Hejka! Witam i pozdrawiam wszystkie nowe i "stare" zaglądaczki na forum. Ja już przestanę sobie obiecywać, że będę się częściej produkować, bo nijak mi nie wychodzi, ale z czytaniem jestem na bieżąco. Docekałam się w końcu poniedziałkowej wizyty u gina. Dzidzia miała 7,5 cm bez nóżek, więc podobnie jak u moich "rówieśniczek", miałam też mierzoną tą przezierność i było ok. Zapytałam lekarza co by było gdyby nie było ok, to powiedział, że wtedy robi się jeszcze dodatkowe badania w kierunku wad chromosomalnych, już takie bardziej inwazyjne. Bardzo się ucieszyłam, że w moim przypadku nie ma takiej potrzeby. Ostatnio zaczął dokuczać mi kręgosłup, dolna część, w poniedziałek już myślałam ,że z łóżka nie wstanę, ale teraz jest już lepiej, trochę się zdziwiłam, bo brzuszek już co prawda widać, ale ciężki to on nie jest (od początku przytyłam 1 kg), a co to dopiero będzie później...Ale gin powiedział, że to normalny objaw ciąży i jak da się wytrzymać to lepiej bez leków (zresztą wolałabym chyba wyć z bólu niż się faszerować). O co chodzi z ta miętą? Ja na początku ciąży jak miałam mdłości, to tylko miętę mogłam pić, a tu się okazuje, że nie wolno? A na co szkodzi?
Pozdrowionka! Trzymajcie się!