Doczytałam w końcu zaległości.
Wszystkim chorym - życze dużo zdrówka, dziewczyny wiosna idzie, nie czas na choroby!
Ale fakt faktem te zmiany pogody nie służą zdrowiu i dobremu samopoczuciu!
Walczącym ze skurczami - trzymam zaciśnięte kciuki by je odgonić!
U mnie szalony weekend zakończony - przez cały piątek i sobotę na wysokich obrotach, bo niedziela była pod znakiem gości. Mąż dostał speeda i zrobił w sobotę drzwi do szafy ,które czekały na skończenie 2 lata(!!!) wymienił prowadnice na nowe i wszystko śmiga.
Ja w tym czasie upiekłam 2 karpatki i zrobiłam galaretki do deseru na niedzielę (krojone z bitą śmietaną) Potem smażylismy jeszcze faworki. Padłam po 22 obolała jak nie wiem co. W niedzielę leżałam do 12 bo nie miałam siły wstać, a fakt, że po 14 przychodzą goście dobijał mnie kompletnie. Mężuś działał i walczył samotnie ale dał radę. Jestem z niego dumna. Wczoraj wizyty się udały, obiad wyszedł przepyszny, a z deserów największą furorę zrobiły galaretki bo były w odlotowych kolorach i smakach. Cały weekend odkupuję bólem pleców i ciągłym spinaniem brzucha oraz niepokojącymi kłuciami pochwowymi, na szczęście pojawiają się rzadko. Spędzam dzień leniwie. Mąz dostał książkę Zawitkowskiego - "Mamo tato co ty na to" i zaczytuję się w niej.
Teraz jestem już po obiedzie - dojadamy wczorajsze ale przed deserem - karpatka i faworki. Ale nie za dużo. W piątek mam wizytę a waga i tak przekroczyła planowe 2kg na miesiąc. A po drodze tłusty czwartek. Masakra....
lenko - dobrze, że się upewniłaś
Morgaine - kciuki zaciśnięte.
eywa - leż i odpoczywaj.