reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Porodówka - Czyli opowieści i pytania związane z przyjściem na świat naszych pociech!

mówicie, ze wspomnienia lecą, to wstawię opis mojego pierwszego porodu - przekopiowałam sobie z forum BB :-D przeczytałam dziś i myślę - kurcze nie było źle, oby nie gorzej za drugim razem...


"Całe święta Michasia w brzuchu robiła harce i fikała okropnie. Mój M ciągle mówił - ona się pakuje i wybiera do nas, a ja się śmiałam i tłumaczyłam, że dzieci przed porodem to się uspokajają, a nie szaleją
cool2.gif.pagespeed.ce.HPAFH31dg9.gif
Taka mądrala ze mnie
wink2.gif.pagespeed.ce.fmosKM3Vqe.gif
W niedzielę 27 grudnia pobolewała mnie calutka miednica i krzyż, ale skurczy żadnych to na spokojnie poszłam spać. W poniedziałek wstałam o 6 na siku i czuję taki nacisk na odbyt i na miednicę, że dostałam stracha, że się zaczyna. Poszłam do łóżka i mówię - aaa pośpię sobie, co by się przed porodem wyspać. Jeszcze Wam tu naskrobałam rano, że chyba mi się zaczyna i przytuliłam się do męża i próbuję zasnąć z myslą, że do stycznia to już tylko 3 dni i może przeleżę i dam radę. Zasypiam sobie i nagle obudziło mnie jakieś pyknięcie w środku. Patrzę na zegarek 8:05 no i czuję gorącą wodę na nogach, więc mówię do męża - Adam idź po ręczniki bo mi wody odchodza i zaleję łóżko. W sekundę był na nogach
wink2.gif.pagespeed.ce.fmosKM3Vqe.gif
Jak juz się zabezpieczyłam ręcznikami to zaaczęłam ryczeć, że ja chciałam rodzić w styczniu, że tylko 3 dni mi zabrakło, a teraz mi wody odeszły i musze rodzić, że to za szybko, że ja gotowa nie jestem, że moja psychika jeszcze się nie przygotowala na poród, że ja kocham mój brzuszek i skaczące nóżki i jeszcze nie chce się tego pozbywać itd.
Po 15 minutach zaczęły się skurcze - cholernie często i z krzyża. Zadzwoniłam do położnej - kazała zrobic sobie kąpiel i liczyć skurcze przez godzinę. Mąz mi napuścił wody, przyniósl świeczki do łazienki, puścił mi Kennego G. i zegarek do liczenia
wink2.gif.pagespeed.ce.fmosKM3Vqe.gif
I tak sobie leże i wyrobić nie mogę, jak nie ma skurczu to luzik, ale jak skurcz to w tej wannie siadam i nie moge zapamiętać w której minucie był poprzedni skurcz
sorry2.gif.pagespeed.ce.dMWp-sxVei.gif
Po 20 minutach opanowałam sytuację i doliczyłam sie - skurcze co 2 minuty - trwają 25-35 sekund. No i tak się zastanawiam co jest grane, bo regularnie jak w zegarku, co 2 minuty, a miała byc wolna amerykanka, a przy skurczach co 5 minut miałam jechac do szpitala
yes2.gif.pagespeed.ce.odCVgD4k4B.gif
No to znowu do położnej telefon i ta jak usłyszala, że co 2 minuty to mówi pakuj się szybko i w ciągu godziny spotykamy się na izbie przyjęć. Pakowanie to katorga - nie mogłam myśli skupic gdzie dokumenty leżą, a tu jeszcze miałam zjeśc śniadanie, ubrać się, ogolić i wlosy wymyć, bo przecież z tlustymi nie pojadę do szpitala. No i wylądowaliśmy na izbie przyjęć zamiast o 10 to o 11:30. Położna jak mnie zobaczyła to mówi, że już myslała, że w domu poród odbierzemy tak się grzebaliśmy
laugh.gif.pagespeed.ce.Ef0GmO-8PG.gif
