reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Szpital - opinie, doświadczenia

Asik nie, niestety nie chodzę do lekarza który pracuje w szpitalu w którym planuję poród. Pisałam meila czy jest taka konieczność to Pani odpisała że koło 30 tygodnia ciąży trzeba się zapisać do jednego z ich lekarzy na wizytę i wtedy się dostaje takie skierowanie uprawniające na poród w tamtejszym szpitalu

całkiem możliwe że tak jest. Podobnie miałam 5 lat temu jak rodziłam córkę w prywatnej klinice Esculap w Bielsku (też mieli podpisaną umowę z NFZ). Musiałam w okolicach 30 tygodnia spotkać się z tamtejszym ginem i anestezjologiem i tyle. Więc pewnie na Łubinowej jest podobnie. Jesteś już zdecydowana czy jeszcze rozważasz inny szpital ?
 
reklama
Ja tez zdecydowne wykluczam Madalińskiego, niegdy wiecej. Co do Zelaznej - to sprawdzilabym , bo cos tam sie podziało niedobrego i co lepsze położne przeszły do Piaseczna. ja sie właśnie nad Piasecznem zastanawiam, bo teraz mam blisko , szpital nowy jeszcze bez gronkowca ( ;) ) i polozne ze św Zośki. Za jakis czas podskoczę se do Piaseczna i zobacze jak to tam wygląda. Poprzednim razem rodzilam w Wołominie i Bylo po prostu SupeR. Tyle ze teraz mam tam dosc daleko :(

Mitra koniecznie daj znać jak wrażenia ze szpitala i czy trzeba mieć stamtąd lekarza. Ja mam złe wspomnienia z Karowej ale nie z samego porodu ale apropo opieki po porodzie - mam nadzieję że działo się tak gdyż leżałam cały czas na oddziel obserwacyjnym a nie na poporodowym czy ginekologii. Tydzień koszmaru ale na szczęście były ze dwie położne które jakoś podchodziły po ludzku.
 
ja pierwsze dziecko rodzilam na madalinskiego w 2009 i wtedy akurat nie mialam zarzutow co do tego szpitala-porod bezproblemowy i szybki, dobra polozna z dyzuru no i krotko na poporodowej sali bylam
za to drugi raz jak trafilam do tego szpitala (z poronieniem) to juz byla masakra, bardzo odradzam, nie zgodzilam sie na przyjecie po tym jak potraktowali mnie na izbie przyjec i pojechalam na Zelazna. Roznica kolosalna, tam traktuja Cie tak jak nalezy dlatego tym razem zamierzam rodzic na Zelaznej (o ile beda miejsca)
 
jersey ja tez mam złe wspomnienia z IP na Madalińskiego. Widać, że wczesne ciąże z problemami (ja miałam krwawienie z powodu krwiaka w macicy), poronienia traktują olewczo. Bo to jeszcze w sumie nie dziecko, dla nich nie dziecko, dla kobiety rozpacz, trauma. Nie neguję tego szpitala jako ginekologicznego lub na poród bez powikłań, bo są kobitki z dobrymi wrażeniami po pobycie na madalińskiego.
 
O właśnie! dobrze, że przypomniałaś :-) wyobraź sobie, że dziś w końcu dorwałam ją na gg oczywiście tylko na chwilkę, ale ...
ze wstępnych wiadomości wiem, że bardzo chwali ten szpital i załogę. Nie miała prywatnej położnej, ta na którą trafiła była podobno idealna. Za znieczulenie się płaci 700zł, ona nie miała- w pewnej chwili chciała żeby jej dali, ale było już za późno.
Jak tylko będę wiedziała coś więcej to dam znać :-)
 
Dzięki spokojniejsza jestem:) Ja też zamierzam tam rodzić ale połoznej nie będę wykupywać jednak za drogo jak dla mnie.Ale nad znieczuleniem się zastanawiam.
 
A ja już zgłupiałam. Inflancka też mi nie odpowiada, mimo pierwszego wrażenia, podobno opieka po porodzie jest fatalna :-( sama urodziłam się na Madalińskiego. Gdybym mieszkała nadal na mokotowie to bym miała 3 minuty piechotą tam, ale teraz mieszkam na Woli. Wrrr nie wiem co myśleć.

Położna odpadała u mnie od początku. Nie stać nas na to. Jednak myślałam, że pójdę do szpitala gdzie znieczulenie jest za free, ale nie przekłada się to do końca z późniejszą opieką...

