Pestka, ja rodzilam w Meksyku... Rzucilo mna o sciane jak nazajutrz po cesarce pielegniarka weszla i kazala sie wykapac, bo za chwile beda mnie wypisywac... Ja sama, bez pomocy, po operacji... 24h po porodzie juz bylam w domu. Dobrze, ze malzon zostal ze mna przez kilka dni, bo bardzo ciezko dochodzilam do siebie po cieciu. Przez dwa tygodnie od operacji chodzilam zgieta wpol... Sama z pewnoscia bym sobie nie poroadzila. Mysle sobie, ze po SN mozna niemal natychmiast wracac do domu (znam dziewczyne, ktore 8h po sn byla w domu...), po cc powinno sie jednak zostac przez kilka dni w szpitalu. Kostak urodzila sie w kwietniu, w samym srodku upalow. W szpitalu bylo bardzo cieplo,. a oni ja w kilka warstw ubran, czapy jakies i kocyki pozawijali... Ja natychmiast rozebralam do pojedynczej warstwy, kocyki wywalilam... Tam sie bardzo przegrzewa dzieci. Lato, pot po tylku leci, a dziec kilka warstw ciuchow, jakies swetry, welniana czapka i jeszcze w gruby koc zawiniety... tak, tak... oni uwazaja ze tak ma byc, bo iinaczej zapalenie pluc, oddech umarlego i wszystkie inne klatwy opadna na dziecko.
Poszlysmy na spacer. Slonce swieci pieknie, -3°, a wieje tak zimny i mocny wiatr, ze po 10 minutach wrocilysmy.