Muszelka05
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 30 Maj 2009
- Postów
- 333
Ja tez jestem "tylko" macocha nastolatkow (17,19, 21 lat dzisiaj) a dzieci obecnie mieszkaja z matka. Teraz sa u nas na weekendy, ferie itp. Ale do niedawna bylo inaczej. Kiedy je poznalam jeszcze byly "dziecmi". Kiedy urodzila sie nasza corka (4 latka) to smialam sie, ze wiecej wiem o wychowaniu nastolatkow niz przewijaniu maluszka. Generalnie musze przyznac, ze trudno radzic cos komus innemu, bo kazde dziecko jest inne, kazda sytuacja, kazda rodzina. Ja widze, ze kazde z "naszych" dzieci przechodzilo/przechodzi to inaczej.
Moje spostrzezenia:
1. Wychowanie nastolatka niewiele sie rozni od wychowania 3-lataka. Kazdy z tych okesow to wejscie w nowy etap zycia, ktory wiaze sie z zagubieniem, buntem, niesfornoscia itd. I tak jak z 3-latkiem, przy nastolatku podstawa to konsekwencja! Nastolatki wbrew pozorom potrzebuja poukladanego zycia. Czyli - rutyn. Im wczesniej sie je wprowadzi - tym lepiej. To ich azyl. W calym tym chaosie emocjonalnym i hormonalnym maja taka sama jak male dzieci potrzebe posiadania takie azylu, do ktorego sie ucieka. Maluchy uciekaja w ramiona mam, nastolatek tego nie zrobi.
2. Nastolatek MUSI miec swoje obowiazki. I trzeba je od nich egzekwowac. Ale na zasadzie kija i marchewki a nie rezimu. Brak obowiazkow jeszcze badziej rozleniwia.
3. Wszyscy rodzice zazwyczaj mowia, ze duzo rozmawiaja ze swoimi dziecmi. Pytanie tylko jak z nimi rozmawiaja. Nie mozna z nastolatkiem byc "kumplem", bo nim sie nie jest. Jest sie rodzice i warto o tym pamietac. Ale tez nie jest sie Panem nikogo, nawet swojego dziecka. Umiejetnosc rozmawiania z nastolatkiem to fundament dobrych relacji. Trudno tu cos radzic bo kazde dziecko jest inne, ale wazne jest aby dziecka nie "dusic" tymi rozmowami. Czasem warto zaakceptowac to "No!", "Dobra!""Nie wiem" "Pozniej". Czasem warto pokazac jak to wyglada i samemu tak odpowiedziec, ale wtedy kiedy im zalezy na konkretnej odpowiedzi. Ale w takiej sytuacji trzeba szybko wyjasnic, ze to byl tylko pokaz i zaraz odpowiedziec wlasciwie. Rozmowy na wiekszosc tematow powinny odbywac sie w 4 oczy! Warto tez pamietac, ze jesli rodzic nie dzieli sie swoimi problemami z dzieckiem (oczywiscie w pewnych granicach) to ono nie ma z kogo brac przykladu. Taka szczera rozmowe szybciej sprowokowac zaczynajac od siebie.
4. U nas bardzo sprawdzilo sie dawanie luzu i zaufanie. Ale wszystko pod niewidzialna kontrola. Dopiero zlamanie zaufania powodowalo utrate luzu. Dzieciaki do dzis staraja sie dmuchac na zimne.
5. Od dziecka powinno sie miec jasne zasady: to Twoje, to nasze! Porzyczanie sobie roznych rzeczy czesto doprowadza, ze mlody czlowiek zaczyna tego naduzywac. Jesli od poczatku jest zasada - nie ma tematu!
6. Czasem lepiej dac dziecku sie sparzyc - ale pod nasza kontrola. Jak najstarszy zacza pic to poszlam z nim na dyskoteke i uchlalismy sie na amen. Oczywiscie ja oszukiwalam i kiche robilam na pokaz. Jego za to tak spilam, ze dluuugo ni mogl patrzec na alkohol :-)Oczywiscie, nie ze wszystkim tak sie da. Ale warto wykorzystac te mozliwosci. Tak samo bylo z nauka "bezpiecznego" sexu. Maz zabral najsterszego do klubu go-go. Troche sie pogapili a potem maz zaczal mu pokazywac, i tlumaczyc, ze ta "pani" teraz tanczy dla tych facetow, bardzo mozliwe, ze potem bedzie z nimi uprawiac seks. Wszystkimi. Potem wroci i to samo bedzie robic moze z tymi, ktorzy siedza obok. I tak jest w zyciu - nigdy nie wiesz kto byl przed Toba! Z rozmowami o ciazy nie bylo problemu. Akurat wtedy urodzila sie Misia i sami widzieli jak sie nasze zycie (ich tez!) zmienilo. Dla nich chwilowo - dla nas na zawsze!
