reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Jestem Zła Matka...

Dołączył(a)
4 Kwiecień 2007
Postów
5
Jestem załaman, chyba jestem zła matka. Nie potrafie zrozumiec swojego dziecka i zaczynam sie go bac. Zaczynam sie bac, że zaraz sie obudzi i znowu bedzie płakać, i znowy nie bede potrafiła jej uśpić a nie moge juz słuchać tych płaczów. Zuza ma 15 dni i jest mała złosnicą, co prawda zdarzają sie i te lepsze dni ale tych gorszych jest zdecydowanie wiecej, poza tym to niewyspanie mnie dobija. Czy któras z was tez to przeszła, czy tylko ja jestem jakims wu\ybrakowanym egzemplarzem. Nie wiem ale na razie całe to macierzyństwo mnie przeraża.Staram sie wprowadzac metody na zasypanie Nancy hogg, odkładam ja po 3 ziewnieciu do łóżka, zaraz ryk , staram sie ja uspokoić na rekach i znowu odkładam , to zaczyna sie powoli histeria, potem przychodzi babcia i nosi ja na rekach, czego ja staram sie nie robić i dziecko jakoś powoli sie uspokaja, chociaz to powoli trwa zazwyczaj 1 godz. Potem znowu spi ze 20 min i horror od poczatku ten sam. Tylko na spacerach jest aniołkiem. Staram sie spiewac jej piosenki, mówię do niej łagodnym głosem, szuszam jej i czesto nic nie pomaga, mała drze sie w niebogłosy, przy czym nie ma jeszcze objawów kolki. Nie wiem czy dam ade, powoli wymiekam. a na dodatek nie lubi sie kapać, co jest chyba ewenementem, to znaczy na poczatku jest ok, ale jak przychodzi do głowy to juz histeria i pózniej cała procedura pokapielowa odbywa sie w wielkim płaczu a wokal tez ma potęzny.Brak mi sił i wiary w siebie, dobrze że tatus jest bardzio wspierający alee na razie niestety nie moze byc z nami czesto.Potrzebuje wsparcia chociaż słownego dziewczyny, że nie jestem sama, pomózcie:baffled:
 
reklama
mialam to samo...wiem jak sie czujesz...do tego to ciagle siedzenie w domu...wszystko dobija...na szczescie wszystko sie zmienilo...teraz mala ma 7 miesiecy i moge bez obaw zostawic ja w lozeczku z zabawkami wiedzac ze bedzie sie poprostu bawic...zobaczysz wszystko tez u Ciebie sie zmieni...masz malenstwo w domu dopiero dwa tygodnie-obydwoje nawzajem sie poznajecie...wszystko przyjdzie z czasem i bedziesz patrzec jak bardzo z kazdym dniem sie zmienia i jak z kazdym dniem potrafi robic nowe rzeczy...pierwsze dwa miesiace sa najgorsze-pozniej leci z gorki i nim sie obejrzysz bedzie siedziec,chodzic,biegac :tak:
główka do góry! przechodzilam takie same watpliwosci, ba nawet w glowie chodzily mi mysli ze jestem okropna matka i nie zasluguje na dziecko a teraz to poprostu miodzio jest...
Pozdrawiam cieplutko! Trzymaj sie :tak: :tak: :tak:
 
Sylwana kazde dziecko jest inne, na poczatku nie jest łatwo, mozesz przechodzic depresje poporodową, a probowałas dac smoczka? moze to ja uspokoi? Kazda z nas miała trudne poczatki, musisz odnalesc sie w nowej sytuacji z czasem bedzie lepiej, moze masz malo pokarmu, moze jest jej niewygodnie w spioszkach a moze poprostu ona chce sie przytulic i potrzebuje twojej blizkosci. nie wukluczaj kolki ona moze byc juz w 2 tygodniu zycia. Na pewno bedzie lepiej, jestes potrzebna malenstwu bo ma tylko Was.Trzymam kciuki!!!
 
sylvana. wydaje mi sie ze to nie jest tak. Nasze pierwsze dwa tygodnie z Rochem ( a moze nawet dluzej byly bardzo trudne). Gdyby nie Bartosz, ktory byl w domu i wspieral i przez te 2 tygodnie zajmowal sie malym chyba bym oszalala :-( :zawstydzona/y: Maly ryczal non stop, nie mozna go bylo polozyc bo plakal, bolal go brzuszek, itp. itd. Czytalismy Tracy Hogg i tez staralismy sie stosowac te metody.
Ostatecznie polaczylismy to z nasza intuicja.
Na nauczenie sie jezyka maluszka potrzeba czasu.:tak: a zwatpienie i tyrudnosci niestety sa czescia macierzynstwa.
Jak patrzylam na malego to czasami chcialo mi sie plakac z bezsilnosci.
Pomogl czas i zachowanie spokoju i dystans. w koncu nie musialam byc super mama wysatrczylo z ejestem wystarczajaco dobra.:tak:
Teraz z Rochem dogadujemy sie bez problemow, choc nadal czasem poplakuje marudzi, ma gorsze dni.


