reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

POROD:)co?gdzie?kiedy?z kim?jak?itd

reklama
no wiecie dziewczyny... czlowiek nie wchodzi na forum jeden dzien tylko a tu juz takie sensacje ;D ;D ;D
SUPER! W tym tempie to ja ze swoim umowionym porodem na 15.06 to w tyle zostane!!! hihihi
 
no i jestem z powrotem. Ktg plaskie, szyjka się nie ruszyła. W poniedziałek kłada mnie na patologii bo mała trochę sie mniej rusza ale pewnie jeszcze nie będą wywoływać bo z taką szyjka to nic nie da.... normalnie załamka.... takze dzis i jutro jeszcze w domku a od poniedziałk w szpiatlu. Jest świetnie jednym słowem.....
 
gluszek- bidulko Ty nasza....
Trzymaj sie dzielnie, do poniedzialku wszystko sie moze zdarzyc:)))))))
I mysl pozytywnie:)kto wie co przyniesie dzien jutrzejszy.... ;)
 
Ja mam termin rowno miesiac po Tobie i jeszcze nie rodze!!!!!...szyjka dluga i zamknieta na 4 spusty....i oby jak najdluzej zeby Mateuszek przytyl odpowiednio..nawet torby nie mam spakowanej jeszcze...
wiem ze to dla Ciebie frustrujace....ale prosze nie zamartwiaj sie:))))))))
buziaczki :) :) :)
 
Głuszek ale jak juz pojdziesz do tego szpitala to go bez Marysi nie opuscisz , to pewne ;D Rozkoszuj sie poki co swoim lozeczkiem i atmosfera domowa bo potem to juz szpital i porod ;D
 
Głuszku, uszy do góry! Jeszcze zostało 1,5 dnia - będzie dobrze!
Faktyczbie, to Wasza córunia strasznie się zadomowiła...
 
Dobry!
z tej strony szczęśliwy mąż Ell i ojciec Otylkiiiiiiii. Godzina urodziń 20:05, 3.06.2006, cesarskie cięcie
3,5 kg ; 55 cm. Żonka przeżywała niezłe męki ale najważniejszy jest szczęśliwy finał. Pozdrawiam
 
reklama
GRATULACJE dla Ell i świeżo upieczonego tatusia!!

Ja opiszę pokrótce swój poród. JAk wiecie o 13.10 odeszły mi wody. skurczy nie miałam, u nas jest wersja że po odejściu wód do 6 h trzeba trafić do szpitala. Zadzwoniłam do połoznej, pytała czy wody czyste, czy są skurcze. Ponieważ nie było - pobolewał mnie tylko brzuch jak na okres i trochę w krzyżu - nie było pośpiechu. Zjawiła się o 15,30 - rozwarcie bodajże na 3 cm miałam. W ogóle rozwarcie miałam badane tyle razy że nie powiem wam już dokładnie jakie kiedy było...Dużo rzeczy z porodu pamiętam tak trochę jakbym była na rauszu - jak się zaczęły bóle to już nie tylko na rauszu ale po niezłym przepiciu - jak przez mgłę...
Do 18.30 łaziłam po domu, próbowałam prowokować skurcze aby były częstsze (ruchem, ćwiczeniami, masowaniem brodawek) i mierzyłam czas - były co ok 7 min ale jeszcze nie takie bolesne. W szpitalu pod ktg - zapisały się lekkie skurcze co ok 5 min i lekarka stwierdziła że słabo i jak do rana nie urodzę to kroplówka. Moja połozna na boku mi powiedziała żebym się nie przejmowała bo na pewno jeszcze tego samego dnia urodzę. Zrobiła mi jeszcze lewatywę - pomimo że w domu stosowałam czopki ale nie czułam się jeszcze całkiem oczyszczona - to raz, a dwa - dlatego że lewatywa pobudza skurcze a nam o to chodziło. Skurcze powoli narastały, poszlismy z mężem na sale porodów rodzinnych, wzięłam jeszcze prysznic i próbowałam stosować trochę ćwiczeń ze szkoły rodzenia - głównie przysiady, bujanie się. Ok 21 to miałam już bardzo silne bóle - od tej pory pamiętam wszystko jak przez mgłę...Skurcze co 2 min, potem co 1 i takie strasznie bolesne - z krzyża....Głównie stałam przy tym oparta o łóżko, mążmnie masowała. Jęczałam strasznie (pewnie już wtedy było mnie słychać na korytarzu ;D) W międzyczasie dostałam jeszcze od połoznej jakiś czopek rozkurczający (coś w stylu nospy ale naturalne - ziołowe i w czopku) i waciki do nosa z oksytocyną na poprawienie skurczy. Bolało coraz bardziej , gadałam oczywiście przy tym, że już nie dam rady, nie wytrzymam, itpitd ale jak widać wytrzymałam. Ok 23.30 trafiłam na fotel - dopiero wtedy połozna mnie ogoliła - trzy machnięcia tylko w dolnej okolicy - czyli naokoło wyjścia dla Karolka. Zaczęły sie skurcze parte. Parłam jakieś 10 min - może z 5 razy albo co koło tego wrzeszcząc przy tym niemiłosiernie. Generlanie - mam napisane że Iwsza faza porodu trwała 6 h i 50 min a II - 10 min. No i Karolek wylądował na brzuchu mamy !!! Tego uczucia nie da się opisac - poczujecie same. Był tam tylko moment - tatuś przeciął pępowinę i pojechał z nim na ważenie itd. Ja w tymczasie urodziłam łożysko - jedno parcie i było po. Potem lekarka mnie zszywała - jęczałam dalej ;D No bo trochę mnie w czasie parcia nacięła położna a zanim to zrobiła to chyba ze trzy razy pytałam czy już mnie nacięła. No i podobno najbardziej darłam się przy nacinaniu...Nie ukrywam że było to wszystko dla mnie ciężkie i bolesne ale jakoś szybko zleciało i jak parłam to myślałam juz tylko o tym żeby jak najszybciej skończyć to będzie krócej bolało. Oczywiście o tym że więcej nie chcę tego przeżywać też myślałąm (ale to już mi przeszło ;D - to szybko przechodzi) Głupio mi jakoś potem było że taki głosny ten mój poród był ale już patrząc z perspektywy czasu to chyba nie było źle - wszystko naturalnie i w sumie nie tak długo...A co do cietego i szytego krocza - w moim przypadku chyba jest to zrobione dobrze bo żadnych problemów z siadaniem nie mam (oczywiście ze 2-3 dni bolało mocno przy siedzeniu ale siedzieć mogłam) a teraz to bym już ten ból przyrównała co najwyżej do obtarcia po porządnym przytulanku ;D da się przeżyć...
A oczywiście mój skarb wynagradza wszystko to po tysiąckroć....
 
Do góry