reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Jesteśmy w ciąży...? My?

aniaslu

red. nacz. babyboom.pl, psycholog, admin
Członek załogi
Dołączył(a)
14 Czerwiec 2004
Postów
3 642
Miasto
Warszawa
No właśnie, jesteśmy? Czy Twój partner też tak twierdzi? Jeśli tak, to jak reagujesz na tę deklarację?

W mojej przyjaciółce obudziły się mordercze instynkty, kiedy podczas kolacji ze znajomymi usłyszała, jak jej mąż z dumą oświadcza: „Jesteśmy w ciąży". Zrobiła wówczas głęboki wdech i dopiero w domu powiedziała, co o tym myśli:

„Jasne! jesteśmy w ciąży! Tylko że to ja mam mdłości, jestem gruba, puchną mi nogi, co chwilę biegam do toalety. Ty jesteś w ciąży? To dlaczego pijesz wino, jesz sushi, a w sukienkach dla ciężarnych wyglądałbyś pewnie lepiej ode mnie? I to ja teraz będę płakać, bo w zamrażarce nie znalazłam moich ulubionych lodów, a NASZE dziecko ma właśnie na nie ochotę. I dlatego zapamiętaj - my będziemy mieć dziecko, ale w ciąży jestem ja. A lody możesz przynieść dla naszej trójki."

A ty co sądzisz na ten temat?

 
reklama
Ja uważam mimo wszystko (przynajmniej w moim wypadku) że to my jesteśmy w ciąży, bo pomimo tego że ja faktycznie miałam mdłości, straciłam na wadze, potem plamienie, problemy z szyjką itd, itd to to wszystko dotyka całej naszej rodziny, tak to prawda to ja muszę leżeć w łózku ale to mój mąż musi zająć się w tej chwili wszystkim, dosłownie wszystkim i bez marudzenia znosi moje humory. Tak więc w mojej rodzinie to MY jesteśmy w ciąży.
 
Ja uważam mimo wszystko (przynajmniej w moim wypadku) że to my jesteśmy w ciąży, bo pomimo tego że ja faktycznie miałam mdłości, straciłam na wadze, potem plamienie, problemy z szyjką itd, itd to to wszystko dotyka całej naszej rodziny, tak to prawda to ja muszę leżeć w łózku ale to mój mąż musi zająć się w tej chwili wszystkim, dosłownie wszystkim i bez marudzenia znosi moje humory. Tak więc w mojej rodzinie to MY jesteśmy w ciąży.

Dokładnie z ust mi to wyjęłaś :)
 
Poza tym do zaplodnienia zwykle potrzeba dwoch osob... A taka informacja z ust mezczyzny bylaby chyba spelnieniem kazdej kobiety. Bo oznacza to, ze facet tak samo stresuje sie i przezywa ciaze. A i jeszcze jedno. Moj akurat ma zachcianki ciazowe razem ze mna :-) Takze mozna powiedziec ze naprawde oboje jestesmy w ciazy :tak::tak:
 
My zawsze oczekiwaliśmy dziecka, ewentualnie przechodziliśmy razem ciążę, ale nie pamiętam byśmy byli w ciąży. Jakoś razi mnie takie stwierdzenie, mój mąż był przy mnie, wczuwał się, opiekował, był tak blisko jak mógł i zaangażował się całym sobą, jednak nie odpowiada mi stwierdzenie, że byliśmy w ciąży. Byłam ja, miałam w brzuchu dziecko, emocje mi szalały, wymiotowałam, maluch kopał mnie po nerkach i czułam jak ma czkawkę. Mój mąż za to znosił moje humory, z fascynacja patrzył jak faluje mi brzuch i gadał do niego. Był w innym miejscu w tej sytuacji, targały nim inne emocje, miał inne odczucia i nie ukrywam, że nie mam pojęcia jakie, bo nie byłam w jego skórze. Może szkoda, że nie ma określenia na okres oczekiwania na dziecko przez tatę, stanu w jakim on się znajduje, ale gdyby było, nie mówiłabym, że w nim byłam.
Awantury bym nie zrobiła, choć kto wie, emocje mną targały zmienne, ale nie czułabym się z tym określeniem komfortowo. Z drugiej strony mój mąż zawsze mówił, że z racji innego położenia ciążę czujemy inaczej.
Myślę, że to czy "jesteśmy w ciąży", czy "oczekujemy dziecka" zależy od ludzi wypowiadających się i ich odczuć.
 
