reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Iui - inseminacja w walce o pierwszą dzidzię

Po której Inseminacji zaszłaś w ciążę?


  • Wszystkich głosujących
    292
reklama
Wczoraj zrobiłam drugi zastrzyk z menopuru... i znowu mnie mdli.. jak sobie z tym poradzić? Macie jakiś sposób na to? Pomocy, błagam :(

Swoją drogą, menopur ma straszliwy zapach.. :( :(
 
Hej dziewczyny!

Od jakiegoś czasu podczytuję wątek, widzę jakim wsparciem się obdarzacie i w końcu chciałabym się podzielić z Wami historią.

Mój mąż, wtedy jeszcze kolega :) kilka lat temu zachorował na nowotwór i był leczony chemioterapią. Przed weselem po kilku latach przerwy, stwierdzono nawrót choroby i na cito skierowanie na kolejne leczenie. Przy tym leczeniu, mimo że wcześniej się tym nie interesował, postanowił zbadać i oddać nasienie do banku spermy. Niestety przez szybki termin leczenia i okres abstynencji przed oddaniem nasienia, udało mu się tylko raz. Wyniki nie były najgorsze i zamrożono 4 porcje. Nasze jedyne szanse na dzieci.
No i teraz przyszedł czas, aby pomyśleć o dzieciatkach. W grę wchodziła tylko IUI. Po wysłuchaniu opinii pacjentów wybrałam odpowiednią Panią doktor, która bardzo przejęła się historią i zleciła milion badań, aby wszystko z mojej str. wykluczyć. Miałam częste wizyty, monitoring, łącznie z histeroskopią. Jednak od drugiej wizyty troszkę Pani mi podpadła, bo dosyć, że nerwowa, na szybcika, to jeszcze nie mówiła mi kompletnie NIC. Gdy w końcu wszystko po mojej str. było w porządku, stwierdziła, że na zabieg pojedziemy do innej kliniki, bo ona nie ma warunków. Po dyskusjach z M zdecydowaliśmy, że na ostatnie badanie-drożność, wizytę i zabieg pójdę do innego lekarza z kliniki, gdzie jest nasienie zdeponowane. Do badania nie mogłam wybrać lekarza, bo tylko jeden je wykonuje. Z nim od razu zaczęłam rozmawiać o zabiegu IUI. On widząc, że mam liczne badania i że owulację mam za 5 dni, od razu zaprosił. W domu trochę pomyślałam nad tym, że dziwne, bo nie czytał moich badań, nie zna mojego cyklu, oprócz tego, co ja powiedziałam, nie omówił nic ze mną, czy to stymulacji ew., czy to jakiś witaminek. Postanowiłam zaczekać cykl, sama pobrać trochę witaminek, trochę bardziej uważać na jedzenie i picie i się zdecydowaliśmy. Kazał na pałę przyjść po prostu 15 dnia (mam wszystkie cykle idealnie 28 dniowe), to wypadało we wtorek. Sama zdecydowałam jeszcze przed wtorkiem, w piątek, żeby sprawdził mi pęcherzyki. Okazało się, że jest jeden 1,6 endo 1,01. Powiedział, ze już wszystko wie i konkretnie we wt na inseminację. Później udał się do laboratorium celem spr jeszcze wyników nasienia mojego M i się okazało, że te 4 próbki są takie małe, pobrane pod IVF, że dopiero po rozmrożeniu 4 wyjdzie na jedną IUI!! Szok, płacz i strach! przegadaliśmy w domu z M i zdecydowaliśmy, że co Bóg da i podchodzimy do IUI. Ze względu na pracę i wszystko, zabieg IUI na 18:30. Ja w nocy z nd na pon czułam ciągnięcie bardzo delikatne jajników, rano w pracy ok. 9 ból, do południa już nic nie czułam. Mój mąż wybierał się do lekarza donieść jakieś dokumenty i powiedziałam mu, żeby przekazał doktorowi o ew. owulacji, ten powiedział ok. Jak następnego dnia podeszliśmy do IUI, była 18:30 i powiedział, że pęcherzyk pękł i jest płyn. Podał nasienie i poszedł. Teraz ja odchodzę od zmysłów, bo myślę, że za późno podał nasienie! Nadal się pocieszam i wyszukuję sobie wczesnych objawów ciąży.. Niestety jeszcze za wcześnie na betę. Boję się, czy aby nie zaprzepaścił jedynej naszej szansy na dziecko! Powiedzcie co myślicie o terminie podania nasienia?

P. S. Przepraszam za obszerny post!
 
Hej dziewczyny!

Od jakiegoś czasu podczytuję wątek, widzę jakim wsparciem się obdarzacie i w końcu chciałabym się podzielić z Wami historią.

