reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Szpital Uniwersytecki Kopernika - poród, położne, wasze wrażenia

Mam pytanie czy któraś z Was miała zaplanowaną cesarkę na Koperniku??? Jak to wszystko wygląda pod tym względem????
Podłączam się pod pytaniem :) Jak wygląda przygotowanie do cc i sama operacja? Kiedy przynoszą dziecko do matki? Jak wygląda opieka pielęgniarek nad dzieckiem?

Z góry dziękuję :-)
 
reklama
Witam,
Jestem w 26tyg ciąży, moim lekarzem prowadzącym jest jeden z prof. z Kopernika, jednak z endokrynologii ginekologicznej. Termin mam na końcówke stycznia.Wcześniej wychodziło 4 luty
Zastanawiam się nad porodem na Kopernika, ze względu na to, że jest bezpiecznie.
Tylko nie wiem jak to wszystko przebiega.
Wiadomo,że mój lekarz mimo iż jest położnikiem nie będzie odbierał porodu, tylko położna. Skoro są dwie sale do porodu rodzinnego ,to co będzie jak trafię na Kopernika np.przywieziona karetką i sala do porodu rodzinnego nie będzie wolna, wtedy całe marzenia o porodzie rodzinnym pójdą na marne? Trzeba jakoś wcześniej ustalać wpis do szpitala w terminie?Kiedy i gdzie umawia się na ktg? Czy powinnam wybrać się na wizytę do położnej lub lekarza , które jest tam na porodówce? W jaki sposób skontaktować się z jakąś położną z Kopernika,aby udzieliła info/korepetycji z tych spraw?
Wybaczcie, mam mętlik i strach w głowie.
Sale są jednoosobowe, jest ich 7 i każda jest przystosowana do porodu rodzinnego. Więc jak wszystkie będą zajętę, to Cię nie przyjmą tylko przewiozą do innego szpitala. Co do marzeń o porodzie rodzinnym to się na nic nie nastawiaj, co będzie to będzie, żeby dziecko było zdrowe. Ja się tak nastawiłam, całą ciąże o niczym innym nie myślałam, męczyłam chłopa aż się zgodził, inaczej sobie po prostu nie wyobrażałam, bo wychodzę z założenia, że jak robiliśmy dziecko to nie był za drzwami sypialni:-). I nic z tych marzeń nie wyszło, bo sama zawaliłam, ale skąd mogłam wiedzieć, przyjęli mnie na porodówkę wieczorem na indukcję, bo miałam stan przedrzucawkowy, ale zero rozwarcia i wysłałam sobie męża do domu co by się wyspał i był sprawny na samo przedstawienie. Mi całą noc ciśnienia nie zbili, rano podali oxy i przy pierwszym skurczu po niej tętno małego zanikło i od razu mnie pocięli w 15 minut. Mąż zdążył dojechać dopiero jak mnie zszywali. Gdybym go nie wysłała wtedy do domu, to chociaż byłby ze mną w nocy na porodówce, a tak byłam znowu sama i jak sobie o tym pomyślę to od razu ryczę, i nie chodzi mi o to że było cc (i dobrze że było, bo bym się z dwa dni umęczyła nim bym się rozwarła:-), a po zatym najważniejsze zdrowę dziecko), tylko o to że nawet buziaka mi nie dał. Więc lepiej się nie nastawiać, bo życie i tak wszystko weryfikuje.
Jak zaczynasz rodzić to po prostu przyjeżdżasz na IP, jeśli ma być planowa cc, to poproś swojego lekarza, żeby Ci ustalił termin, ale robią najwcześniej w 38t6d. Jeśli Ci termin minął zwykle 10 dni po nim przyjmują Cię na test OCT.
Na ktg przychodzisz z ulicy, ja byłam w 39t1d jak urodziłam i nie było potrzeby żeby chodzić, miałam zacząć gdyby minął termin, mój gin powiedział, że jak czuję ruchy to wczesniej ne ma sensu.
Co do umawiania się z położną z porodówki to nie ma takiej możliwości, rodzisz przy tej co ma dyżur i nie masz prawa wyboru czy opłacenia położnej i lekarza, więc nie ma sensu zawracać sbie tym głowy, bo i tak nic nie wskórasz.
 
