reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Jak powiedziałyście o ciąży?

reklama
giovanessa - masz rację w 100%, bardzo się cieszę, jak komuś zależy na dziecku i bardzo się o nie stara i w końcu dostaje los szczęścia :)
Nam się udało wszystkie ciąże zaplanować, tylko z Nicole zeszło nam 3 miesiące, już panikowałam, że bezpłodna jestem - młoda i głupia a internetu nie było :)))
A swoją drogą to nigdy nie jest za późno na macierzyństwo :) Moja mama, jak zaszłam z Nicole to miała 40 lat i szalała, że już nie może mieć dzieci ( 3 mają), na Nicole cały swój instynkt przelewała i całe weekendy się nią zajmowała :)
 
Oj, ja też wiem jak się cierpi czekając na upragnione dziecko. W moim przypadku to właściwie nie było wiadomo dlaczego nie. Po prostu nie i już. Staraliśmy się 5 lat - w sumie dosyć wcześnie poczułam zew macierzyństwa i czułam że jest to moje powołanie, że bez spełnienia się w macierzyństwie moje życie nie będzie miało ni barw, ni znaczenia. Dlatego zdecydowaliśmy się na adopcję. Bez rozpaczliwych badań, prób i wydawania masy pieniędzy których nie mieliśmy. Tak po prostu. I byliśmy najmłodszą parą na szkoleniu przedadopcyjnym i jak twierdzili prowadzący ośrodek - jedną z najbardziej dojrzałych do tego czynu.
Pojawił się nasz Tymuś. A zaraz potem jakoś zaczeliśmy rozmawiać o adopcji drugiego maluszka gdy okazało się...
W wigilię dopadły mnie paskudne mdłości. Dzień wcześniej zrobiłam sobie łososia w galarecie. Piękny różowy płat ryby chłodził się w lodówce.. nie mogłam się wprost doczekać... W wigilię otworzyłam lodówkę i pierwsze co zobaczyłam łososia... tak mną zaczeło trząść że do sylwestra rzygałam na samą myśl o łososiu. W przerwie świątecznej umówiłam się z moim ginekologiem, bo mimo iż okres pojawiał się kiedy chciał - od razu czułam że jestem w ciąży - choć było to raczej nieprawdopodobne. Cuda się jednak zdarzają.
No i teraz po 6 latach, kiedy to już okres to już zdarzenie historyczne a hormony robią ze mną co chcą.. pewnego majowego poranka robi mi się niedobrze...jakoś wiem kiedy mi się robi niedobrze a kiedy mi się robi niedobrze, bo.... więc pobiegłam do apteki. Kurcze niby zawsze marzyłam o trzecim dziecku, ale dawałam sobie czas do 35, bo potem już nie. Na zasadzie chciała bym - a boję się. A tu już 35 przeleciało.. dziewczyny gdy wywaliło 2 krechy czułam się jak nastolatka która pierwszy raz przespała się z chłopakiem i teraz przeraziły ją konsekwencje. Zawołałam mojego i tak staliśmy w tej łazience milcząc. Oboje nie wiedzieliśmy co z tym zrobić. tyle razy rozmawialiśmy że fajnie było by mieć trzecie - a tu taki szok.
Potem wysłałam SMSa do przyjaciółki. Oddzwoniła natychmiast i zaczeła mi ryczeć do słuchawki (straszny z niej mazgaj). I dopiero gdy ona mi tak wypłakała w ten telefon jakie to wspaniałe - to jakoś tak zaczełam się cieszyć.. i cieszyłam się coraz bardziej. A teraz to już sobie nie wyobrażam że mogło by być inaczej i ze strasznym wytęsknieniem czekam na moją małą iskierkę życia.
 
Kochane a teraz moja kolej:

Otóż jednego synka juz mam- Tomasza lat 10 ale to z moim ex mężem ...
Od ponad trzech lat jestem w nowym(czytaj: cudownym:-))związku z moim obecnym partnerem. Od początku postawilam sprawe jasno ze dzieci nie dy rydy bo ani stalej pracy nie mamy, bezrobocie szaleje a i juz lenistwo mnie ogarnęlo i do pieluch szczerej checi wracac nie mam....No moj M delikatnie mi przytaknal ale jakby z lekka dozą niezgodnosci w tym temacie...bo swoich dzieci nie ma.

Jednak na poczatku tego roku cos sie we mnie zmienilo....i zaczęło kielkowac, najpierw niesmialo a potem to juz za kazdym wozkiem zaczęłam sie oglądac...:-)

Życie troszkę sie zaczelo zmieniac, przyszla wiosna i nowe wyzwania. Dostalam dotacje, załozylam firme i jakos zaczelo robic sie lepiej, takze finansowo a gdzies tam w mojej podswiadomosci siedziala ta mysl o dzieciatku:-) Jak sie okazalo mojemu M to tez zaczelo głowe porzadnie zaprzątac.