Mój mąż, wtedy jeszcze kolega :) kilka lat temu zachorował na nowotwór i był leczony chemioterapią. Przed weselem po kilku latach przerwy, stwierdzono nawrót choroby i na cito skierowanie na kolejne leczenie. Przy tym leczeniu, mimo że wcześniej się tym nie interesował, postanowił zbadać i oddać nasienie do banku spermy. Niestety przez szybki termin leczenia i okres abstynencji przed oddaniem nasienia, udało mu się tylko raz. Wyniki nie były najgorsze i zamrożono 4 porcje. Nasze jedyne szanse na dzieci.
No i teraz przyszedł czas, aby pomyśleć o dzieciatkach. W grę wchodziła tylko IUI. Po wysłuchaniu opinii pacjentów wybrałam odpowiednią Panią doktor, która bardzo przejęła się historią i zleciła milion badań, aby wszystko z mojej str. wykluczyć. Miałam częste wizyty, monitoring, łącznie z histeroskopią. Jednak od drugiej wizyty troszkę Pani mi podpadła, bo dosyć, że nerwowa, na szybcika, to jeszcze nie mówiła mi kompletnie NIC. Gdy w końcu wszystko po mojej str. było w porządku, stwierdziła, że na zabieg pojedziemy do innej kliniki, bo ona nie ma warunków. Po dyskusjach z M zdecydowaliśmy, że na ostatnie badanie-drożność, wizytę i zabieg pójdę do innego lekarza z kliniki, gdzie jest nasienie zdeponowane. Do badania nie mogłam wybrać lekarza, bo tylko jeden je wykonuje. Z nim od razu zaczęłam rozmawiać o zabiegu IUI. On widząc, że mam liczne badania i że owulację mam za 5 dni, od razu zaprosił. W domu trochę pomyślałam nad tym, że dziwne, bo nie czytał moich badań, nie zna mojego cyklu, oprócz tego, co ja powiedziałam, nie omówił nic ze mną, czy to stymulacji ew., czy to jakiś witaminek. Postanowiłam zaczekać cykl, sama pobrać trochę witaminek, trochę bardziej uważać na jedzenie i picie i się zdecydowaliśmy. Kazał na pałę przyjść po prostu 15 dnia (mam wszystkie cykle idealnie 28 dniowe), to wypadało we wtorek. Sama zdecydowałam jeszcze przed wtorkiem, w piątek, żeby sprawdził mi pęcherzyki. Okazało się, że jest jeden 1,6 endo 1,01. Powiedział, ze już wszystko wie i konkretnie we wt na inseminację. Później udał się do laboratorium celem spr jeszcze wyników nasienia mojego M i się okazało, że te 4 próbki są takie małe, pobrane pod IVF, że dopiero po rozmrożeniu 4 wyjdzie na jedną IUI!! Szok, płacz i strach! przegadaliśmy w domu z M i zdecydowaliśmy, że co Bóg da i podchodzimy do IUI. Ze względu na pracę i wszystko, zabieg IUI na 18:30. Ja w nocy z nd na pon czułam ciągnięcie bardzo delikatne jajników, rano w pracy ok. 9 ból, do południa już nic nie czułam. Mój mąż wybierał się do lekarza donieść jakieś dokumenty i powiedziałam mu, żeby przekazał doktorowi o ew. owulacji, ten powiedział ok. Jak następnego dnia podeszliśmy do IUI, była 18:30 i powiedział, że pęcherzyk pękł i jest płyn. Podał nasienie i poszedł. Teraz ja odchodzę od zmysłów, bo myślę, że za późno podał nasienie! Nadal się pocieszam i wyszukuję sobie wczesnych objawów ciąży.. Niestety jeszcze za wcześnie na betę. Boję się, czy aby nie zaprzepaścił jedynej naszej szansy na dziecko! Powiedzcie co myślicie o terminie podania nasienia?

P. S. Przepraszam za obszerny post!

Hmm przy jednej jedynej próbie nie ryzykowalabym iui tylko ivf od razu, ja przeszłam 6 iui i żadna nie przyniosła mi ciąży. Iui najlepiej robić zaraz po pękniętym pęcherzyku albo krótko przed pęknięciem ale wiadomo i tak szanse połowiczne, albo się uda albo nie. Teraz pozostało czekac do testu
 
Hej dziewczyny!

Od jakiegoś czasu podczytuję wątek, widzę jakim wsparciem się obdarzacie i w końcu chciałabym się podzielić z Wami historią.

