Co tu tak pusto?
Jestem po zebraniu w żłobku.
Mała śpi, a ja siedzę i ryczę. Ogólnie żłobek jak żłobek. Luksusem nie powala, widać, że miasto jakoś szczególnie nie inwestuje, ale to nie jest najważniejsze. Personel miły, można przynosić ściągnięte mleko, jest kącik do karmienia, są różne imprezy (jasełka, bale, festyny), maluchy do roku śpią na tarasie (do temperatury -10), starsze chodzą na spacery nawet w deszcz, bawią się w basenach w ogrodzie, jest dietetyczka, która przekonała mnie do samodzielnego gotowania dla Małej, są pielęgniarki, widziałam uśmiechnięte dzieci. Więc wszystko wygląda jakoś względnie, a ja i tak ryczę. A na zebraniu w kółko powtarzali o nastawieniu. Do tego dali do poczytania taką książeczkę i tam są takie słowa: nie przydeptuj moich skrzydeł, jeśli mówisz, dziecku "wiem, że potrafisz", nie opowiadaj równocześnie, że się boisz, gdy zapewniasz "zrobisz dobrze", nie płacz za drzwiami, jeśli zapewniasz "poradzisz sobie", nie pozwalaj bym niechcący słyszał, jak bardzo się o mnie martwisz... I ogólnie, w ten deseń. A ja czytam i ryczę, bo właśnie tego się boję, że taka będę. Na razie właśnie jestem.
No ale muszę się ogarnąć. Mam na to dwa miesiące.
Idę dla "relaksu" poprasować.