reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Iui - inseminacja w walce o pierwszą dzidzię

Po której Inseminacji zaszłaś w ciążę?


  • Wszystkich głosujących
    292
reklama
No i mam wydzielinę a w niej niteczki krwi nie wiem czy jest sens jechać na betę chyba nie.. jestem załamana.. mąż nawet nie chciał dzisiaj słuchać że mnie brzuch boli też ma już tego wszystkiego dość.. straty pieniędzy, czasu, całego wysiłku który idzie na marne. Dlaczego😭😭 boje się mu wspomnieć o tym że mam już zabarwienia krwią. Jestem beznadziejna. Mam ochotę rzucić to wszystko w licho. Dosc już tych upadków za każdym razem coraz ciężej mi wstać. Endzi myślałam że będziemy razem świętować a tu znowu całe starania na marne poszły.
Oj! Nie jesteś beznadziejna a mąż powinien Cię wspierać. Ja wczoraj płakałam razem z teściową. Mąż wrócił z pracy i też tylko się przytulił. On zawsze mi mówi, że będziemy się starać dopóki mnie starczy sił bo on się fizycznie nie męczy, jego leczenie bezpośrednio nie dotyka. I dlatego współczuję, że Twój mąż tak reaguje, w naszych mężczyznach musimy mieć oparcie największe. Pieniądze też wolałabym wydać na co inne, np na wypasioną wyprawkę i odstawiony pokój dla dzidzi. Niestety w naszym przypadku "czy będzie nasz stać na dziecko" nabiera innego znaczenia:(
 
A jak sobie radzicie właśnie z uczuciami? Ja czuję się strasznie bezwartościowa, jest mi głupio i wstyd przed rodziną, mężem, że przeze mnie nie możemy mieć dziecka. Mimo, iż mam wspaniałego i wspierającego męża, który w żaden sposób nie daje mi odczuć, że to przeze mnie to i tak nie mogę się pozbyć tego uczucia.
 
Oj! Nie jesteś beznadziejna a mąż powinien Cię wspierać. Ja wczoraj płakałam razem z teściową. Mąż wrócił z pracy i też tylko się przytulił. On zawsze mi mówi, że będziemy się starać dopóki mnie starczy sił bo on się fizycznie nie męczy, jego leczenie bezpośrednio nie dotyka. I dlatego współczuję, że Twój mąż tak reaguje, w naszych mężczyznach musimy mieć oparcie największe. Pieniądze też wolałabym wydać na co inne, np na wypasioną wyprawkę i odstawiony pokój dla dzidzi. Niestety w naszym przypadku "czy będzie nasz stać na dziecko" nabiera innego znaczenia:(
On mnie wspiera tylko zmienił temat jak mu zaczęłam mówić o tym brzuchu. Ogólnie mu się nie dziwię ileż można jedno i to samo wałkować. W sumie już też mam to wszystko gdzieś nie będę całego życia tracić na bieganie za czymś co nie jest mi widocznie dane. Trudno.
 
A jak sobie radzicie właśnie z uczuciami? Ja czuję się strasznie bezwartościowa, jest mi głupio i wstyd przed rodziną, mężem, że przeze mnie nie możemy mieć dziecka. Mimo, iż mam wspaniałego i wspierającego męża, który w żaden sposób nie daje mi odczuć, że to przeze mnie to i tak nie mogę się pozbyć tego uczucia.
Mam tak samo-wina gdzies lezy pi mojej stronie.Moj maz niestety pochodzi z rodziny gdzie nie okazuje sie emocji wiec on tez nie potrafi.Dla niego wsparcuem jest to zebym dala sobie spokoj.Nigdy mi nie wypomnial ze to przeze mnie ale boje sie ze kiedys jak nigdy sie nie uda to moze to pasc z jego ust
 
A jak sobie radzicie właśnie z uczuciami? Ja czuję się strasznie bezwartościowa, jest mi głupio i wstyd przed rodziną, mężem, że przeze mnie nie możemy mieć dziecka. Mimo, iż mam wspaniałego i wspierającego męża, który w żaden sposób nie daje mi odczuć, że to przeze mnie to i tak nie mogę się pozbyć tego uczucia.
Dokładnie tak jest mi po prostu głupio przed wszystkimi że ponoszę taka klęskę która wydawałaby się normalna i każda kobieta powinna móc zajść w ciążę a tu porażka goni porażkę aż głupio mi się użalać nad sobą..
 
