reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Lekarz mimo wskazań medycznych odmawia zaplanowania cesarki

Dołączył(a)
27 Sierpień 2015
Postów
9
Miasto
Gdańsk
Jestem lekko skołowana. Zbliża mi się termin porodu, cały czas nastawiałam się na poród siłami natury uznając wszelkie jego pozytywne aspekty dla dziecka i matki. Mam sporą wadę wzroku (-10, -8+astygmatyzm), do tej pory wszyscy mówili że nie ma się czym przejmować, bo przeciwskazaniem do porodu sn są tylko ewentualne zwyrodnienia siatkówki. By upewnić się, czy mogę rodzić naturalnie, udałam się do okulisty i otrzymałam od niego zaświadczenie o istnieniu zmian zwyrodnieniowych na siatkówce, o jej "ścieńczeniu", co przy dużym wysiłku może doprowadzić do odwarstwienia siatkówki. Zaświadczenie pokazałam lekarzowi prowadzącemu ciąże, który uznał zaświadczenie, jednak stwierdził, że nie zrobi mi cesarki "na zimno", tak zwanej planowanej. Nakazał za to, bym do operacji stawiła się z własną akcją skurczową.
Tu pojawia się moja obawa. Szpital mam oddalony o 50 km od miejsca zamieszkania. Jestem pierwiastką, pocieszam się, że akcja skurczowa może nie zabrnąć aż tak daleko, zanim dojadę do szpitala. Ale jeśli zabrnie daleko, jak poinformował mnie mój lekarz, urodzę w sposób naturalny. Z całym ryzykiem utraty wzroku, jakie się z tym wiąże.
Przyznam, że cała rozmowa skołowała mnie na tyle, że spuściłam uszy po sobie i uznałam słuszność argumentów, o tym że kiedy pojawi się moja własna akcja skurczowa, będzie wiadomo, że dziecko jest gotowe, że jest to lepsze dla organizmu dziecka, pobudza hormony etc. I że jeśli dziecko będzie pchało się na świat, to znaczy że tak musiało być i urodzę naturalnie, bo może nic się nie stanie.
Cały czas jednak myślę o drodze, którą muszę przebyć z domu do szpitala, o przebijaniu się przez izbę przyjęć, na której każda ciężarna jest traktowana jak zło konieczne i machaniem na dzień dobry świstkiem, że mam mieć cesarkę tudzież modleniu się, by było komu ciąć. Nie podoba mi się to wszystko. Drogie Mamy, czy ja muszę się na to zgadzać? Jaką mam alternatywę? Czeka mnie ostatnia wizyta u ginekologa, zamierzam z nim o tym rozmawiać, jednak obawiam się że go nie przekonam,
Najbardziej dobija mnie, że ta cesarka to nie był mój wymysł, zaświadczenie jest w pełni poparte wskazaniami, a i tak muszę błagać by mi ją wykonano. Uważam, że ryzyko jest dla mnie za duże, nie muszę chyba nikomu tłumaczyć, że wzrok jest ogromnie ważny. Przy swojej wadzie już czuję ogromny dyskomfort, nie wyobrażam sobie że mogę go stracić całkowicie.
Próbowałam nawet tłumaczyć to sobie w ten sposób, że lekarz prowadzący widząc zaświadczenie nie narażałby mnie na takie ryzyko, wiedząc że może za to odpowiedzieć. Chwilę potem jednak uświadomiłam sobie, że w najprostszy sposób może wyprzeć się faktu, iż widział zaświadczenie, ponieważ nie wprowadził go do mojej kartoteki, nie uczynił wzmianki o nim na karcie ciąży.
Czy ktoś spotkał się z podobną sytuacją?
 
reklama
Ja bym porozmawiała z ordynatorem. I popieram to,co napisała Kitki.

Ja miałam nieplanowaną cesarkę bez akacji skurczowej, ale z ratowaniem życia dziecka (spadek tętna na ktg). Syn jest zupełnie normalnym, zdrowych chłopczykiem. Nie miał jakiegoś syndromu dziecka płaczącego, niespokojnego po cc czy jak to tam się mówi :)

Niestet ytrzeba walczyć o siebie. nikt tak o Ciebie nie zadba jak Ty sama.

Pamietaj gin jest dla Ciebie a nie Ty dla niego i czasem trzeba im o tym przypombiec.