Jeszcze jest troszkę czasu. Będę musiała porozmawiać ze swoją gin :-)
 
dopiero dotarłam do tego wątku, ale widziałam że mama2006 pisała o czarnym lekarzu z Madalińskiego (nazwiska też nie pamietam, ale jest dośc charakterystyczny). Może i nie jest zbyt kompetentny, ale gdyby nie on to nie przyjęli by mnie do szpitala. Wg usg masa przekroczyła już 4500g (dodam że raczje drobna jestem), byłam grubo po terminie i on jako jeden zdecydował sie mnie przyjąc i wywoływać poród, mimo ze powinni już to zrobić duuuuuuzo wcześniej a byłam tam średnio co 2-3 dni. Tak więc ja osobiście jestem mu wdzięczna

od początku jestem zdecydowana na poród na Madalińskiego, a jak będzie czas pokaże. Opiekę zarówno po jak i w trakcie porodu wspominam dobrze. Położną też trafiłam bardzo porządną i rzeczową (bez żadnych dopłat). Wszystko poszło sprawnie, nie miałam kłopotów z karmieniem, ale wiem że dziewczynom obok położne pomagały dzieciaki przystawić do piersi, czy słuzyły radą.

Rozważałam przez moment szpital w Piasecznie, ale z racji kiepskiego dojazdu to zdeycowanie odpada. Juz nawet nie chodzi o mnie, tylko o męża który będzie musiał tam codzień jakos dojeżdzać jak będę leżeć, a póki co jesteśmy zdani na komunikacje miejską. A że teściowie jadą dokładnie z drugiego końca miasta to też na Madalińskiego będzie im bliżej, a wiem że zaglądać będą.
 
Co do szpitala na Madalińskiego to rodziłam tam 1 dziecko (a byłam bardzo młoda). Poród w 38+tc <-- miałam skurcze jelit ale stwierdzili że mogę już rodzić(w 36 tc z tego samego powodu leżałam na patologi). Synek zdrowiusieńki, miał 4360/57cm urodził się po 12 godzinach. Rodziłam w ZZO (tylko jakiejś końskiej dawce bo nie miałam żadnego czucia w nogach). Personel był fantastyczny a położna przesympatyczna. Po porodzie miałam jedynie bardzo złe doświadczenie z Pewną panią namawiającą mnie na oddanie dziecka do adopcji wręcz na siłę :[ Wszystko to miało miejsce w 2002 roku. A i dodam że strasznie długo dochodziłam do siebie po porodzie, szwy tak mnie rwały że nie szło w żaden sposób się wyprostować.

Rok temu (2010) zaszłam w ciążę w marcu. W 7 tc że tak to ujmę po stosunku zaczęły się plamienia. Następnego dnia do lekarza, usg gin. Zalecenia leżeć, brać proszki. 2 dni później dalej plamiłam brązową wydzieliną więc skonsultowałam to z gin który prowadził mi 1 ciążę. Także zalecił mi leżeć i nie wstawać nigdzie prócz toalety. Odczekałam kilka dni i pojechałam na izbę przyjęć właśnie na Madalińskiego. Było to coś ok. 20-21. Przede mną 1-2 osoby. Młody lekarz zbadał zrobił usg po czym stwierdził że oczom nie dowierza bo to ciąża trojacza i zabrał mnie na drugie usg 3D aby to potwierdzić. Potwierdził, odstawił jeden lek który brałam dał inny i wysłał do domu żebym się oszczędzała to będzie dobrze. No ale poleżałam kolejne parę dni i cały czas plamiłam więc pojechałam na Karową (gdzie pracował mój gin który prowadził 1 ciążę). Na izbie przyjęć była jedna Pani przed mną. Okres oczekiwania to jakieś 2 godziny... Kiedy się w końcu doczekałam aż Pani dr zejdzie mnie zbadać (bo poprzednia Pani była obsłużona w trybie natychmiastowym), stwierdziła że to żadna ciąża trojacza i trzeba ją obserwować na oddziale. Trafiłam na salę z Panią w zaawansowanej ciąży, większość nocy przepłakałam, nie mogłam na nią patrzeć :( Po 3 dniach na oddziale mikrochirurgi (? dlaczego tam to nie wiem) poziom beta HCG spadał i rósł, stwierdzono że ciążę trzeba usunąć. W sumie już wtedy jakoś się na to nastawiłam. Zabieg: Pan dr, dokoła z 10 studentów, zasnęłam... Dzień później mnie wypisano. W domu byłam jedną noc, kolejnej dostałam gorączki prawie 41 st. Około 5-6 rano mąż zawiózł mnie na izbę przyjęć na Karową. Przede mną nikogo, leżałam tam 3 godziny cała dygocząc nie wiedząc co mówię. Przede mną zjawiła się rodząca to ktoś zszedł migusiem na dół więc zaraz po niej zostalam przyjęta. Źle mnie wyczyścili podczas 1 zbiegu więc trzeba było go powtórzyć. Poleżałam 2 dni czekając na zabieg. Po nim potrzymali mnie tam jeszcze 2 aby sprawdzić czy wszystko jest ok. MASAKRA !!!!!

