reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Depresja w ciąży

bozenka21

Zaangażowana w BB
Dołączył(a)
6 Marzec 2021
Postów
121
Witam serdecznie,

Jestem nowa na forum, ale mam ogromną nadzieję, że uzyskam tu pomoc. Chodzi o depresję. Kiedyś już na to paskudztwo chorowałam, więc teoretycznie wiem, o co chodzi, ale w praktyce bardzo kiepsko sobie radzę.

Dwa lata temu zmarł mój tata, a ja do tej pory walczę z poczuciem winy. Po tym czasie wszystko inne także zaczęło się sypać. Moja mama postanowiła uregulować pewne rzeczy i stwierdziła, że cofnie swoją decyzję sprzed 5. Kiedy się z Nią nie zgadzałam, byłam wyzywana, poniżana, nazywana wyrodną córką, łącznie z chęcią podania mnie do sądu. Rozsypałam się przez to kompletnie. Samookaleczenia, myśli samobojcze, totalnie zaniżona samoocena i inne objawy depresji. Ale do lekarza nie poszłam. Trochę liczyłam, że jakoś to będzie, trochę nie chciałam, a trochę nie miałam siły. I tak sobie wegetowałam. Po jakimś czasie z najgorszego bagna się wygrzebałam, ale niestety do dobrego życia brakowało bardzo wiele.
Zaczęły się kłótnie z mężem, niechęć do dzieci (mam dwojkę) i ciągłe zawirowania. Mam ogromny problem ze złością i nienawidzę siebie, że wciąż nie daję sobie rady. Brak mi sił, a dzieciaki jak to dzieciaki - dokazują i broją, tyle że ja jestem na granicy wytrzymałości i denerwują mnie coraz mniejsze rzeczy. W efekcie, zaczęłam żałować, że w ogóle zostałam matką. Tęsknię za czasem, kiedy decydowałam tylko o sobie i nie byłam za nikogo odpowiedzialna, bo tak naprawdę panicznie się tego boję. Często jestem wrogo nastawiona do swoich dzieci i bardzo szybko się złoszczę, czuję wręcz nienawiść, a potem mam ogromne poczucie winy, że niszczę im życie, że przeze mnie będą miały w przyszłości problemy, że na pewno czują się niekochane i że to wszystko moja wina. Strasznie się boję, że przez moje błędy i to, że jestem tak beznadziejną matką, to właśnie one najbardziej będą cierpiały...

A potem zaszłam w kolejną ciążę. Nieplanowaną i nie do końca chcianą. Załamałam się. Znowu kłótnie z mężem, myśli samobójcze i samookaleczanie. Myślałam nawet o aborcji i choć pewnie i tak nigdy bym tego nie zrobiła, to byłam tak przerażona i bezradna, że różne rzeczy przychodziły mi do głowy. Aktualnie jestem w 23 tygodniu i czasami wciąż do mnie nie dociera, że jestem w ciąży. Jestem przerażona, bo jak ja sobie poradzę z trójką dzieci, kiedy nie potrafię ogarnąć dwójki, którą mam? Boję się, że wszystko zawalę i wciąż są dni, kiedy nie chcę tego dziecka. Czasami jest ok, ale jestem tak rozchwiana, że moje odczucia mogą się zmienić w ciągu kilku minut. I wciąż mam podświadomy żal do dzieci, że zabrały mi życie, kiedy byłam szczęśliwa. Bez sensu - wiem, bo przecież same się na ten świat nie pchały, ale najzwyczajniej w świecie tęsknię za samodzielnością, ciszą w domu i tzw. świętym spokojem.

