dobra dziewczyny zebrałam sie w końcu w sobie, więc niestety przegraliśmy tym razem, kluska miała jakąś wadę i nie przeżyła. To dla nas ogromna strata. Teraz muszę poczekać aż wszystko ze mnie spłynie. Są we mnie bardzo mieszane uczucia, z jednej strony wielki ból, poczucie niesprawiedliwości i itd. wszystkie dobrze to rozumiecie, a z drugiej zaczynam układać plany w głowie co dalej, bo wcale nie mam ochoty być cały czas ofiarą. Trochę dziś Pani doktor mnie zasmuciła tym, że jak mam niskie amh to być może jakość komórek nie jest najlepsza i tu może być problem i sytuacja może się powtarzać. ale sama nie wiem co o tym myślec. Podobno mogę podchodzić do następnego in vitro za dwa cykle, choć nie wiem czy nie chce poczekać więcej. Może mnie jakiś czas tu nie będzie na forum, ale jestem z Wami myślami, bo każdy udany dzidziuś to nadzieja
![]()
retiolandia kochanie, a idziesz do szpitala na łyzeczkowanie? Przepraszam, że tak z tym wyskakuje....ale nie chce zebys "zalatwila sie" tak jak ja....tez mialam sie sama oczyscic...a ksonczylo sie na bolesnym wyjsciu tkanek, na prawde to strasznie przezylam i bolalo okropnie, wiec i tak trafilam na samolot....A potem okazalo sie, ze przez to, ze zwlekalam dostalam zapalenia ropnego macicy...i musialam sie wyleczyc, potem histeroskopia i dopiero drugie podejscie, a to jednak troche trwalo. Jestem z toba calymi silami, mam nadzieje, ze masz przy sobie kogos, kto Cie przytuli, jak nie-ja przytulam wirualnie.