Zycze Ci powodzenia i pozdrawiam serdecznie.:tak:
a jak zle nastroje nie miná to trzeba spotkac sie ze specjalista...
 
Witaj Sylwana.:happy:
Pierwsza i zasadnicza rzecz: Jesteś Dobrą Matką! Najlepszą, jaką Twoje dziecko może mieć, bo jego osobistą!
Nie daj sobie wmówić, ze jest inaczej. Ani sobie, ani nikomu innemu!

To prawda, ze każdy maluszek jest inny i dla Ciebie również jest to nowa sytuacja. Jesteś zmęczona, niewyspana, z rozszalałymi jeszcze hormonami i naprawdę masz prawo czuć się byle jak. Myślę, ze nie tylko niektóre z nas, ale wszystkie to przeszłyśmy. Jest bardzo wiele wątków na ten temat na forum.
Powoli będziesz poznawała swoje dziecko i będziesz znajdowała własne sposoby na "dogadanie się". Ja tez chciałam uniknąć usypiania Martyni na rękach, a na pewno nie nosić jej. Wymyśliłam, ze będę ją kładła na kolanach i bujała kolanami. Podziałało! Czasem kładłam ją brzuszkiem na dół. Ona też nie miała kolek, ale czasem powietrze się gdzieś zablokowało i często wtedy poszły bączki, bekusie itp.
Myślę, że dużą pomocą byłby tatuś, choćby w dzień, byś mogła troszkę odpoczywać i pospać. Z tego co napisałaś jesteś z babcią, moze ona Cię czasem wyręczy spacerem?

I jeszcze jedna rzecz, która mi się nasuwa. Wszystkie porady podręcznikowe są zapewne dobre, pożyteczne i sprawdzone, ale nie zawsze należy się ich trzymać za wszelką cenę. Raczej bazuj na własnej intuicji, rób to co Ci dyktuje serce. Twoja córcia na pewno jest troszkę podobna do Ciebie. Pomyśl co Ciebie wycisza..może i na nią to zadziala?
Skoro na spacerze śpi, a w domu kombinuje, to może jej zwyczajnie za ciepło? Nie wiem..spróbuj..

Pozdrawiam, życzę powodzenia i odzywaj się jak Wam idzie poznawanie..
 
Sylvana: To dopiero 2 tygodnie, które o niczym jeszcze nie przesądzają. Moja Milenka ma 7 tygodni a jej zachowanie, od chwili gdy miała 2 tygodnie, zmieniło się diametralnie! Całkiem inna była w pierwszych 2 tygodniach, jeszcze inna w następnych 3 czy 4... a teraz jest jeszcze ina, dużo spokojniejsza. Wiem co czujesz... gdy wróciłam z nią do domu i w pierwszą noc darła się w niebogłosy do 5 rano a my stawaliśmy na głowie co jej jest, to myśleliśmy "Jezuuuu co myśmy najlepszego narobili!?! Po co nam to było!?!"
A teraz nie wyobrażam już sobie życia bez naszego małego szczęścia. Daj sobie trochę czasu, nauczycie się siebie nawzajem ale do tego potrzeba trochę czasu. Nie miesięcy może, ale kilku tygodni na pewno.
Powodzenia! :)
 
Sylvana a co do usypiania.. już Ci parę słów pisałam, ale dodam że na też jeszcze zdarzają się dni, że mała się drze okropnie i trzeba ją brać na dłużej na ręce. Nie noszę jej bo mi kręgosłup nawala po porodzie i nie dałabym rady, ale siedzę na łóżku i trzymam ją czule do niej przemawiając, kołyszę itd.. napewno z czasem znajdziesz swój sposób. I jak się uspokoi i przestanie płakać (u nas też to kiedyś trwało godzinę, teraz kilka minut) to dopiero powoli wyciszam ją żeby zamknęła oczka.
Tak to już jest z maluszkami, tysiące mam przez to przechodzi, początki bywają bardzo trudne.
Przyznam się ze wstydem, że na początki jak Milena tak ryczała (a głos ma baaardzo donośny) to siedziałam z nią mając zatyczki w uszach, tak łatwiej mi było to wytrzymać i nie denerwować się :zawstydzona/y: :-p
 
