reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

To facet utrzymuje rodzine.

DarkAsterR

Fanka BB :)
Dołączył(a)
11 Maj 2018
Postów
5 972
Temat do rozważań i dyskusji.
Ostatnio zauważyłam wśród polskich facetów pewna, jak dla mnie, dziwna rzecz. Nie mieszkam w Polsce stad podkreślam narodowość moich rozmówców.
Wszyscy razem i każdy z osobna upiera się, twierdzi i wychodzi z założenia, ze z chwila kiedy rodzi mu się dziecko, kobieta ma zostać w domu i zajmować się maluchem a on weźmie na siebie cały ciężar finansowego utrzymywania rodziny. Cytuje, „żeby moja kobieta nie musiała pracować”. W domyśle, ze praca jest skaraniem boskim, absolutnie nie do połączenia z wychowywaniem potomstwa. Pomijając momenty, kiedy praca jest do duszy, słabo płatna i mało przyszłościowa, to ja w ogóle tego podejścia nie rozumiem.
Skad taka chęć zamknięcia kobiety w domu z dzieckiem? Czemu brać na siebie wszystkie finansowe troski i zmartwienia? Czy to przejaw jakiejs męskiej ambicji? Jesli tak, to po co to? Jakieś medale gdzieś rozdają za to czy jak?
A już kompletnie nie rozumiem dlaczego kobiety się na to godzą? Pomińmy te, które maja taka prace, ze koń na przodku by jej nie chciał. Ale znam z widzenia sporo kobiet, które robiły dobre kariery, miały dobre posady, pracodawca na nie czekał z otwartymi ramionami a one po sugestii męża ze „od teraz to on będzie utrzymywał rodzine” posłusznie zgodziły się porzucic to, na co ciężko pracowały i zostać w domu z dzieckiem.
Ja nie twierdze, ze siedzenie w domu z dzieckiem to lekka sprawa. Bynajmniej.
Ale przecież praca to nie tylko harówka i zarobek. To tez kontakty społeczne z różnymi ludźmi, możliwość wyjścia z domu, myślenia o „dorosłych„ sprawach, zresetowania się. Zastanawiam się, czy te panie, ktore porzuciły karierę i wybrały „siedzenie” w domu z dziećmi nie tęsknią za kontaktami z innymi dorosłymi? Czy nie czuja się czasami samotne? Mąż cały czas poza domem, poza dziećmi nie ma do kogo ust otworzyć. Chociaż z niemowlakiem to tez żadna rozmowa ;)
Rzucilybyscie prace gdyby facet się uparł sam na wszystko zarabiać? Czy to jednak wasze życie i same decydujecie o tym, jak je wiedziecie?
 
reklama
Rozwiązanie
Temat do rozważań i dyskusji.
Ostatnio zauważyłam wśród polskich facetów pewna, jak dla mnie, dziwna rzecz. Nie mieszkam w Polsce stad podkreślam narodowość moich rozmówców.
Wszyscy razem i każdy z osobna upiera się, twierdzi i wychodzi z założenia, ze z chwila kiedy rodzi mu się dziecko, kobieta ma zostać w domu i zajmować się maluchem a on weźmie na siebie cały ciężar finansowego utrzymywania rodziny. Cytuje, „żeby moja kobieta nie musiała pracować”. W domyśle, ze praca jest skaraniem boskim, absolutnie nie do połączenia z wychowywaniem potomstwa. Pomijając momenty, kiedy praca jest do duszy, słabo płatna i mało przyszłościowa, to ja w ogóle tego podejścia nie rozumiem.
Skad taka chęć zamknięcia kobiety w domu z dzieckiem? Czemu...
@DarkAsterR pisząc że z pracy do pracy miałam na myśli to że kiedyś słyszałam porównanie że opieka nad dzieckiem to jak praca na pełen etat i powiem Ci że bardzo mi się to stwierdzenie spodobało a gdy sama zostałam matką przekonałam się ile w tym sensu. Dla mnie nowa piękna rola jaką jest macierzyństwo nie wyklucza ciężkiej pracy ale cel uświęca środki. Tu mi się nic nie gryzie a pięknie współgra.
Zgodzę się z Tobą że macierzyństwo nie jest jedyną drogą rozwoju ale ja pisałam o sobie i swoich odczuciach i jestem naprawdę zachwycona możliwościami jakie daje mi macierzyństwo, dowiedziałam się o sobie dużo i potrafię troszkę inaczej spojrzeć na świat. Chcę też pracować nad sobą i właśnie dziecko mnie do tego motywuje.
Oczywiście że da się pogodzić pracę i macierzyństwo ale ja już wiem że ja albo tego nie umiem albo mnie by to za dużo kosztowało. Zauważ że cały czas piszę o sobie.
Jasne, wypadne z rynku pracy na jakiś czas ale to moja świadoma decyzja i moje konsekwencje które ewentualnie poniosę.
Mój partner rzucając hasło że on będzie zarabiał miał na myśli to o czym pisałam wcześniej a nie jakiekolwiek ograniczanie mnie. Odpowiadam za siebie i mojego partnera a nie za innych bo poprostu nie wiem jaką motywacje mają.
Co do spotkań z ludźmi to trochę przesiałam znajomych ale naprawde nie wyszło mi to na złe. Pare osób odpadło ale na ich miejsce pojawili się nowi.
Na interesujące mnie dorosłe tematy mam z kim porozmawiać tu nic się nie zmieniło.
Jestem bardzo twardą realistką ale też kobietą pewną swojego faceta i w szczęśliwym związku, bardzo na to pracowaliśmy i bywało bardzo ciężko wręcz dramatycznie. Przetrwaliśmy to i teraz zbieramy tego owoce. Nigdzie też nie napisałam że jestem od partnera uzależniona finansowo i jak On odejdzie to zostane4 bez środków do życia.
 