Nigdy więcej Karowej...

Niecały rok staraliśmy się z mężem o dzidziusia. Miesiąc w miesiąc robiłam test ciążowy aż doczekałam się tych 2 kreseczek :) W lutym tego roku się udało :) Trauma jednak pozostała - ani ja ani mąż nie cieszymy się aż tak bardzo jak podczas poprzedniej ciąży :/ ja do dziś ubolewam stratę "trojaczków" bo dla mnie to mimo wszystko były te trojaczki! Termin mam na jutro ale nic się nie zapowiada abym miała lada moment rodzić.

A rodzić zamierzam na Madalińskiego :) Ta izba przyjęć wcale mnie aż tak nie przeraża. Najlepiej jednak trafić tam po godzinie 19, bo rzeczywiście jest mniej ludzi.
Co do wrażeń z porodów to naczytałam się o Madalińskiego dużo dobrych jak i złych opinii. Widocznie wszystko zależy na kogo się trafi i ile porodów (i jakich) mają położne do odebrania (lub po prostu jaki miały dzień) :)

Kilka dni i zobaczymy jak to będzie.

Udanego rozwiązania wam życzę i oby króciutkiego :)
 
reklama
Chciałabym się podzielić doświadczeniami ze Starynkiewicza.
Postanowiłam tam rodzić ze względu na cukrzycę ciążową leczoną insuliną - słyszałam, że jest to jeden ze szpitali specjalizujących się w tego typu przypadłościach.
Na izbę przyjęć przyszliśmy ze skurczami co 5 minut, zostałam bardzo sympatycznie przyjęta, zbadana i odesłana na porodówkę.
Sala porodowa nie była specjalnie zachęcająca - przypominała boks wydzielony z jednego wielkiego pomieszczenia tak, że doskonale było słychać co się dzieje w salach obok. Regularnie podłączano mnie do ktg, przy którym niestety trzeba było leżeć, albo siedzieć na piłce - niestety, bo najmniej mnie bolało jak chodziłam. Co do położnych - bardzo konkretne kobitki, starały się wszystko tłumaczyć i uspokajać a jak zaczynałam histeryzować, to się nade mną starały nie litować - teraz muszę przyznać, że było to zachowanie słuszne, bo gdyby okazały współczucie, to rozpadłabym się chyba na kawałki.
Poród nie należał do najkrótszych ani najprzyjemniejszych, ale lekarze i położne zasługują na medal. Po wielu godzinach dostałam ZZO, jak tylko szyjka rozwarła się na 4 cm, później poszło już gładziutko i urodziłam 4 kg zdrowego chłopca. Położono mi synka na piersi na parę minut, a potem lekarka grzecznie zapytała, czy może go zabrać do mycia i ważenia, czy jeszcze chcę z nim tak poleżeć - miałam wybór! :)
Sale poporodowe również nie są zbyt schludne, ale za to czyste i dwu -trzyosobowe, co jest atutem. Położne przychodzą często, dopytują co pomóc, nie ma najmniejszego kłopotu z poproszeniem o wyjaśnienie czegoś czy udzielenia pomocy w czynności przy dziecku albo dokarmienia z butelki.
Spędziliśmy z młodym w szpitalu dwa dni dłużej ze względu na żółtaczkę, w tym czasie zdążyłam się przekonać, że jak tylko wyniki badań odbiegały od normy, lekarze nie czekali do obchodu, tylko szukali mnie na korytarzu, żeby mnie poinformować co i jak - za to wielki plus.
Podsumowując : warunki może nie hotelowe, ale nie o to w końcu chodzi! Generalnie personel super sympatyczny i kompetentny, polecam każdej mamie poród na Starynkiewicza (i znieczulenie jest darmowe)!
Minusem jest to, że trzeba mieć ze sobą dokładnie wszystko i dla dziecka (poza sztucznym mlekiem) i dla siebie, czyli papier toaletowy, kubek, sztućce i tego typu rzeczy, których bym się nie spodziewała. Kolejnym ewentualnym minusem są studenci w ilości przerażającej - chociaż mnie to zupełnie nie przeszkadzało, a w czasie porodu nawet okazało się, że studentka była bardzo pomocna. :)
 
Do góry