Hej, od pewnego czasu odczuwam poczucie winy i swoiste wrażenie i przemyślenia które nachodzą mnie wieczorami po całym dniu, że mogłabym więcej i mogłabym być lepszą mamą.
Synek ma prawie 11 miesięcy i od samego początku jestem w nim zakochana po uszy, zajmuję się nim od rana do wieczora każdego dnia i czerpię z tego ogromną radość i satysfakcję ale... ostatnio zaczęłam odczuwać jakieś nierealistyczne oczekiwania względem siebie. Od zawsze byłam wobec siebie bardzo wymagająca a nawet można by rzec - surowa. Samodzielnie szykuję mu wszystkie posiłki, bardzo zroznicowaną i dobrze zbilansowaną dietę, codziennie wychodzę na dwa spacery, jeden z wózkiem, a wieczorny w chuście, śpiewamy, tańczymy, bawimy się zabawkami sensorycznymi ale też wszystkim innym co budzi zainteresowanie (np. zabawa makaronem, robienie grzechotek, rzucanie pluszakami do celu, budowanie z klocków), codziennie robimy kąpiel z bąbelkami, masaż, czytanie albo śpiewanie na dobranoc. Karmię piersią i synek potrzebuje przystawienia do piersi średnio co 3 godziny (uwielbiam to i to sądla mnie najpiękniejszemomenty w życiu). Bardzo chętnie je, jest pogodnym dzieckiem, całe mieszkanie przerobiłam na bezpieczny i kolorowy plac zabaw, robię wszystko żeby się uśmiechał, uwielbia się tulić więc go noszę jak najczęściej. Mam wspaniałego wspierającego męża, teściową oraz mamę które zawsze chętnie pomagają i wszyscy mówią że jestem mamą na medal. Nikt nigdy niczego więcej ode mnie nie oczekuje... oprócz mnie samej. Jak Malutki zaśnie to wieczorami potrafię siedzieć i obarczać się poczuciem winy że ten czas nigdy już nie wróci i mogłam danego dnia więcej z siebie dać.
Wcześniej wieczorami robiłam jogę, czytałam książki przed snem, raz lub dwa razy w tygodniu wyrwałam się na rower, odwiedzali mnie zarówno znajomi i rodzina więc raczej nie była to kwestia braku balansu w życiu.
Czy któraś z Was miała takie odczucia i jak sobie z tym poradziłyście? Oczywiście jeśli "domowe sposoby" nie pomogą to rozważam przedyskutowania tematu z psychologiem.
Z góry dziękuję za wszelkie rady.
Synek ma prawie 11 miesięcy i od samego początku jestem w nim zakochana po uszy, zajmuję się nim od rana do wieczora każdego dnia i czerpię z tego ogromną radość i satysfakcję ale... ostatnio zaczęłam odczuwać jakieś nierealistyczne oczekiwania względem siebie. Od zawsze byłam wobec siebie bardzo wymagająca a nawet można by rzec - surowa. Samodzielnie szykuję mu wszystkie posiłki, bardzo zroznicowaną i dobrze zbilansowaną dietę, codziennie wychodzę na dwa spacery, jeden z wózkiem, a wieczorny w chuście, śpiewamy, tańczymy, bawimy się zabawkami sensorycznymi ale też wszystkim innym co budzi zainteresowanie (np. zabawa makaronem, robienie grzechotek, rzucanie pluszakami do celu, budowanie z klocków), codziennie robimy kąpiel z bąbelkami, masaż, czytanie albo śpiewanie na dobranoc. Karmię piersią i synek potrzebuje przystawienia do piersi średnio co 3 godziny (uwielbiam to i to sądla mnie najpiękniejszemomenty w życiu). Bardzo chętnie je, jest pogodnym dzieckiem, całe mieszkanie przerobiłam na bezpieczny i kolorowy plac zabaw, robię wszystko żeby się uśmiechał, uwielbia się tulić więc go noszę jak najczęściej. Mam wspaniałego wspierającego męża, teściową oraz mamę które zawsze chętnie pomagają i wszyscy mówią że jestem mamą na medal. Nikt nigdy niczego więcej ode mnie nie oczekuje... oprócz mnie samej. Jak Malutki zaśnie to wieczorami potrafię siedzieć i obarczać się poczuciem winy że ten czas nigdy już nie wróci i mogłam danego dnia więcej z siebie dać.
Wcześniej wieczorami robiłam jogę, czytałam książki przed snem, raz lub dwa razy w tygodniu wyrwałam się na rower, odwiedzali mnie zarówno znajomi i rodzina więc raczej nie była to kwestia braku balansu w życiu.
Czy któraś z Was miała takie odczucia i jak sobie z tym poradziłyście? Oczywiście jeśli "domowe sposoby" nie pomogą to rozważam przedyskutowania tematu z psychologiem.
Z góry dziękuję za wszelkie rady.
