Emotion, moje "terminy" oscylowały między 10 a 14 a ja się kurczowo 11 trzymałam cały czas, ale coś nie wydaje mi się żeby syn nas jutro swoją obecnością zaszczycił.
Mąż przed chwilą stwierdził, że to "moja wina"
bo ja taka samolubna jestem i się dzieckiem podzielić nie chcę tylko je mieć dla siebie.
Wszystko super, bylebym się czyła tak jak 2 tygodnie temu a nuie tak jak teraz.
Brzuch mam z dnia na dzień coraz większy, rozstępów coraz więcej, no masakra.
Jak tak dalej pójdzie to niedługo jak będę na kanapie siedziała to mały jak się wypnie będzie mógł kanały w tv zmieniać sam
Ale poważnie, już mi baaardzo ciężko, szybko się męczę i w ogóle, na dodatek spać nie mogę w nocy.
Jutro wizyta- zobaczymy jak kolega przybrał przez 1,5 tygodnia.
Mąż przed chwilą stwierdził, że to "moja wina"
Wszystko super, bylebym się czyła tak jak 2 tygodnie temu a nuie tak jak teraz.
Brzuch mam z dnia na dzień coraz większy, rozstępów coraz więcej, no masakra.
Jak tak dalej pójdzie to niedługo jak będę na kanapie siedziała to mały jak się wypnie będzie mógł kanały w tv zmieniać sam

Ale poważnie, już mi baaardzo ciężko, szybko się męczę i w ogóle, na dodatek spać nie mogę w nocy.
Jutro wizyta- zobaczymy jak kolega przybrał przez 1,5 tygodnia.
A cierpnięcia współczuję, mam nadzieję, że to jednorazowa sprawa.
:-( niby w sny nie wierzę ale przed porodem to ogarnia mnie panika. Jeszcze dzisiaj mam ostatnią wizytę u gina i to dopiero o 17+jakieś opóźnienia
Jutro będę w południe pewnie odsypiać o ile mały zaśnie bo czeka mnie noc bez męża i teraz nie będzie miał kto zająć się małym żebym sobie troszkę pospała.