Podczas majówki nie wytrzymalismy i stwierdzilismy zgodnie ze chcemy miec dziecko i zaczynamy starania odrazu w nastepnym cyklu.
No ale jakos cykl sie nie rozpocząl bo ...cos okres nie przychodził:-) Nawet nie przypuszczalam ze juz wowczas...bylam w ciązy:-)

Gdy okres spoznial sie juz okolo tygodnia pomyslalam ze moze test zrobie... Ale bylam przekonana ze to przez chorobe , ktora ostatnio przechodzilam- korzonki, kregoslup i silne zastrzyki.
Kupilam w aptece 5 testow- bo w promocji były akurat:-) Tak sobie pomyslalam ze jak bedziemy juz teraz sie starac to sie przydadza bo przeciez od razu na pewno nam sie nie uda...

No i zrobilam a tu- NIESPODZIANKA, i to jaka!!!!! Bylam tak zdezorientowana ze plakalam i sie cieszylam rownoczesnie! Chcialam do M zadzwonic i wykrzyczec nowine ale sie powstrzymalam!

Moj M wrocil do domu z roboty, zjadl zupe i drugie danie... Pyta mnie czy cos nie tak bo jakas taka nieswoja jestem...ja na to ze musze mu cos oznajmic a mianowicie ze JEDNAK O DZIDZIE STARAC SIE NIE BEDZIEMY...
Moj M zasmucil sie nagle i pyta DLACZEGO a ja mu na to ze JUZ NIE MUSIMY i wreczam mu ten kawałek plastiku a na nim dwie grubachne krechy:-):-):-) On biedulek nawet nie wiedzial co oznaczają, czy dobrze czy źle
Tak naprawde to wtedy sie nie śmialam tylko sie rozryczalam nie wiedzac czemu....A moj M dalej nie rozumial czy teraz to juz rycze z radosci czy ze smutku...

No wlasnie tak to bylo. A...i do dzisiaj czesto to wspominamy bo przeciez fajnie tak nagle- niby na cos czekasz i nie wiesz czy sie uda a tu jednak przychodzi taka niespodzianka:-)
 
Oj dziewczyny, tak czytam te historie...każda własciwie inna jest.

W naszym przypadku było tak.
Mamy już 2 synów ale ja zawsze marzyłam o córce. Wiedzieliśmy, że nie chcemy juz takiej różnicy wieku między dziećmi jaka jest między chłopcami(6lat).
Rok po Marcelu chcieliśmy się starac o kolejne, tak by różnica była max 2 lata..
Niestety mój M miał wtedy wypadek, prawie stracił oko i powiększenie rodziny odeszło na dalszy plan. 3 jego operacje, sztuczna soczewka i w końcu po kilku miesącach wiadoności, że będzie widział. Wielkie szczęście... ale z pracy go zwolnili i znowu o powiększeniu rodziny mogliśmu pomarzyć.
Z racji tego, że tu na miejscu o dobrą pracę trudno, wyjechał do niemiec i mimo, że go nie było w końcu znowu mogłam zacząć marzyć o dziecku.
Gdy już był pewien, że będzie tam pracował i wiedzieliśmy, że pogodzimy się z takim życiem ,zapadła decyzja o ciąży. Bałam się, że nie uda nam się dopasować jego zjazdów do moich dni płodnych ale w kwietniu właściwie przyjechał niespodziewanie, przy okazji na kilka dni bo kolega też zjeżdżał. Załapaliśmy się wtedy na ostatni dzień owulacji, cudem zaszłam w ciążę. Potem nadszedł czas oczekiwania..będzie okres czy nie...wystąpiło lekkie krwawienie, pomyślałam, że się nie udało. Nie robiłam testu bo uznałam, że nie ma po co. 14 maja mąż znowu przyjechał na urlop i pierwsze co zrobił wysłał mnie do apteki po test. Kupiłam. Na drugi dzień z rana zrobiliśmy test...nie miałam odwagi go odczytać, zerknął na niego mój kochany M i powidział...KOCHANIE, JESTEŚMY W CIĄŻY.
Nie wierzyłam i do dziś czasami nie wierzę w to, że dane mi jest być tak szczęśliwą.
 