Mój mąż, wtedy jeszcze kolega :) kilka lat temu zachorował na nowotwór i był leczony chemioterapią. Przed weselem po kilku latach przerwy, stwierdzono nawrót choroby i na cito skierowanie na kolejne leczenie. Przy tym leczeniu, mimo że wcześniej się tym nie interesował, postanowił zbadać i oddać nasienie do banku spermy. Niestety przez szybki termin leczenia i okres abstynencji przed oddaniem nasienia, udało mu się tylko raz. Wyniki nie były najgorsze i zamrożono 4 porcje. Nasze jedyne szanse na dzieci.
No i teraz przyszedł czas, aby pomyśleć o dzieciatkach. W grę wchodziła tylko IUI. Po wysłuchaniu opinii pacjentów wybrałam odpowiednią Panią doktor, która bardzo przejęła się historią i zleciła milion badań, aby wszystko z mojej str. wykluczyć. Miałam częste wizyty, monitoring, łącznie z histeroskopią. Jednak od drugiej wizyty troszkę Pani mi podpadła, bo dosyć, że nerwowa, na szybcika, to jeszcze nie mówiła mi kompletnie NIC. Gdy w końcu wszystko po mojej str. było w porządku, stwierdziła, że na zabieg pojedziemy do innej kliniki, bo ona nie ma warunków. Po dyskusjach z M zdecydowaliśmy, że na ostatnie badanie-drożność, wizytę i zabieg pójdę do innego lekarza z kliniki, gdzie jest nasienie zdeponowane. Do badania nie mogłam wybrać lekarza, bo tylko jeden je wykonuje. Z nim od razu zaczęłam rozmawiać o zabiegu IUI. On widząc, że mam liczne badania i że owulację mam za 5 dni, od razu zaprosił. W domu trochę pomyślałam nad tym, że dziwne, bo nie czytał moich badań, nie zna mojego cyklu, oprócz tego, co ja powiedziałam, nie omówił nic ze mną, czy to stymulacji ew., czy to jakiś witaminek. Postanowiłam zaczekać cykl, sama pobrać trochę witaminek, trochę bardziej uważać na jedzenie i picie i się zdecydowaliśmy. Kazał na pałę przyjść po prostu 15 dnia (mam wszystkie cykle idealnie 28 dniowe), to wypadało we wtorek. Sama zdecydowałam jeszcze przed wtorkiem, w piątek, żeby sprawdził mi pęcherzyki. Okazało się, że jest jeden 1,6 endo 1,01. Powiedział, ze już wszystko wie i konkretnie we wt na inseminację. Później udał się do laboratorium celem spr jeszcze wyników nasienia mojego M i się okazało, że te 4 próbki są takie małe, pobrane pod IVF, że dopiero po rozmrożeniu 4 wyjdzie na jedną IUI!! Szok, płacz i strach! przegadaliśmy w domu z M i zdecydowaliśmy, że co Bóg da i podchodzimy do IUI. Ze względu na pracę i wszystko, zabieg IUI na 18:30. Ja w nocy z nd na pon czułam ciągnięcie bardzo delikatne jajników, rano w pracy ok. 9 ból, do południa już nic nie czułam. Mój mąż wybierał się do lekarza donieść jakieś dokumenty i powiedziałam mu, żeby przekazał doktorowi o ew. owulacji, ten powiedział ok. Jak następnego dnia podeszliśmy do IUI, była 18:30 i powiedział, że pęcherzyk pękł i jest płyn. Podał nasienie i poszedł. Teraz ja odchodzę od zmysłów, bo myślę, że za późno podał nasienie! Nadal się pocieszam i wyszukuję sobie wczesnych objawów ciąży.. Niestety jeszcze za wcześnie na betę. Boję się, czy aby nie zaprzepaścił jedynej naszej szansy na dziecko! Powiedzcie co myślicie o terminie podania nasienia?

P. S. Przepraszam za obszerny post!
Eh co by tu nie powiedzieć to pozostało czekać, cuda się zdarzają, ciąże po 1 iui też więc trzymamy kciuki [emoji846]
 
Dziś robię po pracy. Jeśli do tego czasu nie padnę z niecierpliwości na razie brzuch mnie boli trochę jak przed okresem i czuję ciągnięcie/kłucie w okolicach jajników... I trochę mnie to martwi.
Kochana nie doszukuj się objawów okresu bo one również świadczą o ciąży ja w okolicach okresu mimo ciąży odczuwalam objawy jak na okres chyba z dwa cykle jak by jeszcze . Trzymamy kciuki za piękna bete i żebyś dołączyła na kalendarz z datą porodu :)
 
@Bajgel nam się udało zajsc za pierwszym razem więc to jest możliwe, też było na już peknietym pęcherzyku, niestety u nas skończyło się ciąża biochemiczna więc próbujemy dalej. Ale ciąża za pierwszym razem jak najbardziej może być. Kiedy testujesz? Trzymam kciuki:)
 
reklama
Wczoraj zrobiłam drugi zastrzyk z menopuru... i znowu mnie mdli.. jak sobie z tym poradzić? Macie jakiś sposób na to? Pomocy, błagam :(

Swoją drogą, menopur ma straszliwy zapach.. :( :(
Śmierdzi :) z mdłościami bym zadzwoniła do kliniki - ja ich nie miałam może trzeba skontrolować dawkę zrobić podgląd...
 
Do góry