Cześć Ludziska :-) Pisałam jakiś czas temu post pt"partner matki-dość długie może ktoś pomoże"...
Otóż Tak jak pisałam wtedy pokłóciłam się Matka o jej partnera.
Dzięki koleżance dowiedziałam się,że moja matka przyjechała z Niemiec(od piątku do wtorku)...Tak-powiedziała mi koleżanka,że jest moja mama w Polsce!!!
Matka zrobiła ze swojego parodniowego przyjazdu istną tajemnicę i my(jej dzieci:ja siostra i brat) dowiedzieliśmy się przypadkiem,że jest(przypomnę:ja mam 3 dzieci,siostra 3 i brat 2)...Napisałam do mamy,czy jest w Pl,bo nie dowierzałam,koleżance,że widziała moją matkę,a ta by nie dała znać,że jest.Zadzwoniła na drugi dzień!Zapytałam,czy zamierza przyjść,zobaczyć się choć na godzinę z dziećmi(w piątek biegała za nowym telefonem po mieście-była u koleżanki kupić w sklepie) i wiecie co stwierdziła?Że nie,bo musi zakupy zrobić,w poniedziałek iść do lekarza(była od piątku a jedzie we wtorek nad ranem).Nie widziała nas ani dzieci od miesiąca,ale powiedziałam,że jak nie chce to nie...Zadzwoniła do mnie po godzinie,żebym przyszła z dziećmi to posiedzimy dwie-trzy godziny pogadamy,a ona się nimi nacieszy...W tym momencie krew we mnie zawrzała!!!Robi tajemnice,ze swojego przyjazdu,nie chce przyjść do swoich wnucząt a ja mam do niej biec?Żeby siedzieć na ogrodzie 3 godz to ma czas,ale żeby przyjść do dzieci to nie bo zakupy i lekarz(dopiero w poniedziałek)?...Rozumiem,że się pokłóciłyśmy,ale coś takiego?...Wiem,że woli siedzieć z tym swoim "partnerem" niż zobaczyć się ze mną,bo musiałaby przyjść bez niego(pewnie się boi,że zaczęły byśmy się kłócić o niego przy nim),niż choć chwile poświęcić nam swoim dzieciom i wnuczętom.Nawet nie było mi przykro,tylko na maxa się wkurzyłam....
Otóż Tak jak pisałam wtedy pokłóciłam się Matka o jej partnera.
Dzięki koleżance dowiedziałam się,że moja matka przyjechała z Niemiec(od piątku do wtorku)...Tak-powiedziała mi koleżanka,że jest moja mama w Polsce!!!
Matka zrobiła ze swojego parodniowego przyjazdu istną tajemnicę i my(jej dzieci:ja siostra i brat) dowiedzieliśmy się przypadkiem,że jest(przypomnę:ja mam 3 dzieci,siostra 3 i brat 2)...Napisałam do mamy,czy jest w Pl,bo nie dowierzałam,koleżance,że widziała moją matkę,a ta by nie dała znać,że jest.Zadzwoniła na drugi dzień!Zapytałam,czy zamierza przyjść,zobaczyć się choć na godzinę z dziećmi(w piątek biegała za nowym telefonem po mieście-była u koleżanki kupić w sklepie) i wiecie co stwierdziła?Że nie,bo musi zakupy zrobić,w poniedziałek iść do lekarza(była od piątku a jedzie we wtorek nad ranem).Nie widziała nas ani dzieci od miesiąca,ale powiedziałam,że jak nie chce to nie...Zadzwoniła do mnie po godzinie,żebym przyszła z dziećmi to posiedzimy dwie-trzy godziny pogadamy,a ona się nimi nacieszy...W tym momencie krew we mnie zawrzała!!!Robi tajemnice,ze swojego przyjazdu,nie chce przyjść do swoich wnucząt a ja mam do niej biec?Żeby siedzieć na ogrodzie 3 godz to ma czas,ale żeby przyjść do dzieci to nie bo zakupy i lekarz(dopiero w poniedziałek)?...Rozumiem,że się pokłóciłyśmy,ale coś takiego?...Wiem,że woli siedzieć z tym swoim "partnerem" niż zobaczyć się ze mną,bo musiałaby przyjść bez niego(pewnie się boi,że zaczęły byśmy się kłócić o niego przy nim),niż choć chwile poświęcić nam swoim dzieciom i wnuczętom.Nawet nie było mi przykro,tylko na maxa się wkurzyłam....