Otóż...

Mąż mój własny rodzony powiedział, że wysłał mi smsa z komórki kolegi zaraz jak dojechali. Ale do mnie nic nie doszło :/ On z kolei nie włączył roamingu, więc był poza zasięgiem i moje smsy do niego nie dochodziły. Dojechali do Frankfurtu n. Menem o 4 rano, poszli spać i wstali na konferencję, która była o 13. Rozmowy trwały do 18 i zaraz potem wyjechali. W domu był o 4 rano dziś.
No to tyle raportu
A teraz jest w pracy :/ Ja jako żona idealna wszystko przyjęłam ze spokojem i jeszcze z Puckiem odprowadziliśmy go na przystanek
***
Franek znowu pluł obiadem... Nic nie pomogło - podgrzewanie, schładzanie, rozcieńczanie wodą. Dałam mu w końcu słoiczek i wsunął cały :/ Ja nie wiem, co robię nie tak. Przedtem mu jedzenie moje smakowało... A co tam - niech żałuje

Będę próbować dalej, ale na wszelki wypadek muszę się w słoiczki zaopatrzyć, bo mam deficyt...
Pucek właśnie usilnie chciał zjeść mojego kapcia i tak go to zmotywowało, że poraczkował do przodu

W ogóle ostatnio albo raczkuje, albo siedzi :/ I nie da się go przerzucić do pozycji leżącej, bo jest ryk. Ale sam jeszcze nie potrafi się podnieść do siedzenia, chce, żeby mu pomóc...