reklama
@DarkAsterR temat przemocy domowej jest a właściwie był mi bliski ale niestety nie odpowiem Ci na pytanie dlaczego kobiety się na to godzą. Słyszałam coś o syndromie ofiary czy Sztokholmskim ale nie jestem specem w tej dziedzinie.
Zgodzę się że temat przemocy dotyczy wszystkich środowisk i nie zapominajmy że mężczyzn też.
 
Myślę, że może (?) niektóre kobiety, które miały możliwości rozwoju i robiły karierę rezygnują z tego, na rzecz spędzania czasu z dzieckiem, bo po prostu przewartosciowaly swoje priorytety, i poczuly ze to właśnie macierzyństwo było ich droga do spełnienia, a nie kariera zawodowa (nie twierdzę tu, że inne priorytety są gorsze/złe. W kpncu kazdy jest inny i każdy potrzebuje czegoś innego do poczucia satysfakcji z życia, i te priorytety w ciągu życia też ulegają zmianie). Osobiście takie przypadki, gdzie kobieta jest w domu i partner odpowiedzialny za finanse ją ogranicza, i kobieta czuje się z tym źle, znam tylko z pokolenia moich rodziców. Współcześnie nie znam kobiet uprzednio robiących karierę /na obiecujących stanowiskach, które cierpialyby w milczeniu pod finansowym reżimem że strony partnera- myślę że rzadko która kobieta by się na to godziła, gdyby była tak nieszczęśliwa, gdyby było to wg niej nie fair. Taka sytuacja to wg moich obserwacji efekt wspólnej decyzji partnerów, gdzie nikt nie czuje się pokrzywdzony- piszę o moim otoczeniu.
 
Tez tak sadze.
Juz pisałam o przypadkach u mnie w rodzinie. Ugoda była a 15 lat później płacz i zgrzytanie zębów bo ten łobuz zostawił, z dwójka dzieci itd. Nie istotne jest, ze dzieci już dawno na studiach do domu zaglądają tylko na co ważniejsze święta.
Wiadomo, fakt, ze kobieta pracuje, nie gwarantuje małżeńskiego szczęścia ale przynajmniej łatwiej się pozbierać mając swój własny stały dochód niż zablokowany dostęp do karty eks małżonka.





Należy zauważyć, ze polski rynek pracy jest niezwykle....specyficzny. Po pięciu latach dobry pracownik zazwyczaj rozgląda się „co dalej” a nie dopiero czuje wydajny w obecnej pracy. Przynajmniej na innych rynkach europejskich...




Czerpiesz z tego jakaś przyjemność?





Wiesz napewno, ze będą żałować? Są jakieś solidne przesłanki w tym kierunku? Jakieś naukowe badania czy coś?
Wrocilam po pierwszym macierzyńskim do pracy. Nie zaluje.
Teraz tez wrócę. Bez żalu.
Jak się ma do takiego pozostawania w domu polski system emerytalny? Serio pytam bo nie wiem.
Patrząc na przykłady w mojej rodzinie to właśnie wszystkie te babki zostały zmuszone do pracy po to, żeby jakaś choćby podstawowa emeryturę wypracowac. Coś się od tamtej pory zmieniło? Ma się emeryture nigdy nie pracując?