W dodatku, trzecia ciąża jest dla mnie bardzo trudna fizycznie. Początkowo okropne mdłości i wymioty, skrajne zmęczenie, ciągły ból brzucha i totalny brak chęci do życia. Emocje zaczęłam zajadać słodyczami, więc szybko tyłam (aktualnie 7 kg na plus), a przy 20 kg nadwagi, to najgorsze, co mogłam robić. Ale było mi wszystko jedno - jedyne czego wtedy pragnęłam to choć przez chwilę poczuć się lepiej.
Ponadto, mam niedoczynność tarczycy i Hashimoto, a hormony trochę wariuja, co wcale nie ułatwia życia i od ponad roku (sporo przed ciąża) cierpiałam na nieustanne bóle nóg, które w ciąży bardzo się nasilily, co okazało się być przewlekłą niewydolnością żylną - jedna noga kwalifikuje się już do zabiegu. A jakby tego było mało, od dwóch tygodni wiem, że mam cukrzycę ciążową, a jedzenie to dla mnie totalna katorga. Cukry ciagle skaczą, diabetolog mam koszmarną i wszystkiego muszę szukać w Internecie, ciągle chodzę głodna i wciąż się źle czuję na tych surowych warzywkach. Do tej pory jadlam raczej lekkostrawnie (nie licząc tych słodyczy) , bo mam chorą wątrobę i w obu poprzednich ciążach miałam cholestazę, a teraz totalnie wariuję, bo obie te diety (cukrzycowa i watrobowa) wzajemnie się wykluczają. W jednej wszystko pełnoziarniste, jak najwięcej surowych warzych lub gotowane al dente, a w drugiej pszenne pieczywo i wszystko mocno gotowane lub pieczone. Na moje pytanie co mam jeść, słyszę odpowiedź, że muszę próbować, co mi szkodzi a co nie.
Wiem, z jednej strony wszystko się da i osoby, które nie mogą mieć dzieci, zamieniłyby się ze mną z pocałowaniem ręki, ale ja już po prostu psychicznie nie daję rady.
Potrzebuję wsparcia, a jestem zupełnie sama. Nie mam za bardzo koleżanek ani przyjaciółek i nie mam z kim porozmawiać, a bardzo bym chciała, żeby ktoś mnie zrozumiał. Niby wiem, że część moich myśli jest zniekształcona, ale samemu trudno to ogarnąć. A bardzo pragnę być z siebie dumna, marzę o byciu dobrą matką i żoną i chcę być wreszcie szczęśliwa.
Pomożcie mi proszę dobrym słowem. Aktualnie to dla mnie bardzo ważne.
 
reklama
Myślę, że dobre słowo tutaj nie za bardzo pomoże i potrzebna Ci pomoc psychiatry. Nie miej do siebie żalu, depresja to choroba z którą niestety zmaga się ogrom osób. Najgorsze co możesz zrobić to chorować w ciszy. Musisz otworzyć się przed kimś kto da Ci wsparcie psychiczne i farmakologiczne (są leki które można brać w ciąży). Nie wstydź się mówić o tym bliskim.
Pierwszy krok zrobiłaś, taki mega pozytywny. Chcesz to zmienić i to jest bardzo ważne. Poszukaj może jakiś grup wsparcia w swoim mieście. Ale najważniejsze to wizyta u psychiatry.
 
Dziękuję za odpowiedź i cenne rady.
Ogólnie to wiem, że raczej skończy się leczeniem, ale chcę doczekać do końca ciąży. Tyle czasu już się męczę, to jakoś wytrzymam do lipca, bo naprawdę nie chcę brać kolejnych leków w ciąży.

Na ten etap, najbardziej zależy mi na rozmowie, zwłaszcza z osobami, które choć w części rozumieją lub starają się zrozumieć moją sytuację. Może jakieś rady, co Wam pomagało przezwyciężyć stres lub złość? Albo choćby zwykłe słowa otuchy, że kiedyś to się skończy.
Myślę że bardzo cenne byłyby dla mnie historie innych kobiet, które również walczyły z własnymi emocjami. Żeby mieć w głowie, że myśli i emocje, które przeżywam, nie zawsze są zgodne z rzeczywistością.
 
