reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Znasz to? Dzień ledwo się zacznie, a Ty już masz na koncie przebieranie w półśnie, mycie części do laktatora i gorączkowe poszukiwania smoczka pod kanapą. Jeśli w tym chaosie marzysz choć o jednej rzeczy, która ułatwi Wam codzienność – weź udział w konkursie i wygraj urządzenia Baby Brezza, które naprawdę robią różnicę! Biorę udział w konkursie
reklama

Porady dla żony i mamy🙂

Dołączył(a)
17 Wrzesień 2021
Postów
8
Witam, potrzebuje porady czy ja faktycznie nie rozumie męża i czy mam się zmienic.

Otóż, mamy 3 letniego synka i caly czas ja sie nim zajmuje dzień noc. Jestem psychicznie juz troche tym zmęczona, nie wyspana i jak to z 3 letnim dzieckiem caly czas mama,mama nawet do łazienki ze mna chodzi jak idę. Już czasem po całym dniu nudzenia dziecka mam dość ale mąż tego nie rozumie, dzis mi powiedział że po co się zrywam w nocy do synka ja mu mowie to jak mnie wola to mam nie wstawać? Mąż zajmuje się gospodarka i miedzy czasie buduje nasz dom, wiem że ma mało czasu i jest zmęczony ale zero zrozumienia dla mnie. Cały czas tylko słyszę że ja go nie rozumie, ze go nie wspieram i ze się niczym nie przejmuje i cały czas się czepiam. Ostatnio kłócimy się dość często o byle co. Mam wrażenie, że Mąż poprostu niechce spędzać z nami czasu a zwlaszcza z małym, na pole go nie weźmie bo zawsze jakaś wymówka, w domu to tez 5 min zabawy i juz sie nie bawi z nim tylko telefon albo telewizor. Jak mówię żeby sie pobawił chwile z nim albo go wziął na pole to slysze to idz za mnie rób albo tak ja mam wszytsko robic nawet dzieckiem się zajmowac a Ty co bedziesz robić. Z budowa jest tak samo pyta się mnie o cos odpowiem mu a on mnie odrazu krytykuje i robi po swojemu wiec po co mnie pyta. Teraz odpowiadam ze nie wiem to tez źle bo nie umie podjąć decyzji a jak mam podjąć skoro zawsze jest krytyka. Od marca 2026 miałam wrócić do pracy ale nie wrócę bo Mąż sie nie zgodził dać syna od wrzesnia do przedszkola. A cały czas słyszę,ze sam musi zarobic na budowe a ja sie niczym nie martwie. Już mam tego dość, nie radzę sobie z tym nawet nie mam z kim pogadać. Siostrą z którą miała dobry kontak to od marca się też nie odzywa do mnie ponieważ druga siostra teraz trzyma na którą wcześniej nadawała, nawet nasza wspólną koleżankę z pracy "przekupily" na swoja strone tez się do mnie nie odzywa.
Powiedzcie mi tak szczerze czy ze mna jest cos nie tak? Słowa męża zmieniłaś się po ciąży i dziś mi powiedział ze albo sie zmienie albo nie bedzie kończył budowy domu.Dodam jeszcze że jak mąż sie nie wyśpi albo go coś boli i jest w domu to poprostu idzie spać ale w drugą strone to juz nie działa bo ja mam być zawsze pełna energii. W ta niedziele cała przespał bo w nocy mało co spał a jak go zapytałam czy musi spać to powiedział ze sie nie wyspal a ja do niego ja od 3 lat sie niewysypiam i co a on ja tak nie potrafie. Nie spał tylko 1.5 godz jak pojechalismy na pizze

Przepraszam, że chaotycznie i bez składu
 
Ostatnia edycja:
reklama
A czemu się nie zgodził dziecko wysłać do przedszkola?
Jaki był argument?
Chcialam go zapisac juz blizej nowego domu bo na nastepny rok mamy w planach się wprowadzić ale mąż powiedział ze w zimie specialnie nie bedzie jezdzil 20 km do przedszkola. Ja mam prawko ale nie jeżdżę dłuższy czas i teraz mam trochę obawy siąść sama i jechac. Jeśli maz jedzie obok mnie czuje się pewniej. Wtedy bym miała większą motywacje zeby zacząć jezdzic bo po pierwsze bym musiala wróćci do pracy a po drugie przedszkole. A w obecnej miejscowosci jest przedszkole czynne tylko 4 godziny
 
A czemu się nie zgodził dziecko wysłać do przedszkola?
Jaki był argument?
Chcialam go zapisac juz blizej nowego domu bo na nastepny rok mamy w planach się wprowadzić ale mąż powiedział ze w zimie specialnie nie bedzie jezdzil 20 km do przedszkola. Ja mam prawko ale nie jeżdżę dłuższy czas i teraz mam trochę obawy siąść sama i jechac. Jeśli maz jedzie obok mnie czuje się pewniej. Wtedy bym miała większą motywacje zeby zacząć jezdzic bo po pierwsze bym musiala wróćci do pracy a po drugie przedszkole. A w obecnej miejscowosci jest przedszkole czynne tylko 4
Poza tym co za teksty i szantaże 🤣
Nie będę kończył budowy domu... to nie.
To samo mu powiedziałam niechcesz to nie kończ, kazał mi szukać ekipy
 
Powiem z kilku perspektyw:
1. On się nie zmieni. Nie będzie Ci pomagał, nie będzie siedział z dzieckiem. Chocbys na glowie stala, to to nie nastąpi. Taki typ. Jezeli inne plusy nie przewazajà tego minusu, to sie rozwiedź 🤷‍♀️ dalej bedziesz sie zajmować dzieckiem, ale z jasna sytuacją.
2. On nie rozumie Ciebie, ale Ty jego tez. Ty masz etat w domu z dzieckien, a on na budowie i w polu. On nie wymaga od Ciebie przejecia obowiazkow, a czuje, ze Ty wymagasz tego od niego o go to wkurza. No i tu ma rację, że to on zarabia jako jedyny i wszystko jest na jego głowie w kwestii materialnej.
3. Mialam napisac, żebyś po prostu zapisala to dziecko do przedszkola i wrocila do pracy, ale tu też rozumiem punkt widzenia męża, ktory czuje, że znowu kolejna cegiełka będzie na nim. Bo prawda jest taka, że mogłabyś jeździć na krótkie dystanse już teraz i się wprawiać. To nie jest tak, że dziecko pójdzie do przedszkola i Ty magicznie zaczniesz jeździć. A skoro potrzebujesz męża obok no to zajmujesz mu czas, ktory on potem musi odrobić na budowie/w polu, więc nie będzie go dłużej, więc w domu będą pretensje i koło się kręci.
Do tego opłaty za przedszkole, do tego koszt dojazdów i cegiełka kolejna.

Wy generalnie musicie po prostu porozmawiać na spokojnie i bez pretensji i dojść do porozumienia.
Natomiast no ja widzę tu sporo racji męża mimo wszystko. Ty czujesz się niezrozumiana, a on jest wszystkim przytłoczony.

Masz jakąś pracę do ktorej wrócisz czy dopiero będziesz szukac?
Ja bym po prostu zaczęla jeździć już, potem dziecko dała do przedszkola i zawoziła sama tak, żeby mąż widział, że nie wszystko jest na jego głowie.
 
Powiem z kilku perspektyw:
1. On się nie zmieni. Nie będzie Ci pomagał, nie będzie siedział z dzieckiem. Chocbys na glowie stala, to to nie nastąpi. Taki typ. Jezeli inne plusy nie przewazajà tego minusu, to sie rozwiedź 🤷‍♀️ dalej bedziesz sie zajmować dzieckiem, ale z jasna sytuacją.
2. On nie rozumie Ciebie, ale Ty jego tez. Ty masz etat w domu z dzieckien, a on na budowie i w polu. On nie wymaga od Ciebie przejecia obowiazkow, a czuje, ze Ty wymagasz tego od niego o go to wkurza. No i tu ma rację, że to on zarabia jako jedyny i wszystko jest na jego głowie w kwestii materialnej.
3. Mialam napisac, żebyś po prostu zapisala to dziecko do przedszkola i wrocila do pracy, ale tu też rozumiem punkt widzenia męża, ktory czuje, że znowu kolejna cegiełka będzie na nim. Bo prawda jest taka, że mogłabyś jeździć na krótkie dystanse już teraz i się wprawiać. To nie jest tak, że dziecko pójdzie do przedszkola i Ty magicznie zaczniesz jeździć. A skoro potrzebujesz męża obok no to zajmujesz mu czas, ktory on potem musi odrobić na budowie/w polu, więc nie będzie go dłużej, więc w domu będą pretensje i koło się kręci.
Do tego opłaty za przedszkole, do tego koszt dojazdów i cegiełka kolejna.

Wy generalnie musicie po prostu porozmawiać na spokojnie i bez pretensji i dojść do porozumienia.
Natomiast no ja widzę tu sporo racji męża mimo wszystko. Ty czujesz się niezrozumiana, a on jest wszystkim przytłoczony.

Masz jakąś pracę do ktorej wrócisz czy dopiero będziesz szukac?
Ja bym po prostu zaczęla jeździć już, potem dziecko dała do przedszkola i zawoziła sama tak, żeby mąż widział, że nie wszystko jest na jego głowie.
Tak prace mam, bo wcześniej pracowałam i mogę po wychowawczym wrócić. Po części masz rację, że mogła bym zacząć jeździć i że magicznie odraz od pierwszego dnia przedszkola nie zaczne perfekcyjnie i bez leku jeździć. Mąż faktycznie jest przytłoczony tym wszystkim ale ja też. Na budowie często mu z małym pomagam podaje pustaki, deski nawet mu pomagałam ziemie wozic na toczkach w tamtym roku bo musieliśmy troche opsypac fudamenty to nie jest tak ze ja siedze tylko w domu i nic mu nie pomagam. Nie pomagam mu w oborze doic krow bo on sie tym zajmuje chociaz nieraz mowilam mu ze bede mleko nosic do chlodni to on niechcial ale na korytarzu paszowym posprztam i dam krowa trawe czy pojde z synkiem na pastwisko nalac wody cielakom..owszem nie pojade traktorem w pole ale takie rzeczy co moge na miejscu z małym zrobic to zrobie a tym bardziej jak powie to zawsze to wykonam.

I nie chodzi mi o to żeby siedział caly czas z synem ale może czasem wyluzowac i spedzic z nim czas, nie zawsze ma natłok obowiązków ale wtedy kiedy ma mniej pracy to szuka sobie coś do roboty bo jak to on mowi ze on jest chory jak ma nic nie robic. Ja tez nie lubie siedziec w domu bo bylam nauczona chodzic do pracy ale musze i dlatego może mnie to męczy
 
Nie jeździłam 15 lat, bo nie potrzebowałam auta i jakoś mi nie po drodze było. Jak kupiłam to sprzedający mi do domu dowiózł auto bo się bałam jeździć a że chciał gotówkę to zaproponował że przyjedzie bym się nie musiała tłuc komunikacją miejską. Auto stało na parkingu aż je przerejestrowałam i ubezpeiczylam na siebie i śmigam 😃 zaraz minie rok od tamtego czasu a ja już mam kilka tysięcy kilometrów na liczniku. Może to niewiele ale dla mnie - o matko, jak ja się bałam na początku! Ale w sumie kilka razy pojeździłam bliżej a potem od razu w trasę. Napięcie w plecach pamiętam do dzisiaj. Żyję, jeżdżę i jestem z siebie dumna, że się zebrałam i po prostu pojechałam. Małymi krokami, dasz radę!
 
Ja bym mimo wszystko zapisała dziecko do przedszkola i wróciła do pracy. Jak będziesz musiała, to zaczniesz jeździć. Ja też nie lubię prowadzić i się bałam, ale jak było trzeba, to z dnia na dzień zaczęłam dojeżdżać 30 km do pracy. Trzeba to trzeba. Nadal nie lubię, ale się nie boję.
Myślę, że Ty i mąż jesteście przytłoczeni, oboje nie doceniacie swoich starań i stąd konflikty.

Ja się też kłóciłam z mężem jak byłam w domu. Zresztą ja nie bardzo chciałam wracać do pracy, mąż bardziej chciał mnie wysłać. Byłam pewna, że wszystkie obowiązki wciąż będą na mojej głowie (mąż dziećmi się zajmował, ale póki ja nie pracowałam, to domem już nie), do tego praca. Bardzo się myliłam. Ja poszłam do pracy, mąż zaczął sprzątać, prać, nawet próbował gotować 😱 czasu mniej, ale też mniej konfliktów. Z niego zeszła presja jedynego żywiciela rodziny, ja miałam odskocznię od domu, a dzieci tylko skorzystały na przedszkolu i żłobku.
 
reklama
Ja bym mimo wszystko zapisała dziecko do przedszkola i wróciła do pracy. Jak będziesz musiała, to zaczniesz jeździć. Ja też nie lubię prowadzić i się bałam, ale jak było trzeba, to z dnia na dzień zaczęłam dojeżdżać 30 km do pracy. Trzeba to trzeba. Nadal nie lubię, ale się nie boję.
Myślę, że Ty i mąż jesteście przytłoczeni, oboje nie doceniacie swoich starań i stąd konflikty.

Ja się też kłóciłam z mężem jak byłam w domu. Zresztą ja nie bardzo chciałam wracać do pracy, mąż bardziej chciał mnie wysłać. Byłam pewna, że wszystkie obowiązki wciąż będą na mojej głowie (mąż dziećmi się zajmował, ale póki ja nie pracowałam, to domem już nie), do tego praca. Bardzo się myliłam. Ja poszłam do pracy, mąż zaczął sprzątać, prać, nawet próbował gotować 😱 czasu mniej, ale też mniej konfliktów. Z niego zeszła presja jedynego żywiciela rodziny, ja miałam odskocznię od domu, a dzieci tylko skorzystały na przedszkolu i żłobku.

Zgadzam się. Ja widzę, że bardzo duzo konfliktów jest wtedy kiedy żona zostaje z dzieckiem w domu, bo a) żona jest przemęczona obowiązkami i całym dniem zajmowaniem się dzieckiem i domem, ten etat się nie kończy nawet w nocy b) mąż jest przemęczony, że tylko na jego głowie jest odpowiedzialność materialna i inne obowiązki typu budowa domu. I wydaje mi się, że o ile dwóch rodziców chodzi do pracy i ma wcześniej podzielone obowiązki to jest łatwiej ,,psychicznie", bo po prostu każdy ma przewalone po równo, a nie licytacja kto ma gorzej w życiu i wylewanie żali kto ile śpi. U nas po prostu obydwoje nie śpimy i obydwoje jesteśmy zmęczeni ;)
Jestem feministka całym sercem, ale widzę coraz więcej konfliktów na tym tle i nie jestem w stanie przejsc obojętnie obok tego, że umniejsza się w zwiazku rolę osoby, która zapewnia jako jedyna finanse (czyli zazwyczaj męża), bo każdy kto pracuje i ma zobowiązania finansowe typu kredyt albo jest samodzielnym rodzicem wie jaki to stres jak jesteś jedynym żywicielem i musisz ta pracę utrzymać za wszelką cenę.
Wydaje mi się, że teraz są takie czasy, że wymagamy od mężczyzn zmiany: zajmowaniem się dzieckiem, gotowaniem, sprzątaniem itp i super, chwali się takie rzeczy, ale jednocześnie nie odbarczamy ich w innych aspektach. Czyli kobiety wymagają, żeby mężczyźni szli z duchem czasu, ale same od siebie nie wymagają nic i tu dokładnie to co piszesz np. kwestia jazdy samochodem. Jeżeli chcesz, żeby mąż zaczął się zajmować dzieckiem to ty zacznij jeździć samochodem. Ja też długo nie jeździłam, wróciłam za kółko po 8 latach po narodzinach syna dlatego, że wiedziałam, że muszę zacząć jeździć i chce, żeby mój syn wiedział, że da się przezwyciężyć strach i próbować, a nie od razu się poddawać.
 
Do góry