Witajcie Kochane,
Asia, z przyjemnością czyta się takie opowieści o sterylnym tacie, który ma zacięcie pedantyczne

Ludzie, zwłaszcza bliska rodzina w rozmaity sposób okazują swoją radość z powodu nadejścia wnuka. U nas może tego tak nie odczuwamy, bo na szczęście mieszkamy w innej miejscowości - nie wiem, co by było, gdybyśmy mieszkali w tym samym mieście - zdrowa odległość pomaga a jak już człowiek się do niej przyzwyczai, to ciężko byłoby z powrotem mieszkać bliżej. Mój tato podobno też przeżywa moją ciążę. Gdy moja mama spodziewała się mnie i siostry (w odstępie czasu oczywiście), tato studiował za granicą i nie miał możliwości, aby przeżywać z mamą wszystkiego i dostrzegać jak rośnie jej brzuch, jak ona się zmienia, jak dziecko kopie itp. Choć mój tato wylewny nie jest, to mama mi mówi, że się cieszy i to wszystko przeżywa
Jeśli chodzi o witaminy, to ja łykam też tylko Femibion, na razie nie było potrzeby, by brać dodatkowo inne witaminy. Mimo wszystko staram się codziennie wcinać jabłka, gruszki lub banany i codziennie też jadam różne jogurty owocowe. Wiem, że jeśli chodzi o zawartość w nich witamin, to szału nie ma, no ale lepiej to,niż co innego. No i codziennie herbatka z cytryną i sokiem żurawinowo-malinowym. Staram się też pić dużo wody,ale kończy się to dla mnie lataniem do toalety co 10 minut. Coś za coś
Doti, ponownie chciałabym Cię pocieszyć i połączyć się z Tobą w bólu (dosłownie). Ja, szczególnie wczoraj, dziś, w nocy, podczas siadania, przewracania się z boku na bok odczuwałam napięcie w dole brzucha, taki ucisk, takie nie wiadomo co.Nie umiałam tego do końca opisać, do momentu, gdy ni przeczytałam Twojego posta. Właśnie tak czuję, ciężkość w dol brzucha. Odnoszę wrażenie, że to właśnie z powodu ułożenia dziecka poprzecznie - miednicowo. Kopniaki odczuwam właśnie po lewej stronie wyżej niż jest jajnik, ale chyba gdzieś w tych okolicach. Wydaje mi się, że może dlatego to uczucie ucisku w brzuchu, takiej ciężkości, poczucie obolałego brzucha wręcz. Dziś rano zbudziłam się zmęczona z tego powodu, zniechęcona i wręcz zła (mimo,że przespałam z dobre 10h). No i dalej boli mnie tam pod prawą piersią, w okolicy żebra,czy czegoś.Nie umiem kompletnie tego określić. Czy to z powodu ucisku jakiegoś nerwu, czy z powodu obkopania (ale dziecko nie jest jeszcze tak wysoko - być może wszystkie narządy się ścieśniają czy jak... Czy wypisuję głupoty, bo takie mam wrażenie

? Może jeszcze któraś z Was zetknęła si z tym niewygodnym uczuciem i jest mi w stanie coś doradzić lub delikatnie pocieszyć, uspokoić?
Doti, ja się zgadzam z dziewczynami. Kochana, oszczędzaj się jak najwięcej.Czasem robisz coś ponad siły i wydaje Ci się, że dajesz radę, ale organizm w swoim momencie powie DOŚĆ. Ja przez to wylądowałam na zwolnieniu. W pracy wyrzucałam nie zawsze lekkie worki ze śmieciami, latałam po kilku piętrach, gdy trzeba było (okres zimowy) przemywałam podłogi, zajmowałam się szeroko ujętą obsługą biura, nie zawsze łatwym kontaktem z dostawcami. Dużo fizycznych działań robiłam. Dopóki względnie dawałam radę, to wydawało mi się, że nie przeginam. Jak po raz pierwszy wyraźnie odczułam spadek formy, jak brzuch zaczął mi ciążyć,ledwo wchodziłam po schodach i koleżanki z pracy na mnie nakrzyczały,że się za bardzo forsuję,odpuściłam. No i od nowego tygodnia nie poszłam już nawet do pracy,bo lekarka dała mi zwolnienie i kazała teraz odpoczywać.
Doti, dla dobra Twojego Maluszka, nie przeciążaj się. Wyjdź na ogród, posiedz na świeżym powietrzu, bo dziś b. ładna aura i pomyśl o czymś miłym. Porozmawiaj z dzidzią i powiedz sobie, jaką fajną babeczką jesteś. Każdego dnia tak właśnie sobie powtarzaj :-)
Kochane, jakby nie było staram się myśleć pozytywnie, pocieszać się w myślach, podnosić na duchu, bo chciałabym, żeby tak przechodziło przez życie moje dziecko - w chwili trudności, problemów potrafiło podnieść głowę i nie zrażać się. Więc i ja tak bym chciała. Pomyśleć, że to kwestia gorszego dnia, gorszej formy, innego ułożenia maluszka, powiększania się brzucha.
I kolejne moje dzisiejsze postanowienie - staram się nie myśleć o pracy, którą zostawiłam za sobą już ponad miesiąc temu (nie jestem nie zastąpiona, ludzie dają beze mnie radę, świat się nie zawalił i już trzeba się z tym pogodzić

). Człowiek chce się czuć wyjątkowy, niezastąpiony, jedyny. Ale z drugiej strony po co? Mam w brzuchu Kochane Maleństwo, całkowicie zależne ode mnie, mojego nastawienia, trybu życia, podejścia do życia i w ogóle. I muszę i chcę zrobić wszystko, by zapewnić mu jak najlepszy domek do połowy sierpnia,a później szczęśliwy dom. Wybaczcie, że poleciałam taką sentymentalną nutą, ale takie myśli nachodzą mnie z rana, potrzebowałam się nimi z Wami podzielić.
A na 16 jadę do lekarza po skierowani na badania krwi,moczu, toksoplazmozy, testu obciążenia glukozą. Wiele z Was pisało, że powtórnie wykonywałyście badani TSH, ft3, ft4. Czy to ze wskazania lekarza, czy same sprawdzałyście dla świętego spokoju? Bo mi co prawda lekarka nie zalecała powtórnych badań TSH, ale może skoro już będę na wizycie,to bym sobie zrobiła te badania. Jak to u Was było?
Kochane, miłego dnia Wam życzę. Ściskam Was wszystkie i życzę pogodnych myśli i mało doskwierających dolegliwości.