reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Bycie rodzicem to codzienna przygoda pełna wyzwań, ale też pięknych chwil. Chcemy poznać właśnie te momenty, które sprawiają Ci największą radość! Napisz w kilku zdaniach , co najbardziej cieszy Cię w rodzicielstwie, a możesz wygrać atrakcyjne nagrody ufundowane przez Bella Baby Happy 💛<

reklama

Maj 2013 :):)

no moze i tak, ale czy tak daleko to nie wiem, dzisiaj 20 km a najdluzej go nie ma w domu dwa dni, wiec...:-D


ale ja chyba w ogole tej dyskusji nie cyknelam..i ZAPO o co Tobie chodzi tez bym chetnie posluchala:-)
 
Ostatnia edycja:
reklama
Spróbuję, choć nie wiem, czy uda mi się wyłożyć to precyzyjnie i zrozumiale :-D

Czasem jest tak, że chcę zrobić coś bez dziecka (np. upić się z przyjaciółką, iść na imprezę lub do kosmetyczki itp chodzi mi o sytuacje w których dziecko albo nie powinno uczestniczyć, albo będzie utrudnieniem w jakims sensie) ale się nie da, albo jest to bardzo utrudnione.
A partner nie ułatwia...
Np. Mąż: -jak to wychodzisz z koleżanka ja się na dzis umówiłem mówiłem ci X dni temu (terefere :dry:).
- Kochanie wrócę dzis później z pracy (dokładnie wtedy kiedy mam plany)

Kurde cięzko mi to sensownie napisać. Ogólnie mój chłop ZAWSZE swoje plany zawodowo/ towarzyskie postawi nad moje. A nie zawsze moje "wielkie wyjście" jest tak ważne żeby wymagało zaangażowania koleżanki/ babci/niani nie mamy.
W ten sposób zamiast liczyć na siebie i tak się zorganizować od początku, do końca liczę na chłopa. A ten przez swoje różne plany i spontany mnie ogranicza i stopuje.

Nie liczyć na chłopa całkowicie jest mi trudno - bo przecież go po coś mam i piorę te skarpetki jego nie :confused:

Nie wiem, czy mnie zrozumiecie...
 
Noirel.. na rozstępy polecam kupić "maść na blizny" z apteki... aptekarki napewno poradzą....

Zapominajka.. ja mam zawsze inny tryb umawiania sie z przyjaciółkami na wyjscie. pytam R czy w danym tygodniu ma jakies plany... on mi wtedy odpowiada tak albo nie... i jeśli nic nie ma, to mam kalendarz w którym wpisuje termin wyjscia i chłop moj wie ze jesli sie umowi na ten sam dzien czy wieczor to idzie z dzieckiem lub musi załatwic do niego opieke.
Jakos nie wyobrazam sobie takich sytuacji jak u ciebie.. niestety to tez zalezy jak sobie "faceta wychowasz"
 
aj z tym wychowywaniem faceta to też są schody jak stąd do nieba. mój nigdy nie stał na przeszkodzie, bo w sumie nie potrzebujemy wychodzić oddzielnie ale jak już to nikt nikomu w tym nie przeszkadza a jak siedział rok w delegacji to korzystałam z "usług" mamy. mam swoje auto to może przez to jestem bardziej niezależna.

M jest pracoholik i zupełnie niereformowalny ale nie mam za złe bo ja nie pracuję a kasa na ulicy nie leży. poza tym po latach małżeństwa marzę raczej o spokojnych wieczorach z ukochanym a nie imprezkach-popijawach.

cytrynka Twój już się wyszalał (mój chyba też), dlatego teraz jest dla ciebie taki dobry i nie stawia swoich przyjemności ponad ciebie- oby tak zawsze a szczęścia dozgonnego zaznasz:)
 
Spróbuję, choć nie wiem, czy uda mi się wyłożyć to precyzyjnie i zrozumiale :-D

Czasem jest tak, że chcę zrobić coś bez dziecka (np. upić się z przyjaciółką, iść na imprezę lub do kosmetyczki itp chodzi mi o sytuacje w których dziecko albo nie powinno uczestniczyć, albo będzie utrudnieniem w jakims sensie) ale się nie da, albo jest to bardzo utrudnione.
A partner nie ułatwia...
Np. Mąż: -jak to wychodzisz z koleżanka ja się na dzis umówiłem mówiłem ci X dni temu (terefere :dry:).
- Kochanie wrócę dzis później z pracy (dokładnie wtedy kiedy mam plany)

Kurde cięzko mi to sensownie napisać. Ogólnie mój chłop ZAWSZE swoje plany zawodowo/ towarzyskie postawi nad moje. A nie zawsze moje "wielkie wyjście" jest tak ważne żeby wymagało zaangażowania koleżanki/ babci/niani nie mamy.
W ten sposób zamiast liczyć na siebie i tak się zorganizować od początku, do końca liczę na chłopa. A ten przez swoje różne plany i spontany mnie ogranicza i stopuje.