Badanie i zalałam ją i salę wodami, zdziwona, że od 8 ze mnie leci i ciągle tyle wód mam w sobie - nie ma to jak AFI 17 - zmoczyłam 2 duże ręczniki i jeszcze izbe przyjęć zalalam - ale było 5cm rozwarcia. Myk myk i na porodówkę. Ledwo doszłam -padłam na podłogę i mówię, nie wstaję, mój kręgosłup odmawia. Podłączyli mi na siedząco KTG, a mi skurcze coraz dłużej trwaly i ból nie przechodził wogóle - w krzyżu jak by mnie młotkiem walili. Więc myslę - Jezu gdzie to kryzys 7 cm, jak ja przy 5cm fotel chcę gryźć. Więc zaczęlam płakac, że chcę znieczulenie, bo mnie ten ból kręgosłupa wykończy, że ja od 8 mam ból ciągły i nie mam żadnego odpoczynku i ja nie pociągnę tego przez kolejne godziny. Polożna mówi, nie będziesz rodzila do wody jak damy znieczulenie, ale mi już to obojętne było jak urodzę, byle nie bolało. No ale znieczulenie to nie tak hop siup - najpierw morfologie pobrali, musiał byc zapis 15 minut KTG czy dzidzius czuje się dobrze, no i czekamy na anastazjolog. Babka rewelacja - niech jej Bozia wynagrodzi - wkłula sie idealnie między skurczami, ani drgnęłam, zero powikłań. Zaczęło działać po 10 minutach - no i odzyskalam humor:) Skakałam sobie po piłce, zdjęcia robiliśmy na porodówce - po godzinie znów zaczęłam czuc ból, więc dolożyli mi znieczulenia. Ale się nie nacieszyłam tym błogim stanem, bo o 15 już miałam pełne rozwarcie i się zaczęło parcie. Bóle parte po zejściu znieczulenia to jest jazda na beretach. Ciągle mówiłam, że ja ide do domu odpocząć, bo dziś jest grudzień, a ja rodze w styczniu i niech mi to powstrzymają jeszcze na 3 dni, albo zmienią kartki w kalendarzu
laugh.gif.pagespeed.ce.Ef0GmO-8PG.gif
Położna z moim mężem cudowali jak mnie wnerwić żebym zaczęła przeć, a ja ciągle gadalam, że nie rodzę i koniec, nie dam sobie rady i ja sie do tego nie nadaję. Było mi gorąco,pot leciał strużkami, choć cala już rozebrana byłam. Najszybciej szło przy drabince, ale ja się uparłam na klęcząco, więc 2 razy dłużej, bo dziecko nie było w pionie. Ponad 30 minut parcia i Michasia wylądowała na moim brzuszku. Cudo - cieplutka, owłosiona, krzycząca - dostałam ja do rączek i nie moglam uwierzyć, że ja to maleństwo urodziłam, że to moja kruszynka, która 9 miesięcy w brzuszku buszowała. Szok totalny. Leżałyśmy tak ok. 2h, bo jeszcze przystawienie do piersi było i jadła dłuugo. Potem zabrali małą z mężem do ważenia, mierzenia, a ja wstałam i się sama wykąpałam. 2h po porodzie już chodziłam, więc chyba tak źle nie było
biggrin.gif.pagespeed.ce.jYY3-3XSUx.gif


Ze śmieszniejszych rzeczy to maż dwa razy w czasie porodu miał mi ubrac majtki - raz po badaniu jak szlam na porodówkę i drugi raz przed znieczuleniem. Oczywiście cholera go wie jak to zrobił, ale patrze i źle zakłada, a ja skurcz za skurczem nie mogę i mówie do niego - Jezu człowieku ja tu cierpię, a ty nawet majtek dobrze założyć nie umiesz
laugh.gif.pagespeed.ce.Ef0GmO-8PG.gif
Poza tym obecnośc męża przy porodzie byla dla mnie wazniejsza niż obecność położnej. Prawie mu koszulke podarlam na partych, leżał na łóżku porodowym, ja na nim klączałam i wbijałam w niego lokcie, ściskałam ręcę, a on dzielnie trwał i mobilizował z całej siły
yes2.gif.pagespeed.ce.odCVgD4k4B.gif
Widział wychodząca główkę - ja tylko czułam rączką. Powiedział mi juz po powrocie do domku, że każdy facet powinien doświadczyć porodu, bo on sobie nie zdawał sprawy jaki to ból i przeżycie i jakie emocje."
 
reklama
Do góry