Podłączam się pod pytaniem :) Jak wygląda przygotowanie do cc i sama operacja? Kiedy przynoszą dziecko do matki? Jak wygląda opieka pielęgniarek nad dzieckiem?

Z góry dziękuję :-)

Ja miałam nagłe cc, ale napiszę Ci jak to wyglądało - najpierw po deceleracji przyszedł docent i zaczął mi mówić o niebezpieczeństwach cc, ja mówię żeby dał sobie spokój, bo jestem z branży i wiem o takich sprawach, tylko, żeby mnie szybko cięli bo nie ma czasu, bo widzę jaki jest odczyt ktg i nie ma na co czekać, następnie podpisałam zgodę, na zabieg i znieczulenie, szybko na salę, tam znieczulenie, cewnikowanie, przygotowane pola operacyjnego, cięcie i mały Pawełek na świecie, cały i zdrowy. I gdyby nie to, że beznadziejna anestezjolożka wkłuła się dopiero za drugim razem to szybciej by to poszło. Sprzątanie po cięciu u mnie trwało około 40min. Potem sala pooperacyjna, tam zwykle trzymają Cie 6 godzin, ja byłam aż 9 ze względu na wysokie RR, tam raz przywieźli mi dziecko ale i tak nie dasz rady nic z nim zrobić bo leżysz na płasko i wyjesz z bólu pomimo środków p/bólowych (pierwsze 12 godzin po cc to koszmar). Potem zawożą Cię na oddział, uruchamiają po 24 godzinach. I tu rada - trzeba wstać nie jęczeć, bo będzie jeszcze gorzej. Ja wstałam sama, bez pomocy i jeszcze bym sobie sama cewnk usunęła (ku przerażeniu wspólpacjentek), tylko nie miałam strzykawki do odprowadzenia balonika:-) I już tylko na chwilę wracałam do łóżka, w drugiej dobie po cc znowu ku zdziwieniu dziewczyn na sali prześcieliłam koleżance obok łóżko, bo była świeżo po cięciu i położne się nie kwapiły, żeby to zrobić, a pościel dawała wiele do życzenia. Tak więc o mnie mówili wszyscy, że to ta co tylko udaje, że miała cc:-)
 
Ja też miałam nagłe CC, co do procedur to nie pamietam bo byłam otłumaniona gazem (proba urodzenia sn nie powiodła sie). Chyba cos tam podpisywałam albo nawet na pewno z tym że nie pamietam. Mnie dla odmiany uspili pamietam tylko jak anestezjolog mówił że jak na 39 tydzień to mam mały brzuch poczym przyłożył maske kazał wziąc głebokie wdechy a potem to juz obudziłam sie na sali poperacyjnej:) troche bolało ale doało sie wytrzymać. Powiedziała bym nawt że ten ból jak dla mnie był wręcz cudowny w porównaniu z bólem jaki miałam przy sn:) urodziłam o 0.15 a na sale poporodową trafiłam koło 10. Mnie urchomili po ok 24h ale weszły ponoc jakies nowe procedury i juz nastepnego dnia moją nową "współlokatorke" uruchomili po 12h. Moje uruchomienie było trudne bo w zasadzie 2 porody przeszłam (najbardziej to mnie żebra bolały jak mi próbowali wypchnąc małego przy sn) ale mojej wspólokatorce mimo że ją juz po 12 h to całkiem sprawnie jej to poszło:) Aha no i chyba miałam pecha ( chociaż myslałam że to dobrze) że mnie uspili bo ponoc to strasznie wysusza drogi oddechowe i potem strasznie kaszlałam:( A kaszel i szwy na brzuchu to istna masakra:(
 
Dziękuję za odpowiedzi :) Jestem przerażona cc mimo, że już od przeszło miesiąca jestem na to przygotowywana, bo Malutka nie chce się prawidłowo ułożyć. Najbardziej przeraża mnie myśl, że podobno czuje się to jak Cię kroją i 'rozszarpują' skórę, no i to jak będę dochodziła do siebie. A jak dbacie o ranę?
 
