Wiesz elzii mi też wmawiali że z moimi dziewczynami jest wszystko ok, a ja się upierałam, czułam że nie jest do końca tak jak powinno być. No i po wizycie u neurologa okazało się że mają wzmożone napięcie mięśniowe. Uważam że matka wie najlepiej. Powinnaś męczyć lekarzy. Na początku masz rację USG brzuszka by się przydało.
Jestem zwolenniczką szczepień. W naszych szpitalach bywa taki syf że lepiej chronić dziecko przed tą niebezpieczną i nieuleczalną chorobą. Wystarczy małe zadrapanie, ukłucie, niedokładnie wydezynfekowane narzędzia itp Nie wiadomo co nam się w życiu przytrafi. Po każdym szczepieniu czy też leku może nastąpić reakcja, ale wychodzę z założenia że mądrzejsze głowy od mojej myślały nad tym czy noworodki powinny być szczepione.
Tak, na szczęście czujne oko matki dostrzeże wszystko, tak już nas natura zaprogramowała.
Oglądałam ostatnio archiwalne urywki z dzieńdobrytvn z Zawitkowskim, który uspokajał - wzmożonego/obniżonego napięcia nie da się przeoczyć, mówił, że dziecko jest STALE napięte/rozluźnione, utrudnia lub nawet uniemożliwia to codzienną pielęgnację, nie mówiąc już o noszeniu, zabawie. Generalnie przekaz był taki, że wzmożone napięcie mięśniowe to bardzo poważna dolegliwość, mająca swoje źródło w OUN, a lekarze nadużywają tego określenia dla drobnych nieprawidłowości w ułożeniu ciała, wynikających z niemowlęcego "fizycznego nieprzystosowania" do życia pozapłodowego, które można rehabilitacją, odpowiednimi ćwiczeniami, wyrównać. Też podejrzewałam wzmożone napięcie, ale przeszukałam internet, znalazłam materiały, sprawdziłam odruchy u chłopaków i dałam sobie spokój.
A co do szczepień, to chcę wierzyć, że tak jak powiedziała yenefer "mądrzejsze głowy od mojej myślały nad tym czy noworodki powinny być szczepione", a nie "wiele głów pracowało nad tym, jak dorobić się na szczepionkach wielkiej kasy"

może ktoś pomyśli, że węszę we wszystkim spisek, ale po przeczytaniu kilku artykułów na temat właśnie monopolu farmakologicznego, sponsoringu lekarzy przez firmy farmaceutyczne, dziwnych i tajemniczych badaniach "sponsorowanych" etc etc moje zaufanie do najpoważniejszych organizacji i instytucji, w tym WHO, dramatycznie podupadło.
A to niedobrze, szczególnie dla mojego spokoju ducha