Nie zgodzę się, ze karierę można robić w każdym wieku. Z czasem zmienia się spojrzenie na wiele rzeczy. Im później tym trudniej. Chlubne wyjątki w tym temacie tylko potwierdzają regule.




Do kogo to? Do mnie?
Czy czerpię przyjemność z uświadamiania niektórym osobom, że mają przerośnięte ego?
Niekoniecznie.
Jednakże już nie muszę pobłażać takiej naiwności, niedojrzałości czy jakkolwiek to nazwać.
Może zanim wydadzą drugi raz opinię to się dwa razy zastanowią? A jeśli nie... To też mnie nie obejdzie zbytnio.
Jest taka piękna zasada: każdy ma prawo do własnej opinii...a najbardziej do zachowania jej dla SIEBIE. Tym bardziej, że nie przeważnie nie znają opiniowanej przez siebie drugiej osoby...
Wiem, że internet wiele wybacza... jesteśmy tacy anonimowi...ale nie zwalnia nas to z bycia kulturalnymi (a później nasze dzieci się od nas uczą...).

Odnośnie uczucia żalu bądź też i jego braku z powodu szybkiego powrotu to pracy.
Bywa różnie. Pewnie jakieś badania są... Nie powołam się na nie, gdyż żadnych nie czytałam.
Bazuję na swoim doświadczeniu. W ciągu tych prawie 20 lat odkąd jestem matką spotkałam na swojej drodze wiele kobiet, matek. Zdecydowana większość z tych (nie podam danych procentowych gdyz nie prowadzilam statystyk - głupia ja, nie pomyślałam, że się przydadzą), które z jakiegoś powodu wróciły do pracy od razu po macierzyńskim lub przerwały macierzyński - po kilku latach odczuwały żal, że ominęły ich niektóre kamienie milowe w rozwoju dziecka (pierwszy krok, pierwsze słowo). To nie jest żal, żeby się od razu biczować...ale takie ukłucie w serduchu, że to ktoś inny doświadczył...a nie one. Oczywiście łatwiej było jeśli dziecko było z babcią, ciocią itp. Gorzej jeśli w żłobku lub z opiekunką.

Znam też takie, które zostały w domu... były świadkami tych pięknych chwil ale później ciężko im było wrócić do pracy, czuły się w tyle...i wtedy żałowały, że nie wróciły wcześniej.
Ale tylko przez chwilę... W pracy się później układało i było ok.

Także wszystko zależy od sytuacji, może od priorytetów w życiu? Od siły charakteru może - są osoby które niczego w życiu nie żałują [emoji846]

Co ja zrobię? Nie wiem. Mój mąż nigdy ode mnie nie wymagał zostania z dziećmi czy też powrotu do pracy. Jak było mniej kasy to i owszem się kłóciliśmy...ale to bez różnicy czy wtedy pracowałam czy nie...


Jeśli chodzi o ten polski system emerytalny to było to w odpowiedzi do jednej z dziewczyn, która poniekąd zarzuciła mi, że skoro się zdecydowałam na 3 dziecko to powinnam mieć zabezpieczone na to pieniądze. Abstrahując od tego, że na takiej opinii mi nie zależy...
Nawiązałam do odkładania na prywatny fundusz emerytalny (gdyż polski system emerytalny jest marny bardzo i pewnie śmierć głodowa by mnie na emeryturze czekała) a resztę "nadwyżki" inwestuję w moje nastoletnie dzieci.
Dlatego żyjemy skromnie i nie odkładałam na "hipotetyczne" 3 dziecko.
Teraz będzie trzeba żyć jeszcze skromniej, gdyż ani nie odbiorę moim starszym dzieciom ani nie przestanę zabezpieczać swojej i ich przyszłości.

Pracuję zawodowo od 20 lat z 4 letnią przerwą na moich dwóch chłopaków.
Od 13 lat pracuję w jednej firmie, z czego od lat 7 zarządzam ok. 20 osobowym zespołem pracowników. Z powodu ciąży wysokiego ryzyka musiałam pójść na L4. Nie potrafię jednak się odciąć od pracy całkiem i zostawić moich podwładnych samych sobie. Pomagam na ile mogę i kiedy mogę.
Branża turystyczna niestety nie sprzyja pracy z domu...do tego jej sezonowość bywa wyczerpująca.
Mam tylko nadzieję, że wspólnie z moim pracodawcą uda nam się wypracować jakiś kompromis. On liczy, że wrócę zaraz po macierzyńskim. Ja jeszcze nie wiem. Branża turystyczna mocno teraz ucierpiała, moje L4 jest im na rękę. Jak będzie za 1,5 roku?
Nikt tego nie wie... mogę nie mieć do czego wracać...

A się rozpisałam... Także i nie na temat. Ale nigdy nie wiadomo co się kryje za decyzjami, ktore kobiety podejmują. Same bądź przy udziale partnerów.
 
@DarkAsterR pisząc że z pracy do pracy miałam na myśli to że kiedyś słyszałam porównanie że opieka nad dzieckiem to jak praca na pełen etat i powiem Ci że bardzo mi się to stwierdzenie spodobało a gdy sama zostałam matką przekonałam się ile w tym sensu. Dla mnie nowa piękna rola jaką jest macierzyństwo nie wyklucza ciężkiej pracy ale cel uświęca środki. Tu mi się nic nie gryzie a pięknie współgra.
Zgodzę się z Tobą że macierzyństwo nie jest jedyną drogą rozwoju ale ja pisałam o sobie i swoich odczuciach i jestem naprawdę zachwycona możliwościami jakie daje mi macierzyństwo, dowiedziałam się o sobie dużo i potrafię troszkę inaczej spojrzeć na świat. Chcę też pracować nad sobą i właśnie dziecko mnie do tego motywuje.
Oczywiście że da się pogodzić pracę i macierzyństwo ale ja już wiem że ja albo tego nie umiem albo mnie by to za dużo kosztowało. Zauważ że cały czas piszę o sobie.
Jasne, wypadne z rynku pracy na jakiś czas ale to moja świadoma decyzja i moje konsekwencje które ewentualnie poniosę.
Mój partner rzucając hasło że on będzie zarabiał miał na myśli to o czym pisałam wcześniej a nie jakiekolwiek ograniczanie mnie. Odpowiadam za siebie i mojego partnera a nie za innych bo poprostu nie wiem jaką motywacje mają.
Co do spotkań z ludźmi to trochę przesiałam znajomych ale naprawde nie wyszło mi to na złe. Pare osób odpadło ale na ich miejsce pojawili się nowi.
Na interesujące mnie dorosłe tematy mam z kim porozmawiać tu nic się nie zmieniło.
Jestem bardzo twardą realistką ale też kobietą pewną swojego faceta i w szczęśliwym związku, bardzo na to pracowaliśmy i bywało bardzo ciężko wręcz dramatycznie. Przetrwaliśmy to i teraz zbieramy tego owoce. Nigdzie też nie napisałam że jestem od partnera uzależniona finansowo i jak On odejdzie to zostane4 bez środków do życia.

Rozumiem. Dziękuje.
Milo przeczytać, ze ktoś jest świadomy konsekwencji jakie niosą ze sobą pewne decyzje i jest w stanie je ponieść w sposób odpowiedzialny.
Spotkane przeze mnie panie były w szoku, ze na mniej rzeczy je stać (halo, kochana, rzuciłaś prace, jest o jedna pensja mniej), ze męża częściej nie ma (a co myślałaś, ze oznacza, ze od teraz on zarabia na rodzine?), ze mąż częściej wymaga a to tego a to tamtego od czasu do czasu okraszając to tekstem „siedzisz w domu, masz czas”.



@DarkAsterR temat przemocy domowej jest a właściwie był mi bliski ale niestety nie odpowiem Ci na pytanie dlaczego kobiety się na to godzą. Słyszałam coś o syndromie ofiary czy Sztokholmskim ale nie jestem specem w tej dziedzinie.
Zgodzę się że temat przemocy dotyczy wszystkich środowisk i nie zapominajmy że mężczyzn też.

Wiem. Tez znam temat. Nie zadaje już tego pytania. To jest fenomen. Nie dyskutuje się z tym.


Tak do autorki postu

Proponuje w takim razie wziąć usiąść gdzieś w spokoju, przeczytać jeszcze raz ze zrozumieniem post i może wtedy wrócimy do tematu? Bo narazie twoja wypowiedz przypomina dziurę po kuli w płocie. Kompletnie nie zrozumiałaś o czym mówię...


