Postanowiłam rozpocząć nowy wątek, bo nie bardzo wiedziałam, gdzie to umieścić, a jestem ciekawa, czy tylko jak tam mam, czy któraś z Was też...
Zamykam się ostatnio w sobie. Nie rozmawiam o swoich uczuciach ani z mężem, ani z nikim...nie mam nawet ochoty rozmawiać z nikim o niczym. Ludzie (siostra, rodzice, teściowie) pytają, jak się czuję...ostatnio pobolewa mnie brzuch, ale nie chcę im o tym mówic, nie chcę ich martwić. Chyba dlatego unikam kontaktu, żeby nie musieć udawać, że jest ok, kiedy w rzeczywistości po prostu się boję o moje maleństwo...
Zazdroszczę koleżance, której ciąża przebiega pięknie i książkowo, która może się tym cieszyć, bo ja nie wierzę, że mi się uda...dlatego nie kupuję jeszcze nic dla maleństwa, nawet drobiazgów. Za bardzo się boję...Denerwują mnie reklamy w tv przedstawiające dzieci- ze strachu.
Nie chcę z nikim o tym rozmawiać, żeby nikogo nie martwić. Mąż ma stres w pracy, rodzice i siostra są daleko, więc moje spadki formy za bardzo biorą do siebie, a teściowa należy do gatunku tych, które każą się usmiechać, nawet gdy nie ma się na to ochoty...
Z mężem prawie nie rozmawiam, do rodziców czy siostry kiedyś dzwoniłam po dwa, trzy razy w tygodniu, a teraz jak oni dzwonią to albo nie odbieram (udaję potem, że spałam), albo staram się jak najszybciej zakończyć rozmowę...
Zamykam się w sobie bardzo, bo chyba tylko ja wiem, co czuję. Oni nie. Dlatego postanowiłam napisać tutaj, bo może któraś z Was też tak po prostu ma...
Zamykam się ostatnio w sobie. Nie rozmawiam o swoich uczuciach ani z mężem, ani z nikim...nie mam nawet ochoty rozmawiać z nikim o niczym. Ludzie (siostra, rodzice, teściowie) pytają, jak się czuję...ostatnio pobolewa mnie brzuch, ale nie chcę im o tym mówic, nie chcę ich martwić. Chyba dlatego unikam kontaktu, żeby nie musieć udawać, że jest ok, kiedy w rzeczywistości po prostu się boję o moje maleństwo...
Zazdroszczę koleżance, której ciąża przebiega pięknie i książkowo, która może się tym cieszyć, bo ja nie wierzę, że mi się uda...dlatego nie kupuję jeszcze nic dla maleństwa, nawet drobiazgów. Za bardzo się boję...Denerwują mnie reklamy w tv przedstawiające dzieci- ze strachu.
Nie chcę z nikim o tym rozmawiać, żeby nikogo nie martwić. Mąż ma stres w pracy, rodzice i siostra są daleko, więc moje spadki formy za bardzo biorą do siebie, a teściowa należy do gatunku tych, które każą się usmiechać, nawet gdy nie ma się na to ochoty...
Z mężem prawie nie rozmawiam, do rodziców czy siostry kiedyś dzwoniłam po dwa, trzy razy w tygodniu, a teraz jak oni dzwonią to albo nie odbieram (udaję potem, że spałam), albo staram się jak najszybciej zakończyć rozmowę...
Zamykam się w sobie bardzo, bo chyba tylko ja wiem, co czuję. Oni nie. Dlatego postanowiłam napisać tutaj, bo może któraś z Was też tak po prostu ma...
Ostatnio edytowane przez moderatora: