Cały dzień mam problem z dostaniem się na forum, a bardzo chciałam wypowiedzieć się w poruszanej kwestii. Mój ojciec też do aniołów nie należy - albo nie pije trzy miesiące albo pije tydzień dzień w dzień. To duży ciężar najpierw wstyd, potem strach, a teraz taka obojętność. Nienawiść pomieszana z miłością. Bo jak jest ok to się wszyscy cieszymy i udajemy normalną rodzinę, ale jak jest źle, to wtedy pretensje i wylewnie żalu (jego do mamy, mnie lub siostry i my między sobą też nie możemy się dogadać). Myślę, że dobrze dla mnie, że się wyprowadziłam do innego miasta. Trochę lżej, chociaż myślałam, że będzię gorzej, że będę dużo myśleć. Z odległością złapałam dystansu. Żal mi mamy, ale z drugiej strony jak kiedyś mówiła o rozwodzie to się poryczałam. A teraz to i tak nie ma sensu, bo i tak by musieli razem mieszkać więc korzystamy wspólnie z tych chwil kiedy jest wesoło i taki obraz pielęgnuję, chociaż głeboko w sercu mam "brzydkie myśli". Dzięki, że mogłam się tym podzielić, też trochę lżej bez takiego balastu.
Paradoksalnie ja pracuję w miejscu gdzie z tym problemem mamy do czynienia na codzień tylko u dzieciaków. I wcale nie trafiłam do tego miejsca z chęci pomagania, żeby inni mieli lepiej, lżej ode mnie - zwykły przypadek ze stażem absolwenckim, pani z urzędu pracy zadzwoniła akurat do mnie. Być może Pan Bóg jej szepnął słówko ;-).