Czasem życie nas przerasta, trywialne problemy dla wielu osób a dla kogoś innego świat się wali. Ja jestem w wieloletnim związku, moje rodzice po rozwodzie. Trudno jest utrzymać związek gdy nikt Ci nie pokazał jak to robić. Jak tworzyć więzi. Moja matka starała się jak mogła, ale sama miała tak trudne życie, ze niestety pary nie wystarczyło na zaopiekowanie się dziecmi. Byliśmy „wyszykowani” ale nie zaopiekowani. W sensie czyste ubrania, jedzenie itp ale matka była nieobecna. Ja mam jednego syna z nadpobudliwością i każdego dnia się zastanawiam czy jestem dobrą matką. Czy go nie zranię jak mnie zraniono, czy jemu życie oszczędzi trochę tego syfu. Chce być matką wystarczającą nie idealną. Wiadomo ludzie popełniają błędy. Niestety nie Ty pierwsza i nie ostatnia będziesz coś zawalać. To jest ludzkie, ważne czy potem to naprawisz. Wiesz kto jest złą matką? Pani „mama” która ostatnio pobiła na smierć swoją 3 letnią córkę z konkubentem. Inna połamała dziecku ręcę. To są złe matki. A my jesteśmy nieidealne;-)
W depresji jest tak, ze człowiek nie ma siły ogarnąć siebie a co dopiero dzieci. Do tego poczucie winy i jest jeszcze gorzej. Z jednej strony depresja to choroba jak każda inna. Ale gdy masz złamaną nogę nikt nie każe Ci tańczyć. A przy depresji często ludzie oczekują od siebie panowania nad całym światem. O ile zapanujesz nad garami i pralką :p to nad nastrojem będzie ciężko. Chociaż są medytacje na spotify dla ludzi z depresją. Mi pomagały bardzo, bo czasem po prostu jest ciężko...
 
Co do specjalistów - psychiatra - to słyszałam, ze są leki które można brac w ciąży. Chociaż rozumiem obawy. Terapie można prowadzić w ciąży, wiec może warto porozmawiać z kimś kto nie będzie Cię oceniał, ani dawał „dobrych rad”. Po kolejne jak piszesz o endokrynologu i diabetologu to może warto zmienić, może poprawa zdrowia fizycznego przełoży się na psychiczne. Po kolejne na Babyboom jest program dla wszystkich kobiet nie tylko z problemami, żeby sobie pomoc. Założyła go @aniaslu poszukam i wyślę linka.
 
@kate_p7 serdecznie dziękuję za odpowiedź. Aż mi się łza w oku zakręciła. Bo wierzcie mi, najbardziej brakuje mi właśnie zrozumienia i uslyszenia, że nie jestem potworem, mimo że często tak właśnie się czuję. Dlatego tak ważne są dla mnie Wasze słowa.

Co do specjalistów, na endokrynologa nie narzekam, po prostu ciąża trochę rozregulowała hormony, a z diabetolog we wtorek mam kolejną teleporadę. Jeśli znowu coś będzie nie tak, chyba poproszę o nowe skierowanie i poszukam kogoś innego. Bo mając problemy z zajadaniem problemów, naprawdę ciężko mi trzymać dietę cukrzycową. Zwłaszcza kiedy odmawiam sobie prawie wszystkiego na co mam ochotę, a cukier i tak za wysoki.

A o tym programie z chęcią poczytam. Dopiero rozglądam się po forum i jeszcze nie wszystko ogarniam, także z góry dziękuję za pomoc.
 
Skarbie napewno nie jesteś potworem :-* myślisz o swoich dzieciach, boli Cię to ze chciałabyś inaczej a nie masz siły. Ja pamietam jak brałam leki i nie miałam siły funkcjonować syn nie był maluszkiem. Ale te wszystkie leki, wiecznie senna, do tego smutna i brak sił bo emocje wysysają dużo energii. To było dla mnie trudne.. zrobienie prania to było wyzwanie bo szczerze miałam wszystko gdzieś. Mogłam leżeć w łóżku i nie wstawać no chyba, ze coś zjeść albo do łazienki. Wstawałam dla syna - przebierałam się bo nie chciałam, żeby mnie taką widział. W takiej rozsypce... Ludzie chorują tak jest jedni na cukrzyce inni na depresje. Ja bagatelizowałem te objawy, chciałam „się ogarnąć” i niestety już było grubo... Ale na zewnątrz świetna praca, uśmiech, dusza towarzystwa tylko bliscy widzieli jak powoli popadam w taką „czarną dziurę”. Teraz już widzę objawy, wiem, ze są terapeuci, leki, ludzie - dziekuje @aniaslu ;-) z którymi warto rozmawiać. Tutaj masz link do grupy w tytule są nerwice ale dziewczyny są tez z innymi chorobami duszy.
 