Nie liczyć na chłopa całkowicie jest mi trudno - bo przecież go po coś mam i piorę te skarpetki jego nie :confused:

Nie wiem, czy mnie zrozumiecie...

dobra, cyknelam...to ja o czyms innym mowilam, ja mowilam, ze chlop nie powinien ograniczac w sensie: "nie wolno ci tego czy tego, zadnych rozowych gaci i z ta kolezanka nie gadasz"..apropos, to my mielismy troche taki problem, napewno pamietasz...a wszystko sie zmienilo wlasnie przez to, ze zaczelismy ze soba byc , w domu...a nie na lotniskach i w przelocie

a ograniczenia wynikajace z zycia sa i beda zawsze, czlowiek musialby zyc na bezludnej wyspie, a i tam to pewnie nie do konca, bo np :"ja chce na plazy na golasa lezec a ekipa pawianow ma akurat zawody wedkarskie na tej plazy"..

a takie ograniczenia wynikajace ze zlej woli pana Pana, czy zlosliwosci lub niecheci wspolpracy sa beeeeeeeeeeeeeeeeeee:dry:
 
Mhm, czyli po części już rozumiem, o co Wam chodzi, ale wciąż tak nie do końca... Pewnie tak już zostanie ;-)

Chociaż tak mi przyszło do głowy, że gdy powiedziałam wczoraj W., że chcę iść w lutym na pokaz chippendales do Sopotu, to powiedział, że po jego trupie :-D Podejrzewam jednak, że gdyby on chciał iść do klubu ze striptizem, zareagowałabym tak samo :-D


Kartagina, wyszalał wyszalał i to tak, że momentami włos mi dęba staje, gdy słucham, bo młodość i lata "do trzydziestki z groszami" miał pełne wrażeń i to wcale nie takich "ogólnodostępnych". Zupełnie inna liga. Może z tego względu układa nam się tak dobrze, bo ja należę do "nudziarzy - domatorów", dla których każde wyjście to wydarzenie - prawdopodobnie dlatego tym mocniej je doceniam. Podejrzewam, że gdybym znów była nastolatką, zachowywałabym się zgoła inaczej...
 
Ostatnia edycja:
Kartagina moj tez jest pracoholikiem hyhyh..:) a co do wychowania faceta to mam na mysli kwestie dogadywania sie we wszystkim... faceci czesto nie są tego nauczeni, zazwyczaj są egoistami, niestety mają tak w naturze. Trzeba ich nauczyc tego, ze mają taką samą odpowiedzialnośc a kobieta ma takie samo prawo do chwili wypoczynku od dzieci, domowych obowiazków jak on, ze ma tez prawo bys ię odprezyc, spotkac z przyjaciołmi itd itd...

My teraz walczymy o wspolne spedzanie czasu, bo wyjscia indywidualne mamy dopracowane... ale wspolne wyjscia to jzu najwiekszy problem...
 
U nas głównie praca A. jest "przeszkodą" w realizacji niektórych planów. I żaden kalendarz mi tu nie pomoże :dry:
Nie mogę powiedzieć, że mąż mi zabrania czegokolwiek, bo nigdy tak nie było. Bardziej chodzi o czas.
 
ograniczenia które sami sobie stawiamy,są pozytywne,świadczą o naszej dojrzałości i że zależy nam na drugiej osobie.tak samo jest z dzieckiem,od nas samych zależy jak dalece nasze ograniczenia "pójdą". Fakt,faktem,że babcia,siostra czy inna zaufana osoba jest niezbędna by tych ograniczeń było mniej:-)

przypomniałam sobie sytuacje kiedy miałam bilety do teatru i zaproponowałam koleżance żeby ze mną poszła,na co On ( mając córkę lat 9 i mameę mieszkającą piętro niżej ) że nie,bo jakby to wyglądało jakby ona poszła sobie do teatru a dziecko zostawiła u babci"...dla mnie masakra!!!
 
Ostatnia edycja:
reklama
No właśnie chyba praca ogranicza najbardziej. Mój Małż pracuje od 8-17 i co drugą sobotę 8-13. Dlatego, jak chcę gdzieś iść, to muszę prosić moich Rodziców, bo po 17 to już mało co jest otwarte... Ale co do wyjść z koleżankami, to zawsze się umawiamy i jeszcze nigdy się nie zdarzyło, że mi "nie pozwolił". Ja też mu nie zabraniam wychodzić na piwko. A w ogóle, to zdarza się nam to jednak rzadko...
 
Do góry