Z jednej strony to stwierdzenie wydaje się urocze, tzn. facet wczuwa się w ten sposób w ten niebywały stan, wydaje się, że świadczy to o jego zaangażowaniu. Z drugiej kobieta może się poczuć nieco dotknięta, dlatego rozumiem Twoją reakcję - jestem bardzo ciekawa jaka była z kolei odpowiedź męża? Był zmieszany?
Mój mąż tak nie mówił - chyba na szczęście, bo nie jestem pewna jak bym sie do tego odniosła. Natomiast oczywiście bardzo mnie wspierał, opiekował si mną i robił dosłownie wszytko (ciąza była zagrożona, więc trzeba było dmuchać na zimne). Czułam też ze mnie podziwia, czesto mówil, że gdyby to facet miał nosić dziecko przez 9 miesięcy, to najdalej po 3 by się z tego wycofał :p
 
No niestety bywa tak, że facet zachowuje się, jakby ciąża jego partnerki nic w jego życiu nie zmieniała, zajmuje się swoim i sprawami ma czas na hobby i kolegów, a na rodzinę nie.. Mnie to na szczęście nie dotyczy, mam cudownego partnera, ale niektóre moje znajome miały mniej szczęścia. Wydaje mi się jednak, że ogólnie ojcostwo ewoluuje i wygląda dziś inaczej niż dawniej - taki nowy model ojca powstaje, który jest zaangażowany od początku.
 
ale ja nie rozumiem czym tu miałabym się czuć urażona? bo on razem ze mną brzucha nie nosi? to wygląda jak chęć usilnego podkreślenia "taka ze mnie Matka Polka, to ja ten ciężar dźwigam, to ja tu się męczę, więc sobie moich zasług nie przypisuj!". ja wiem, że mój A. zdaje sobie sprawę jak wiele dolegliwości mnie męczyło/męczy, że ciężko, że nerki mnie bolały aż do płaczu, że siku biegam co 5 minut jak film oglądamy itd. więc nie wiem czemu miałabym się oburzać na stwierdzenie "jesteśmy w ciąży". dla mnie jest to urocze i nie widzę powodu udowadniać komuś kto w tym związku więcej "cierpi".
 
reklama
Zona jest w 26-tym tygodniu. Na poczatku miala mnostwo humorw - krzyczala i wsciekala sie o byle co (przed zajsciem w ciaze byla ostoja spokoju i opanowania =)). Ja zazwyczaj dzwonie i umawiam nas do ginekologa - nie opuscilem jeszcze ani jednej wizyty - jest to dla mnie bardzo wazne by na kazdym kroku byc razem. Kiedy sie pare razy zle poczula to jechalismy razem do szpitala/lekarza. Kiedy tylko ma na cos ochote to ide do sklepu (nie wazne, ze jestem zmeczony, a za oknem jest tak, ze psa bym nie wygonil). Fakt, ze kobieta "ponosi" wiecej skutkow ciazy ale to nie jest tak, ze facet wtedy kompletnie znika z obrazka i zyje sobie tak jak gdyby nigdy nic. No chyba, ze wszystko mu obojetne ale wtedy to tylko "pozazdroscic" partnera. Nie ma sie o co wsciekac, jestescie w ciazy, jestescie przyszlymi rodzicami i jestescie razem - na dobre i na zle ;-).
 
Do góry