A jak sobie radzicie właśnie z uczuciami? Ja czuję się strasznie bezwartościowa, jest mi głupio i wstyd przed rodziną, mężem, że przeze mnie nie możemy mieć dziecka. Mimo, iż mam wspaniałego i wspierającego męża, który w żaden sposób nie daje mi odczuć, że to przeze mnie to i tak nie mogę się pozbyć tego uczucia.
Ja na początku myślałam, że wina leży tylko po mojej stronie. Szczerze, gdy się dowiedziałam, że mąż ma przeciwciała przeciwplemnikowe i niby dlatego nam się nie udaje, to trochę mi ulzylo. Dlatego, że on się w życiu by nie obwinial (Nie ma o co, to nie jego wina), ale ja już siebie obwinialam. Poza tym cieszyłam się, że znaleźliśmy przyczynę niepowodzeń. A teraz gdy znowu minęło parę miesięcy i nic, znowu czuje się jak na początku. Jest mi obojętne z czyjej strony leży wina, liczy się tylko to, że nie jestem w ciąży. Przechodziłam przez ostatni rok tyle etapów... I nadal mam zmienne nastroje. Czasem udaje mi się normalnie funkcjonować, a jak się nie uda kolejna próba jest załamanie i tak w kółko. Ostatnio też myślałam o zrobieniu rocznej przerwy po inseminacjach. Ale tak mi na tym zależy, że nie dam rady chyba czekać rok. Co najwyżej parę miesięcy i in vitro. U nas tylko moja mama i przyjaciółka wie, że się staramy. Nie dałabym rady jak by jeszcze inni ludzie mieli patrzeć czy jestem w ciąży czy nie, kiedy będę itp. Że już długo się schodzi, jakieś domysły np. Że to moja wina. Ludzie potrafią być okrutni, więc przyjęłam taka taktykę.
 
A jak sobie radzicie właśnie z uczuciami? Ja czuję się strasznie bezwartościowa, jest mi głupio i wstyd przed rodziną, mężem, że przeze mnie nie możemy mieć dziecka. Mimo, iż mam wspaniałego i wspierającego męża, który w żaden sposób nie daje mi odczuć, że to przeze mnie to i tak nie mogę się pozbyć tego uczucia.
Ja chodzę na terapię. Wybrałam terapeutkę, która specjalizuje się w takich tematach i widzę jak to cotygodniowe spotkanie z kimś z zewnątrz prostuje mi głowę. Wiem, że to nie jest tanie rozwiązanie, ale traktuję to też jak element starania się o dziecko, bo skoro nie znamy medycznej przyczyny, to możliwe że jest ona po części w głowie.

Druga rzecz, to po pierwszej nieudanej IUI postanowiłam, że tylko ja, mąż i Wy będziecie wiedziały kiedy kolejna. Czułam za dużą presję, kiedy w dniu testu rodzina i przyjaciółki pytali o wynik. Tak mi jakoś lepiej. Dowiedzą się jak mi się uda i lekarz to potwierdzi.
 
Wynik 1 ml czyli klapa kolejna zastanawiam się czy 4 iui ma sens?? Chyba nie, ale już ułożyliśmy taki plan że do 4 razy sztuka więc chyba podejdę mam dwa dni na zastanowienie bo w sobotę wizyta.
 
reklama
Jeśli któraś z Was jest z Warszawy albo korzysta z usług kliniki w Warszawie i mogłaby którąś polecić albo lekarza to bardzo bardzo Was proszę o wiadomość prywatną. :)
Czy któraś z Was jest w sytuacji, że "problem" leży w mężczyźnie? Albo czy ktoś z Was będzie stosował materiał genetyczny z banku?
Czuję się z tym wszystkim strasznie "osamotniona" :(
Nie jesteś sama :) nie jestem z Warszawy, u nas też jest problem z mężem więc będziemy korzystać z nasienia dawcy...nie mieliśmy co do tego żadnych wątpliwości :)
 
Ostatnia edycja:
Do góry