DOKŁADNIE !!!!!!:tak::tak::tak::tak::tak::tak::tak:
 
reklama
Caroline04, ponad miesiąc temu sama doświadczyłam cesarki w ostatniej chwili, tzn. ostatecznie lekarz wyznaczył mi termin zgodnie z usg, ale akcja porodowa zaczęła się w noc poprzedzającą więc stało się tak jak lekarz mi życzył, poród rozpoczął się naturalnie ( poród drugi, pierwszy także był zakończony cesarką).

Mieszkam w Krakowie i "żeby było ciekawiej", tego dnia o 6 rano na drodze dojazdowej do centrum miasta gdzie znajduje się wybrany szpital, były zaskakujące korki, na tyle duże że skończyły się wzywaniem karetki. Były takie momenty, że myślałam że gram w jakimś tragicznym filmie: na pasie środkowym zapchanej trzypasmówki, gniotąc się z olbrzymim brzuchem wbijam paznokcie w skórzane siedzenie samochodu a przez szybę oglądają mnie pasażerowie stojącego obok autobusu, a mój mąż się poci z nerwów bo akcja porodowa cały czas gna....

Uzupełnię, że obudziłam się z akcją skurczową co 5 minut, czekając na karetkę w korku - miałam już skurcze co 2 minuty.


Tak, musiałam przejść przez izbę przyjęć, rano było mnóstwo ludzi, ale że byłam z karetki a mój lekarz prowadzący to ordynator, to po ok. godzinie ( ktg, badanie ginekologiczne razy dwa, ankieta, potwierdzanie czy na pewno chcę cesarkę skoro pierwsza była 6 lat temu itd.) wylądowałam na oddziale porodowym, tam znowu ankiety, ktg, późne pobranie krwi, wyniki nie przyszły na czas dzięki czemu miałam znieczulenie ogólne ( wspaniale się po nim czułam i oczywiście nie czułam nic w trakcie operacji).

W sumie minęły ok. 2 godziny od momentu pojawienia się w szpitalu do pojawienia się mojej dzidzi na świecie. W drodze na stół operacyjny wyprzedziłam inne dwie mamy, które musiały mnie przepuścić, bo moja akcja była zbyt zaawansowana.
Poród i opiekę wspominam bardzo dobrze, ale sam dojazd do szpitala był koszmarny.


Także na podstawie własnego doświadczenia uważam, że powinnaś być znacznie bliżej szpitala ( ja miałam ok. 12 km do przejechania ).
Twój stres jest także istotny i wpływa zarówno na Ciebie jak i na dziecko oraz akcję porodową;
Pytanie czy Twój szpital nie ma oddziału patologii ciąży, na który mogliby Cię przyjąć na kilka dni przed terminem?
Na trasie 50km może się wiele rzeczy wydarzyć i założenie Twojego lekarza że na pewno zdążysz jest co najmniej naiwne.

Mój mąż w trakcie dojazdu najadł się stresu tak dużo, że po wszystkim stwierdził, że na kolejny raz jeśli się nam zdarzy, będzie nalegał na wcześniejszy termin cesarki, albo na wcześniejsze umieszczenie mnie w szpitalu - czego ja z kolei wolę unikać.

Myślę też, że jeśli pojawiłabyś się z pisemnym skierowaniem na cesarkę w innym dobrym szpitalu, możesz spokojnie liczyć na wykonanie operacji. I ja na Twoim miejscu, jeśli nie miałabym zaufania do lekarza, chyba bym w ten sposób postąpiła, czyli zgłosiłabym się na kilka dni przed porodem do innego szpitala, pokazała papiery i poprosiła o termin oraz o pozostawienie na oddziale patologii ciąży.

Życzę Ci udanego porodu, udanej cesarki i zdolnego lekarza.
 
Sonia co za historia! Dobrze, że zdążyłaś. Nawet nie chcę myśleć ile stresu to Cię kosztowało! I męża też

he, he , mój mąż zawsze podsumowuje nasze przeżycia w ten sposób, że u nas nigdy nie może być zwyczajnie. Dojazd na poród był na ostro, ale potem już wspaniale. Mój lekarz spisał się na medal, sprawność po jednej dobie, świetna opieka pooperacyjna.

Oby Caroline04 miała także udane powitanie bobaska.
 
