Witajcie, nie będę zakładał nowego wątka, bo temat już istnieje i problem jest podobny z kilkoma ale. Chodzi o to,że nasz maluszek, który ma dopiero 5 tygodni, miał już problem z bakteriami i 2 tygodniu życia znalazł się w szpitalu bo wykryto u niego w moczu bakterię Escherichia coli w stężeniu 10 do 4. Po tygodniowej kuracji antybiotykiem, wypisali go do domu i po kolejnych 2 tygodniach kazali zrobić znowu badanie moczu na posiew. Za pierwszym razem wyszło zaledwie 10 do 3. Kolejnego dnia powtórzyliśmy badanie (dbając maksymalnie o wszystkie aspekty higieny maluszka) i wyszło jeszcze gorzej bo 10 do 4 i znowu bakteria Escherichia coli. Wezwaliśmy pediatrę, który badając maluszka, stwierdził, że te bakterie mogą być pod napletkiem z tąd taki wynik. Delikatnie zsunął napletek (nie całkowicie, jedynie do połowy). Pod napletkiem, był taki biały osad, tak jakby warstwa białej pleśni. Kazał nam go przemywać i smarować maścią antybakteryjną przez 5 dni i ponownie wykonać posiew. Mimo tego było to dla mnie i mojej żony treumatyczne przeżycie (dla maluszka z resztą też), gdyż tak płakał, że ewidentnie było widać, że go to boli. Najgorsze, że po tych naszych zabiegach, co prawda napletek nie popękał, ale był zaczerwieniony. Boje się, że zrobimy mu tym więcej krzywdy. Zastanawia mnie ten osad, czy to rzeczywiście mogło powodować że w moczu były te bakterie? Co o tym myślicie?