Oj, nie jestes osamotniona... Wedlug mnie nasz Jas byl wyjatkowo plakliwym i rozdraznionym dzieckiem w pierwszych dniach zycia. Plakal jak sie go przewijalo, jak sie go kapalo, czasami nawet w czasie karmienia. W ogole to wydawalo mi sie, ze Jas placze jak ja jestem w poblizu i ze tak naprawde to on mnie wcale nie lubi. Ale to byly tylko moje subiektywne odczucia, bo wszyscy dookola ( a mieszkalam wtedy jeszcze z rodzicami, siostra i mezem) mowili, ze Jas jest wyjatkowo spokojny i grzeczny (policzyli nawet, ze w ciagu dnia nie placze w sumie dluzej niz pol godziny). I rzeczywiscie jak teraz o tym pomysle to byl aniolkiem, tylko, z ja bylam zmeczona, troche jednak zszokowana, mocno obolala i nie potrafilam tego zrozumiec ani sie wtedy jeszcze tym wszystkim cieszyc. Jeszcze dwa, trzy tygodnie i wszystko sie ustabilizuje.

A co pomaga? Po prostu zwykle codzienne zycie z dzieckiem, obserwacja tego co robi i jak to robi. Sprawdz ile spi i kiedy, sprobuj moze te drzemki troszke wydluzac. Jak sie budzi z placzem to od razu trzeba podstawic piers moze jeszcze zasnie i bedziesz miala chwile dla siebie. A moze brakuje mu jakiejs spokojnej muzyki, albo jakis kolorowych elementow, albo szumu wody. No i niestety jeszcze jedno: nasze dzieci bezblednie wyczuwaja nasze nastroje i humory, wiec zeby sie Wam zylo lepiej musisz troche wyluzowac, nie przejmuj sie tak bardzo, przeciez Twoja corka i tak Cie kocha i zyc bez Ciebie nie moze!!!

Jesli zas chodzi o podreczniki to powiem tyle: jesli porady sie nie sprawdzaja, to rzuc je w kąt!!! Moj Jas ma w glebokim powazaniu trzecie, piate czy dziesiate ziewniecie, spi kiedy mu sie podoba i ile mu sie podoba, czasami dwie godziny, a czasami 20 minut. Masaze po kapieli go tylko rozbudzaly, zreszta sama kapiel tez. Ksiazka stoi na polce i zbiera sie na niej kurz. Nam nie pomogla.
 
:tak: U nas też początki były trudne. Mały w szpitalu był aniołkiem a po powrocie do domu... lepiej nie mówic. Przez kilka dni nie wiedziałam o co chodzi potem okazało sie ze poprostu coś było nie tak z moim pokarmem (a moze i dietą) i przeszłam na butelkę. Lekarz pomógł farmakologicznie z zaparciami i jakoś sie uspokoiło tzn dziecko zaczęło sypiać a ja miałam czas na odpoczynek byłam jeśli można tak powiedzieć bardziej wypoczeta i spokojniejsza. I jakos wszystko zaczęło sie układać.
Co do noszenia to pomaga ale ma krotkie nogi... i nie polecam są inne sposoby. Ja siadałam w fotelu i Kubę smyrałam, smyrałam i głaskałam az sie uspokajał. Okładałam do łóżeczka i dalej smyrałam... az zasypiał. :happy: Ale nie ukrywam byly momenty ze myslalam ze go rozszarpie. :wściekła/y:
 
reklama
witaj Sylvana:-) nie taki diabel straszny jak go maluja... ja przeszlam przez to samo, ciagly placz, czy to dzien, czy kapiel, na szczescie w nocy dobrze spal, budzil sie tylko na karmienie. Antos ma teraz 8,5 miesiaca i wszystko sie unormowalo. Czytalam duzo o macierzynstwie i niemowletach. Przede wszystkim wychodz czestko na spacerki z dzidzia:-)to pomaga...uwierz mi:tak:Antos jak byl maluski nie lubil kapieli, z reszta malenstwa z reguly nie lubia byc kapane takze cierpliwosci. A co do usypiania noworodek potrzebuja bliskosci mamy i dlatego placze pozostawione samo w lozeczku, tym bardziej ze nie rozpoznaje jeszcze dnia i nocy...jak jest spiace to spi a jesli nie ...to nie:baffled:czy to dzien czy noc. Potrzeba jeszcze czasu zeby sie tego nauczyl. Prawda jest ze za 2,3,4...tygodnie dzidzia bedzie sie zmieniac i sama nie bedziesz nadazac za tymi zmianami:-)moja rada dla Ciebie: duzo przytulania, bliskosci i CIERPLIWOSCI:tak:trzymam kciuki!!!!!
 
Do góry