Jestem już :-)
Powiem Wam, że w tym wszystkim co nas spotkało w zeszłej ciąży, ogromnym szczęściem było poznanie tego lekarza, co dziś u niego byłam.
Co prawda u siebie w Swansea mam dobrą opiekę, ale tam, na wizycie u niego czuję że jemu na prawdę zależy.
Od początku tu, u mnie mówili,że wizyty w Cardiff nie są konieczne, bo przecież dziecko ma się dobrze. Ja uparcie wnosiłam jednak o Cardiff. Miałam racje. Pan doktor dziś powiedział , że nie ma 100% gwarancji na to,że Kaję zabił wirus. Możemy tak sądzić biorąc pod uwagę wszystkie inne badania, jakie wtedy były zrobione oraz inne czynniki, takie jak poprzednie ciąże, ale nie możemy wykluczyć,że było coś jeszcze, czego już nie zdążyliśmy zbadać. Dlatego on jak najbardziej traktuje tę ciążę, jako ciąże pod szczególnym nadzorem i uważa,że biorąc pod uwagę wszystkie moje przypadłości z tamtego czasu (cholestaza, zatrucie ciążowe itd) podejmuje się prowadzenia mojej ciąży i cieszy się,że wracam do niego :-) Co ciekawe, fakt przebytych cesarek jest u niego na końcu, jeśli chodzi o zagrożenia, ale oczywiście i to będzie monitorowane wraz z przebiegiem ciąży. Od 25tc ścisła kontrola w postacie regularnych badań krzepnięcia i wątroby. Usg połówkowe mimo,że mam wyznaczone u siebie za 3 tygodnie, on chce sam zrobić swoje za dwa. Echo serca co wizytę od usg połówkowego. Nie możemy obierać jako pewnik,że to co się stało poprzednio było tylko przypadkiem.
Z mojej strony wielka ulga. Byłam pewna,że większą uwagę będą przywiązywać w Cardiff dopiero w późniejszej ciąży, ale znowu mnie pozytywnie zaskoczyli.
Nasze maleństwo rośnie idealnie. Nadal nie wiemy jakiej płci jest nasz Skarb, ale na prawdę nie ma to znaczenia. Zwłaszcza, kiedy dokładnie rok temu, w ten sam dzień wieści mieliśmy w Cardiff okrutne. Pan doktor nas doskonale pamięta i sam powiedział,że choćby za każdym razem miał mówić,że wszystko dobrze, to chce te ciąże prowadzić :-)
No i dziś dla odmiany mamy twarzyczkę naszego kosmity