Dziewczyny, jestem po wizycie. Przedstawiłam swoje obawy i osiągnęliśmy pewien kompromis. Dostałam wpis w kartę ciąży o zaświadczeniu, więc lekarz się pod tym podpisuje. I dostałam termin cesarki, jeśli nic się nie wydarzy, dzień po terminie z USG mam się zgłosić do szpitala. Niepewność pozostała, ale mam już coś, czego mogę się kurczowo trzymać. Plus moja wzmożona czujność.

Dziękuję wszystkim ogromnie za rady i poświęcony czas, dodałyście mi otuchy na tyle, że nie bałam się odezwać myśląc że wyjdę na paniusię, która chce sobie ustalić termin wg wskazań numerologii tudzież innych tego typu i poród chce mieć jak najbardziej wygodny dla siebie.

Drogie Mamy, a propos tej wzmożonej czujności jeszcze. Są sytuacje tak zwane alarmujące, które nie pozwalają raczej na spokojne udanie się na porodówkę własnym autem. Mam jeden szpital z oddziałem położniczym bliżej domu, ale jest on fatalny, leżałam tam na patologii ciąży, nawet brak słów na opisywanie tu tego wszystkiego, dlatego decyzja o porodzie w tym docelowym szpitalu zapadła szybko. Jednak ustaliłam z lekarzem, że w sytuacji zagrożenia nie oglądam się na nic i jadę tam albo wzywam pogotowie by po mnie przyjechało. Lekarz mówił tylko o ewentualnym krwotoku, że wtedy już nie ma się co oglądać. Jest coś jeszcze? Np. kolor wód płodowych - zielony?
 
U mnie ruchy dziecka - nie mogły być zbyt gwałtowne i zbyt słabe. Musiałam byc czujna od 32 tygodnia ciąży, bo już wtedy wiedzieliśmy, ze syn ma 2 pętle na szyi z pępowiny.

Powodzenia!
 
moja siostra tewz miala ciekawie.. na poczatku sie bala i chciala rodzic przez cesarskie ciecie.. jak juz sie tremin zblizal to chciala jednak naturalnie.. no ale niestety wyniklo zagrozenie, bo tetno dziecko bylo slabe i zrobili jej cesarke. grunt,ze wszystko dobrze sie skonczylo dla niej i dla dziecka
 
kolor wód płodowych, krew, zbyt rzadkie albo niewyczuwalne ruchy dziecka lub jeśli czujesz że porostu jest coś nie tak lepiej pojechać za szybko niż za późno
 
reklama
Jun-ie wytrzymałabyś :tak: Ale fakt - to były dwa bardzo stresujące miesiące. Starałam się myśleć pozytywnie. Z każdą pierdołą biegałam do lekarza, żeby sprawdzić czy jest ok. Dwa razy leżałam na obserwacji w szpitalu. Otwarcie mówiłam lekarzom, że boję się porodu sn, jednak samo owinięcie pępowiną nie jest wskazaniem do cc. A ja wpadałam w panikę jak pomyślałam, że mam przeć, a dziecko ma dwie pętle na szyi. Ale wiele dzieci jest owiniętych pępowiną i lekarze dowiadują się o tym podczas porodu :-p
Przed porodem leżałam dwa tygodnie w szpitalu. Naoglądałam się różnych sytuacji i wiedziałam, że jestem bezpieczna. Lekarze jak tylko widzieli, że poród sn nie idzie dobrze to od razu interweniowali.
Dodatkowo podczas mojego pobytu w szpitalu urodził się chłopczyk, który miał 3 pętle z pępowiny na szyi i poród przebiegł wzorowo :tak:
Zaufałam lekarzom i ustaliliśmy, że spróbujemy sn, a jak będzie zły zapis ktg podczas porodu to zrobią cc.
Mój syn jednak zdecydował inaczej :-p Na zwykłym kontrolnym ktg tętno dziecka spadło do 60. 20 minut później był już na świecie. I całe szczęście. Okazało się, że syn miał dwie pętle z pępowiny na szyi, jedną na nodze i do tego ułożenie potylicowe tylne. Szanse na szczęśliwy poród sn bardzo małe. I tak i tak skończyłoby się cc.

Niestety nie wiem, co to skurcz i jak wygląda poród sn. Ale wszystko przede mną. Kiedyś :biggrin2:
 
Do góry