@kate_p7 z jednej strony wiem, że nic nie jest czarno-białe i nawet jeśli coś zawalę, to nie znaczy od razu, że jestem potworem, ale z drugiej, czasami ciężko w to uwierzyć.
Niby kocham swoje dzieci, ale przeraża mnie, co czasami do nich czuję. Złość, frustracja, wręcz nienawiść za to, że są i ze wolałabym żyć bez nich... W rzeczywistości podejrzewam, że umarłabym z bólu, gdyby któremuś stało się coś złego, ale kiedy jest źle, wydaje mi się, że te złe emocje są jedynymi prawdziwymi.
No i to poczucie winy... Często nie odstępuje mnie na krok i mimo, że w niektórych sytuacjach jest nieadekwatne do rzeczywistości, ciężko mi się tego pozbyć.
I wciąż obawiam się, że mój trzeci dzidziuś czuje, że czasami go nie chcę. Boję się, że to w jakiś sposób wpłynie na to dziecko i ciągle zadręczam się, że przecież powinnam się cieszyć. Bo ciąża to sama radość...
 
Nie dla każdego ciąża to radość tak „powinno być” ale w życiu nie jest jak powinno tylko jak jest:-) ja tez jestem w ciąży bardzo długo się o nią starałam. I jak sie dowiedziałam, ze będą bliźniaki to mam odczucia ambiwalentne. Z jednej strony się cieszę, ale z drugiej wolałabym, żeby życie było prostsze czyli jedno a nie dwójka. Niby „nie wypada” mi narzekać bo to moja druga procedura in vitro. Ale ja mam gdzieś co wypada i nie wypada. Czuje jak czuje, mam mózg to i myśle. A czasem oj myśli mi się dużo i nie dobrze... :-) no, ale to tylko myśli. Tak samo z synem jak już tracę cierpliwość ( bo człowiekiem jestem i tracę cierpliwość) to wychodzę do drugiego pokoju ochłonąć. A potem wracam i próbuje z nim pogadać, ze czułam złość i musiałam się uspokoić bo tak się nie da rozmawiać mimo miłych chęci.
 
reklama
@bozenka21 fakt, że potrzebujesz specjalisty jest nieodwołalny. Jeśli nie chcesz teraz leków, to może warto choć do psychologa się udać, by porozmawiać. Tak poprostu usłyszeć siebie. Zająć się tym poczuciem winy, czy innymi rzeczami, które ci się nie podobają, a jednak ci towarzyszą. To naprawdę może pomóc. I zawsze będzie to osoba, z którą możesz porozmawiać.
Teraz z całą pewnością lekko ci nie jest chociażby z tego względu, że w ciąży hormony tworzą taką mieszankę, że bez problemów zewnętrznych masz huśtawki nastrojów.
Wiesz co, jak mam ciężkie chwile, a ostatnio ich nie brak, to albo koloruje kolorowanki dla dorosłych, co mogę zrobić z dziećmi nie martwiąc się o nic, albo siadam na chwilę wieczorem i myślę, co dobrego dziś się zdarzyło. Małe rzeczy, takie, które się udały. Np. dzieci ucieszyły się, że były u babci, wyprowadziłam psa, a słoneczko mnie ogrzało. Mogłam dziś zjeść normalnie śniadanie, wzięłam ciepła kąpiel, synek zasnął trzymając mnie za rękę, itp. pamiętam jak kiedyś uczyłam się tego. Siadałam i wręcz wymyślałam co mogło być dobrego w ciągu dnia. Z każdym dniem coraz łatwiej było mi dostrzec te dobre chwile. Było ich coraz więcej. Zapisywałam każdego dnia w zeszycie. To pozwala spojrzeć na siebie przychylnym okiem. To też sprawia, że wówczas zauważasz to, co się nie udało. Jeśli cos się nie udało. Trzeba powiedzieć sobie zawiodłam. Ok, ale jutro spróbuję to zmienić. Pomyśl co mogłabyś zrobić. To mają być drobne rzeczy. Np. jak dziecko mnie zdenerwuje, to ja zamiast nakrzyczeć zastanowię się jak inaczej mogę zareagować i następnego dnia spróbuję to zrobić. Jak się nie uda, pomysł jakie emocje to w tobie budzi, co ci przypomina to zdarzenie, co możesz zmienić, by było inaczej. Spróbuję kolejnego dnia to zmienić.
To oczywiście też "dobre rady", które ze swej natury dobre nie są. Zupełnie do niczego nie zobowiązują. W każdym bądź razie ważne, bys ty sama na początek umiała dostrzec w sobie ziarna dobra. Z całą pewnością jest ich w tobie na kilogramy.
 
Do góry