ja czuję się zmęczona wymyslaniem imienia. Nic nie pasuje, chyba sie rozwiedziemy z Marcinem z tego powodu. Ech, jedyna propozycja która była w miarę wspólna to Maciek, ale bratowa rodzi Macka w kwietniu i jasno dała mi do zrozumienia, że nie chce żebysmy też tak dali na imię. Dodam tylko, że na początku ciąży my chcielismy własnie Maćka i jej sms z września: "u nas też bedzie chłopak. Słyszałam, że też chcecie Macka, najwyzej będzie dwóch". Potem my niby odeszliśmy od tego imienia, szukalismy innego. Dziś zapytałam jej grzecznie czy nie ma nic przeciwko temu żebyśmy też dali Maciek i w odpowiedzi dostałam tekst: "nie ukrywam, że dla mnie byłoby to dziwne, mam nadzieję że rozumiesz". Jasne, ja rozumiem (naprawdę!) ale jak widać ona we wrześniu nie miała żadnych skrupułów i nie przeszkadzało jej to.
Wiem, wiem, mam głupie problemy i nie warto się nimi martwić, ale mnie to żre jak cholera, że mogę w każdej chwili urodzić syna i nie wiem jak go nazwać. Wkurza mnie to, że nie mogę się zwracać po imieniu do brzucha tylko "malutki" itp. To takie strasznie bezosobowe. Dobra, posmęciłam jak zwykle.