A u nas bylo tak:Dawno ,dawno temu za gorami za lasami :) heh nie no zartuje.Zawsze z mezem planowalismy dwojke i najlepiej w krotkim czasie,tak zeby byly dwa lata roznicy no ale niestety czas szybko leci i o drugie dziecko zaczelismy sie starac w tamtym roku dopiero i udalo nam sie zajsc ale nistety poronilam 22 grudnia przed samymi swietami w 10 tyg ciazy.Rozpaczalismy ale umielismy sobie wytlumaczyc ze lepiej na poczatku niz mielibysmy stracic dzidzie pozniej.I tak jeszcze bardziej nie moglismy przestac myslec i sie doczekac kiedy juz bedziemy mogli znowu zaczac sie starac.W Uk lekarze mowili ze juz po miesiacu moge w polsce ze najlepeij pol roku poczekac ale my stanelismy po srodku dalismy sobie 4 miesiace.Po zabiegu wszystko bylo jak w zegraku nigdy tak nie mialam wiedzialam nawet kiedy jajeczkuje bo czulam to jak nigdy no i po 4 miesiacach za pierwszym razem Nam sie udalo.Jak nigdy zawsze staralismy sie o dziecko po kilka miesiecy a tym razem za pierwszym razem sie udalo no i na szczescie do dnia dzisiejszego wszystko jest dobrze.A test zrobilam 2 tygodnie po zaplodnieniu mimo iz maz mi zabronil i kazal czekac ale Ja go nie posluchalam o dziwo czulam juz cos ze chyba sie udalono.Wzielam test z szuflady i pokryjomu w toalecie zrobilam i z radoscia pobieglam do pokoju ze udalo sie.I od tamtej pory maz tylko powtarzal :tylko teraz nie biegaj :)
 
A u Nas było tak:
Miś juz troszkę podrosl...więc stwierdziliśmy ze to jest dobry moment na powiększenie rodziny....zawsze nam się marzyla dwójka dzieci(ja jestem jedynaczką więc wiem jak smutno bez rodzeństwa jest).Od początku wakacji nie brałam tabletek,cykle miałam regularne co do dnia...I strasznie chcieliśmy aby teraz wyszła dziewczynka...no jak by był chłopczyk to tez by było fajnie.
Jak juz wiecie w rodzinie sami chlopcy.... więc na dziewczynkę nikt dobrego''przepisu''nie miał...Ja szukałam wszędzie gdzie się dało i w necie i w gazetach róznych informacji moze i niektóre były śmieszne ...co do sposobów na poczęcie dziewczynki...no ale stwierdziliśmy ze co nam szkodzi i zaczniemy próby w kwietniu...aby maleństwo było na początek roku(jak by wyszło:) )w marcu zaczełam łykać kwas foliowy...i zaczeliśmy działania...pamiętam tą datę bo to syna imieniny akurat były-10 IV.i za pierwszym razem okazalo się ze trafiony zatopiony....he he..Zrobiłam test ale nic nie wykazał,a mąz chodził za mną i mówił ze jestem w ciązy...ja tez czułam się tak jak bym była w ciązy...nawet mówię do niego ,moze mi się przesuneło bo trochę stresów mieliśmy w polowie kwietnia..i kasowych i zdrowotnych mojej mamy...ale czulam się tak samo jak w ciązy z synem na początku...jak by to było pierwsze dziecko to moze bym się nie zorientowała...ale ja po prostu czułam...ze mimo to ze nic nie wyszlo to jestem.Z drugiej jednak strony takie wahanie ze moze to ze nie mam@ to spowodował stres,bo troszkę jego było w połowie kwietnia...i test nic nie wykazal w dniu w ktorym mialabyć@,no ale po 3 dniach zrobiłam drugi test...i tu pokazały się juz dwie upragnione kreseczki:) a mąz powiedział...a nie mówiłem ze jesteś w ciązy:) mi tam zadnych testów nie potrzeba.uśmiechnięty od ucha do ucha.A parę tygodni temu okazalo się ze dziewczynka.... i teraz każdy chce od m cudowny przepis...a moja mama się śmieje ze ma zdolnego syna aby w duzej dziurce,małą dziurkę zrobić.
Ale bałam się strasznie,miałam wiele obaw,bo z synem...od początku szpital i walka...i później szpital,lezenie plackiem,...bałam się ze teraz będzie tak samo ...on malutki w domu placzę za mamą,a ja muszę być w szpitalu i bardzo tęsknię za moimi chłopakami....dobrze ze od początku jest dobrze....Wierzę ze Ktoś tam na gorze nad Nami czuwa:)aby było dobrze.
 
Fajny ten temat... takie te Wasze historie wzruszające, szczególnie damqelle, aż ciarki mi przeszły po plecach...

Ja z Nicole robiłam test o 4 rano bo się doczekać nie mogłam i myślałam po 3 miesiącach bardzo intensywnych starań, że mam zwidy, więc Miśka obudziłam i ten patrzy w tej nocy zaspany i mówi: NO SĄ DWIE i padł dalej spać a następnego dnia placek do pracy zawiózł i powiedział, że będzie tatusiem :) Akurat miał urodziny :)

Teraz to najbardziej doczekać się nie mogłam poznania płci, wiadomo - mamy dwie dziewczynki, więc pragnęłam chłopca :) Dopóki go nie urodzę i nie zobaczę na własne oczy tych małych jajeczek to jakoś nie mogę uwierzyć we własne szczęście :)
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:
reklama

Podobne tematy

D
Odpowiedzi
14
Wyświetleń
7 tys
Deleted member 181275
D
Do góry