coz, moze ja nie schizowalam na spacerach ;-)
generalnie z ta smiercia lozeczkowa jest tak, ze to zanik oddechu, ktory w odpowiedniej chwili mozna przywrocic. i to robia bodzce zewnetrzne, jakis halas, swiatlo, ruch z zewnatrz, ktory przywraca prace dziecka. na spacerach tych bodzcow jest mnostwo i nie ma chyba przypadku bezdechu na spacerze, ja nigdy nie slyszalam o tym. a w lozeczku cisza, spokoj, i dziecko nieraz po prostu jakby zapomina oddychac. po to jest to urzadzenie, ktore wydaje sygnal, zeby raz, pobudzic dziecko ostrym dzwiekiem, dwa, zawolac rodzica, zeby wzial dziecko na rece i pobudzil plucka do pracy, wystarczy nieraz sam ruch.
a malutki to on nie jest, z tego, co widac na zdjeciu. nie wiem, wyobrazasz sobie chodzic ciagle z mikrofonem wpietym w ubranie, jak maja w tv? nieraz slyszalam, ze to strasznie niewygodne.. i to jeszcze tak blisko ciala, w pieluszke.. jakos mi sie ta idea nie widzi po prostu, ale to kazdy ocenia po swojemu :-) na pewno uzyteczne jest, skoro ktos to wymyslil i ktos to kupuje :-)
a to jest na baterie, tak? a jak one stana? ;-) to troche gorzej, angelcare jest na zasilanie + baterie, czyli w razie awarii pradu dziala na baterie. i do tego ma te nianie wbudowana, ze w kazdej chwili i z kazdego miejsca w domu uslyszysz.