Witajcie. U Nas ok, dzien jak codzien w miejskin szpitalu. Ale zaczniejmy od soboty, wiec bylo tak: od 17tej zaczely sie lekkie skurcze, o godz. 19 tej skurcze mialam juz co 10 min. I bylyy juz dosc silne... Gdy trafilam do szpitala na Zelazna (nie polecam tego szpitala) to skurcze byly co 3-5 min. Dali mi cos na skurcze ale po nich sie pogorszylo. Zrobili Usg na ktorym wyszlo, ze maly wazy 2460g. Potem ze wzgledu ze (nie mialam kasy) odeslali mnie do szpitala na Kasprzaka. Tu przyjeli mnie odrazu. Polozyli na sale porodowa i non stop podawali kroplowki, leki itp. W niedziele rozwarcie zaczelo postepowac, wiec stwierdzili, ze nie ma na co czekac i mialam cc. Filipek urodzil sie o 15:53 z waga 2359 i 48cm dostal 9-10 punktow. Ja po 5 godzinach wstalam. Jade jeszcze czasem na przeciwbolowych ale jest lepiej i to duzo. Maly od wtorku jest ze mna. Karmie go piersia lub czasem butelka ale moim mlekiem.
Teraz pisze do Was od dziewczyny z sali. Jak bede mogla to jeszcze do Was zajrze. Buziaki