reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Tu znajdziesz dzisiejszy LIVE dotyczący uwazności w relacji z dzieckiem. Jak sue przyda - zapraszam :) Do zobaczenia na Instagramie Dołącz, obejrzyj LIVE
reklama

Niestety pani dziecko nie będzie zdrowe...

Anulka kochana przytulam Cię mocno. To czego doświadczyłaś zrozumie tylko ta , która przeszła to samo. Nie ma recepty ani leku na to co czujesz. Blagam Cię tylko mów , pisz o tym jak najwięcej jeżeli potrafisz. Nie zamykaj się w sobie. Jesteśmy tu by Ciebie wesprzeć

Aldo ja nie jestem bohaterską mamą. Moje dzieci są zdrowe, ja w miare też.Ale tutaj czytając co dziewczyny robią dla swpoich dzieciaczków uczę się żeby naprawdę to co mam docenić.
 
Ostatnia edycja:
reklama
czyli, że astmatycy też są skreśleni? cholerka

Z doświadczenia wiem, że z astmatykiem jest niewielki problem pod warunkiem że dziecko nosi inhalator przy sobie a jedynie przedszkolance pokażesz jak ma zażywać leki. Mój Filip ma zawsze przy sobie dwa inhalatory a przedszkolanki (obecnie nauczycielki w szkole) jedynie są przy nim, gdy on sam dawkuje sobie lekarstwo. U małego dziecka przedszkolanka pilnowała, by zażył on lek prawidłowo choć nie wolno jej było wziąc do ręki inhalatora. To jest kwestia nauczenia dziecka od samego początku jak prawidłwo zażywać lekarstwo i w jakich wypadkach. Filip ma astmę od 2 roku życia i od samego początku uczyłam go żyć z tą chorobą. Dawkowanie tabletek ustaliłam z lekarzem prowadzącym tak, by brał je rano i wieczorem, ciężko jest znaleźć naprawdę dobrego alergologa, ewentualnie pulmonologa ale nie jest to niewykonalne :-)
Filip jeździł na "zielone szkoły" z przedszkolem mając już 4 lata, wypisywałam mu dawkowanie leków na kartce i miał je spakowane i opisane w specjalnej kosmetyczce, zawsze też pakowałam mu jego poduszkę bo z doświadczenia wiem, że często w ośrodkach są poduszki z pierzem. mój maluch jechał najbardziej objuczony ze wszystkich dzieci, ale wracał zdrowy i szczęśliwy. Panie opiekunki wiedziały, że nie może chodzić na długie męczące spacery, musi unikac koni, kóz czy innych atrakcji w trakcie wycieczek i tak to mniej więcej funkcjonowało.
 
\ mialam zabieg bo dzien wczesniej dowiedzialam sie ze moje dzieciatko juz nie zyje ......ból jaki przeżywam nie da sie porównać z niczym innym..gdy trafiłam do szpitala kazano mi iść do sali a tam?3 babki z brzuszkami ...potem dostałam tabletki na poronienie..a potem zabieg ....Boże daj mi sile bo jestem bliska obłedu....kiedy podałam na izbie przyjec karte ciazy pani pielegniarka wyciagla ja z celofanu i powiedziala ze mam sobie wziac ten celofan na pamiatke ..


witam cie serdecznie
ja rowniez miałam wywoływane poronienie poprzez podanie tabletki ciaza 16 tyg ( w 8 tyg zmarło dziecko )
szok tego nie da sie opisac
mnie połozyli na oddziale ginekologicznym (chociaz jakis plus bo nie musiałam ogladac brzuszkow innych mam )
ale nademna byla porodowka 2 kobitki akurat rodziły - dostawałam spazmy
a podemna oddział z noworodkami tez maluszki płakały
a karte ciąży mam do dzis tak samo jak test ciążowy -nikt mi nie zabierał
po tym wydarzeniu wpadłam w depresje ktora trwałą 2 lata
ciezkie i długie 2 lata
a potem po 5 latach urodziłam (choc ciaza z kompikacjami ) sliczna zdrowa coreczke

ty masz dla kogo zyc ,wstawac codziennie rano masz synka
ja nie miałam dzieci a maz musiał chodzic do pracy
pozdrawiam i trzymaj sie cieplutko
 