To i ja dodam kilka słów od siebie. Nie będę opisywać całego porodu ani nie będę powtarzać tego co dziewczyny tu napisały, bo to cała prawda.
Podkreślę jednak to, że naprawdę nie ma się co nastawiać na to jak będzie, bo to co mówią na szkole rodzenia to jedno a to co się zastanie na miejscu to inne. I to nie wina szpitala, położnych, lekarzy, po prostu każdy poród jest inny i nie przewidzisz co się może stać. Ja trafiłam na porodówkę 25 października, gdy było 11 porodów, czyli istny armagedon. Położne biegały od pokoju do pokoju i nie miały na nic czasu. Ja pół porodu spędziłam na przedporodowej bez męża (tam nie wolno wchodzić "obcym"). Dopiero po kilku godzinach przyszła do mnie położna i powiedziała, że naprawdę mam pecha, bo normalnie już dawno byśmy byli razem na porodowej. Jak już ns umieścili na porodówce to też nie było lepiej, bo w tym całym zamieszaniu bywały momenty, że zostawaliśmy sami, a ja już miałam bóle parte. I oczywiście z tego wszystkiego nie dostałam zzo, bo już było za późno. Za to podali mi gaz, czego nie polecam, bo tylko mnie ogłupił i jakby odebrał siły i chęci do rodzenia. Na koniec z tego wszystkiego musieli mi podać jeszcze tlen i oxy, żebym mogła urodzić. Ale wszystko się odbyło bardzo szybko, za co jestem wdzięczna, bo momentami było nerwowo. Niemniej muszę podkreślić, że mimo wszystkich przeciwności personel starał się jak mógł i bardzo mi wszyscy pomogli urodzić w miarę szybko. Szczególne podziękowania dla położnej Wioli, która opiekowała się mną przez większość czasu. Lekarze też się mną zajęli tak jak trzeba, więc tutaj nie mam żadnych uwag.
Inna bajka to oddział poporodowy, gdzie jest remont i to jest naprawdę uciążliwe. W sali jest zaduch, bo nikt nie otwiera okna, na korytarzu zimno i głośno. Pielęgniarki są różne, z reguły w porządku (kilka jest nawet przekochanych) a kilka bym udusiła gołymi rękami, ale wszystko da się przeżyć, gdy koło łożka śpi kochany bąbelek.
 
magdalenaru może Cię uśpią tak jak mnie i nic nie bedziesz czuła:) Nie mam pojęcia od czego zalezy czy usypiają czy dają znieczulenie:/
esi też dostałam ten gaz i między skurczami dosłownie zasypiałam i nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Chyba oszczędzają na zoo bo ja od początku chciałam i się domagałam ale położna mnie cały czas zbywała i koniec końców nie dostałam.
 
Dziękuje za informacje, czy tych 7 oddzielnych sal oznacza,że po prostu rodzisz sama bez innych rodzących i ewentualnie rodzinnie, tak? sorry za głupie pytanie.
nie ma jakiś zbiorczych sal ?wszystko przerobili na pojedyńcze,dobrze rozumiem?
 
reklama
Też miałam możliwość korzystania z gazu i szczerze mówiąc to średnio działał znieczulająco, jedyne co to miałam po nim głupawkę i było wesoło-mąż miał ubaw..zzo nie dostałam, bo już było "za późno" więc rodziłam w 100% sn:)byłam podpięta do oxy i nagle rozwarcie zrobiło się tak duże, że zzo nie wchodziło już w grę..
Ja też tak jak już pisałam wcześniej ogólnie jestem zadowolona ze szpitala i personelu. Jako, że zaliczyłam dwie zmiany to miałam przyjemność poznać panią Wiolę-przesympatyczna kobieta:)
Panie od noworodków też kochane-poza dwoma o bardziej rygorystycznych zasadach, ale też nie było tragedii...
Remont faktycznie upierdliwy momentami, ale tak jak pisze esi-jak się już ma bąbelka obok to wszystko inne się nie liczy:)
Co do otwierania okien..hm no zależy z kim się leży, ja na szczęści leżałam z dziewczynami, które były jak najbardziej ZA otwieraniem okien, bo zaduch straszny..
Gdybym miała jeszcze kiedyś rodzić to zdecydowałabym się ponownie na ten szpital:)
Efelinkaa sale są pojedyncze, nie zbiorcze:) Rodzisz sama bez innych rodzących obok, są jak najbardziej przystosowane do porodu rodzinnego. Na wyposażeniu są drabinki, piłki, łazienka, także pełen luksus :D:)
 
Ostatnia edycja:
Do góry