Dobra tyle tym razem, bo i tak to skutkowalo u nas. Nie wiadomo czy poskutkuje u innych. Ale moze komus dam do myslenia. Powiem Wam tylko, ze wszelkie bledy, ktore popelnilismy z najstarszym synem (najczesciej w dobrej wierze i z obawy przed buntem!) mszcza sie na nas caly czas. I na nas, i na nim. Natomist pewne zmiany przy mlodszym pozwolily na to, ze wlasciwie nie bylo zadnych problemow. Teraz przyszdl czas "corki" - dziewczynka to tez zupelnie inna bajka! Wydaje mi sie, ze z dziewczynkami jest trudniej. Te burze hormonalne bardziej na nie oddzialywuja. No, ale to moze tylko nasz "egzemplarz", ktory jest oporniejszy. Jednak musze przyznac, ze problemy byly/sa tylko z najstarszym synem. Pozostala dwojka poprostu ma humory. Ja tez je mam, nie mowiac o moim mezu
Moje spostrzezenia:
1. Wychowanie nastolatka niewiele sie rozni od wychowania 3-lataka. Kazdy z tych okesow to wejscie w nowy etap zycia, ktory wiaze sie z zagubieniem, buntem, niesfornoscia itd. I tak jak z 3-latkiem, przy nastolatku podstawa to konsekwencja! Nastolatki wbrew pozorom potrzebuja poukladanego zycia. Czyli - rutyn. Im wczesniej sie je wprowadzi - tym lepiej. To ich azyl. W calym tym chaosie emocjonalnym i hormonalnym maja taka sama jak male dzieci potrzebe posiadania takie azylu, do ktorego sie ucieka. Maluchy uciekaja w ramiona mam, nastolatek tego nie zrobi.
2. Nastolatek MUSI miec swoje obowiazki. I trzeba je od nich egzekwowac. Ale na zasadzie kija i marchewki a nie rezimu. Brak obowiazkow jeszcze badziej rozleniwia.
3. Wszyscy rodzice zazwyczaj mowia, ze duzo rozmawiaja ze swoimi dziecmi. Pytanie tylko jak z nimi rozmawiaja. Nie mozna z nastolatkiem byc "kumplem", bo nim sie nie jest. Jest sie rodzice i warto o tym pamietac. Ale tez nie jest sie Panem nikogo, nawet swojego dziecka. Umiejetnosc rozmawiania z nastolatkiem to fundament dobrych relacji. Trudno tu cos radzic bo kazde dziecko jest inne, ale wazne jest aby dziecka nie "dusic" tymi rozmowami. Czasem warto zaakceptowac to "No!", "Dobra!""Nie wiem" "Pozniej". Czasem warto pokazac jak to wyglada i samemu tak odpowiedziec, ale wtedy kiedy im zalezy na konkretnej odpowiedzi. Ale w takiej sytuacji trzeba szybko wyjasnic, ze to byl tylko pokaz i zaraz odpowiedziec wlasciwie. Rozmowy na wiekszosc tematow powinny odbywac sie w 4 oczy! Warto tez pamietac, ze jesli rodzic nie dzieli sie swoimi problemami z dzieckiem (oczywiscie w pewnych granicach) to ono nie ma z kogo brac przykladu. Taka szczera rozmowe szybciej sprowokowac zaczynajac od siebie.
4. U nas bardzo sprawdzilo sie dawanie luzu i zaufanie. Ale wszystko pod niewidzialna kontrola. Dopiero zlamanie zaufania powodowalo utrate luzu. Dzieciaki do dzis staraja sie dmuchac na zimne.
5. Od dziecka powinno sie miec jasne zasady: to Twoje, to nasze! Porzyczanie sobie roznych rzeczy czesto doprowadza, ze mlody czlowiek zaczyna tego naduzywac. Jesli od poczatku jest zasada - nie ma tematu!
6. Czasem lepiej dac dziecku sie sparzyc - ale pod nasza kontrola. Jak najstarszy zacza pic to poszlam z nim na dyskoteke i uchlalismy sie na amen. Oczywiscie ja oszukiwalam i kiche robilam na pokaz. Jego za to tak spilam, ze dluuugo ni mogl patrzec na alkohol :-)Oczywiscie, nie ze wszystkim tak sie da. Ale warto wykorzystac te mozliwosci. Tak samo bylo z nauka "bezpiecznego" sexu. Maz zabral najsterszego do klubu go-go. Troche sie pogapili a potem maz zaczal mu pokazywac, i tlumaczyc, ze ta "pani" teraz tanczy dla tych facetow, bardzo mozliwe, ze potem bedzie z nimi uprawiac seks. Wszystkimi. Potem wroci i to samo bedzie robic moze z tymi, ktorzy siedza obok. I tak jest w zyciu - nigdy nie wiesz kto byl przed Toba! Z rozmowami o ciazy nie bylo problemu. Akurat wtedy urodzila sie Misia i sami widzieli jak sie nasze zycie (ich tez!) zmienilo. Dla nich chwilowo - dla nas na zawsze!
Dobra tyle tym razem, bo i tak to skutkowalo u nas. Nie wiadomo czy poskutkuje u innych. Ale moze komus dam do myslenia. Powiem Wam tylko, ze wszelkie bledy, ktore popelnilismy z najstarszym synem (najczesciej w dobrej wierze i z obawy przed buntem!) mszcza sie na nas caly czas. I na nas, i na nim. Natomist pewne zmiany przy mlodszym pozwolily na to, ze wlasciwie nie bylo zadnych problemow. Teraz przyszdl czas "corki" - dziewczynka to tez zupelnie inna bajka! Wydaje mi sie, ze z dziewczynkami jest trudniej. Te burze hormonalne bardziej na nie oddzialywuja. No, ale to moze tylko nasz "egzemplarz", ktory jest oporniejszy. Jednak musze przyznac, ze problemy byly/sa tylko z najstarszym synem. Pozostala dwojka poprostu ma humory. Ja tez je mam, nie mowiac o moim mezu