Anulka, doskonale wiem co czujesz:( We wrześniu 2009r. wzięłam ślub, podczas miesiąca miodowego zaszłam w ciążę, byłam taka szczesliwa...moja euforia nie trwała jednak długo poniewaz w 7tc. okazało sie ze maleństwo obumarło, w 8tc. samoistnie poroniłam:( Pamiętam jak ból rozrywal mi serce...najgorsze było to ze po stwierdzeniu poronienia posadzono mnie przed pokojem wypisów z którego wychodziły do domu szczesliwe mamy z nowonarodzonymi dziećmi...ból był przez to jeszcze większy...po 3 miesiącach podjelismy starania o kolejne maleństwo, dokładnie po roku od poronienia to ja wychodzilam z tego pokoju wypisów z moim dlugo wyczekiwanym Stasiem i modliłam sie tylko by przed pokojem nie siedziała kobieta po poronieniu, poniewaz nie chciałam swoim szczesciem sprawiac bólu innym.
Anulka, wiem jak jest trudno i nie powiem ze czas leczy rany, ja do dziś nie pogodziłam sie z moją stratą, ale z czasem nauczysz sie z tym żyć. sciskam Cię mocno.
 
Anulko, bardzo Ci współczuję. A dopiero pytałaś o badania prenatalne..
Chwała Bogu nigdy nie przeżyłam poronienia, ale jest tu wiele mądrych dziewczyn, które Cie wesprą, doradzą.. Jak radzą dziewczyny - pisz, mów o stracie dzieciątka, nie chowaj tego w sobie..

Martuś, jak u Ciebie, kochana?


Edit:
Dziewczyny, kilka dni temu napisałam prosbę do Bestyi o psychologa, żeby do tego wątku zajrzał, wsparł mamy przeżywające tak koszmarnie trudne chwile w swoim życiu. Mam nadzieję, że BB współpracuje z kimś i będzie mógł tutaj wesprzeć dziewczyny.
 
Ostatnia edycja:
Anulka, ciężko jest to zrozumieć, dlaczego tak się dzieje, ze bardzo pragniemy maluszków ale one odchodzą tak szybko... a raczej zmieniają datę przyjścia na świat... Wiem niestety jak to jest... Mam w sygnaturce moje aniołki plus jeszcze kilka samoistnych poronień, 11 lat starań, nawet zmiana partnera (poprzedni mnie zostawił z tym samą), 2 próby samobójcze, na szczęście nie udane...
Mam też cudowną córeczkę dla której wszystko poświęciłam i nad którą czuwa jej rodzeństwo... Niedawno kolejna strata, do dziś udaję, że jest ok tym bardziej, że nikt poza mną i moim J nie wiedział, ale to nie jest takie proste...
Mam koleżankę... 1 poronienie gdzieś ok 12 tyg, po 3 miesiącach kolejna ciąża dokładnie w tym samym tyg poronienie... A teraz szykuje wyprawkę dla maluszka...

Pozwól sobie na żałobę, bo najgorsze to dusić to w sobie, aż ból narasta, ja miałam kiedyś potrzebę rozmawiania o tym, teraz wszystko kręci się wokół Paulinki, tak więc i czasu na to nie ma. Stało się, muszę żyć dalej dla córeczki, tak jak Ty dla synka. Przytulam do serducha, trzymaj się ciepło


Ooo tak, psycholog... Aga, dobry pomysł :tak::-)
 
Dorota, mam tylko nadzieję, że jakis psycholog współpracuje z BB.

Noel, może Ty wiesz coś w tej kwestii, albo mozesz się dowiedzieć na górze?;-)
 
Przepraszam że znowu wejde na temadz dziecka z ZD poprostu mam niedaleko szkołe dla takich dzieci.Dzisiaj jechałam wózkiem i tak wolniutko podchodziła do mnie dziewczynka z ZD tak niesmiało.Usmiechnełam sie do niej to ta przybiegła odrazu i mówi"dzień dobry PANI,ladny dzidzius,ja tu mieszkam"szczeze powiedziawszy jakbym nie była na bb nie porozmawiałabym z takimi dziecmi.
 
reklama
Pysiu, ale za co Ty przepraszasz???:)
Super, że zagadnęłaś małą:) Już wcześniej napisałam w jednym z postów - gdyby nie Franc, tez bym nie potrafiła.
 
Do góry