Agawa, strasznie współczuję Twojej Juleczce tego paskudztwa. U nas swego czasu Zuzia miała zapisany Kalcid, przy podawaniu były awantury jak nie wiem co. Gdy któregoś ranka Ola weszła do kuchni, ja własnie przygotowywałam lekarstwo dla jej siostry. Ola popatrzyła na mnie i mówi "Mamo, kako be, Dziudziu nie" ( to znaczy: mamo, lekarstwo jest nie dobre, nie dawaj go Zuzi) - grunt to mieć siostrę
A jeśli chodzi o przedszkole, to ja chcę od wrześnie puścić dzieci do tejże instytucji. Ponieważ nie mam gdzie wracać (chodzi o pracę), więc będę musiała poszukać czegoś nowego. Tylko jak się wykazywać w nowej pracy, gdy przynajmniej raz na miesięc idzie się na zwolnienie na dzieci, na pomoc osób postronnych w razie choroby nie mam co liczyć. Pomyślałam więc sobie, żeby puścić je początkowo na tzw. pół etatu, czyli na 4-5 godzin dziennie, zeby mogły odbębnić akcję choroby, a ja w tym czasie zajęłąbym się szukaniem pracy. Co Wy o tym sądzicie? Szczególnie Ty Agawo, bo z przedszkolem masz już do czynienia.