach. kupiłam młodemu trochę rzeczy na wiosnę i lato. wczoraj za to byłam na rozmowie kwalifikacyjnej i przysięgam, już nic mnie nie zaskoczy. najpierw dwa tygodnie temu 20min przez telefon, po angielsku i po polsku o doświadczeniu zawodowym, potem testy online z angielskiego i z matematyki. wczoraj poszłam, myślałam, że już będzie luźniej, ale gdzie tam! znowu angielski, węgierski, wszystkie te psychologiczne pytania, a potem jedna wyciąga kartkę i kalkulator i jeszcze przy nich musiałam rozwiązywać zadania matematyczne... ech stres był, ale w sumie nie wiem jakie zrobiłam wrażenie. chyba spoko, ale pewnie i tak przyjmą jakiegoś Węgra, bo teraz ich się mnóstwo zjeżdża do Krakowa :-(.