Czy czerpię przyjemność z uświadamiania niektórym osobom, że mają przerośnięte ego?
Niekoniecznie.
Jednakże już nie muszę pobłażać takiej naiwności, niedojrzałości czy jakkolwiek to nazwać.
Może zanim wydadzą drugi raz opinię to się dwa razy zastanowią? A jeśli nie... To też mnie nie obejdzie zbytnio.
Jest taka piękna zasada: każdy ma prawo do własnej opinii...a najbardziej do zachowania jej dla SIEBIE. Tym bardziej, że nie przeważnie nie znają opiniowanej przez siebie drugiej osoby...
Wiem, że internet wiele wybacza... jesteśmy tacy anonimowi...ale nie zwalnia nas to z bycia kulturalnymi (a później nasze dzieci się od nas uczą...).

Pozostaje tylko pozazdroscic przekonania, ze to napewno ludzkie ego a nie coś innego. Mamy tendencje do oceniania ludzi według siebie co nie zawsze skutkuje prawidłowa ocena osoby bądź sytuacji.

Odnośnie uczucia żalu bądź też i jego braku z powodu szybkiego powrotu to pracy.
Bywa różnie. Pewnie jakieś badania są... Nie powołam się na nie, gdyż żadnych nie czytałam.
Bazuję na swoim doświadczeniu. W ciągu tych prawie 20 lat odkąd jestem matką spotkałam na swojej drodze wiele kobiet, matek. Zdecydowana większość z tych (nie podam danych procentowych gdyz nie prowadzilam statystyk - głupia ja, nie pomyślałam, że się przydadzą), które z jakiegoś powodu wróciły do pracy od razu po macierzyńskim lub przerwały macierzyński - po kilku latach odczuwały żal, że ominęły ich niektóre kamienie milowe w rozwoju dziecka (pierwszy krok, pierwsze słowo). To nie jest żal, żeby się od razu biczować...ale takie ukłucie w serduchu, że to ktoś inny doświadczył...a nie one. Oczywiście łatwiej było jeśli dziecko było z babcią, ciocią itp. Gorzej jeśli w żłobku lub z opiekunką.

Ach, czyli jednak „bywa różnie”.
Bo czytając twoja poprzednia wypowiedz można by odnieść wrazenie, ze „Matki, ktore wracają zaraz po macierzyńskim albo i szybciej - z czasem będą tego żałować... Będą żałować tego czasu, który minął bezpowrotnie.”.
Ale cieszy mnie, ze dopuszczasz możliwość, ze są takie kobiety, które nie żałują powrotu do pracy zaraz po macierzyńskim. Otwartosc umysłu poprawia jakość dyskusji.
Teraz to ja muszę wysilic swoje szare komórki i wyobrazić sobie dlaczego którakolwiek mame miały by ominąć kamienie milowe w rozwoju dziecka? Jak już mówiłam poszłam do pracy po macierzyńskim. Mam nagrana pierwsza próbę raczkowania mojej córki, pierwszy raz jak sama się nakarmiła łyżeczka, pierwszy krok pewnego wietrznego wrześniowego dnia, pierwsze słowo...nic mnie nie ominęło.
Co takiego złego w żłobkach? Moje starsze dziecko chodzi i jakos nie zauważyłam żeby jej czegoś brakowało, żeby w czymś odstawała od innych. Dobry żłobek może dziecko nauczyć wielu rzeczy, to wcale nie musi być czas grozy i terroru. No, przynajmniej tu gdzie mieszkam.


Także wszystko zależy od sytuacji, może od priorytetów w życiu? Od siły charakteru może - są osoby które niczego w życiu nie żałują [emoji846]

Większość osób czegoś w życiu zaluje. Grunt to uzmysłowić sobie, ze nie ma się kontroli nad przeszłością i nie da się jej zmienić. A skoro się nie da to po co się zamartwiać i gryźć z żalu palce?


Jeśli chodzi o ten polski system emerytalny to było to w odpowiedzi do jednej z dziewczyn, która poniekąd zarzuciła mi, że skoro się zdecydowałam na 3 dziecko to powinnam mieć zabezpieczone na to pieniądze. Abstrahując od tego, że na takiej opinii mi nie zależy...
Nawiązałam do odkładania na prywatny fundusz emerytalny (gdyż polski system emerytalny jest marny bardzo i pewnie śmierć głodowa by mnie na emeryturze czekała) a resztę "nadwyżki" inwestuję w moje nastoletnie dzieci.
Dlatego żyjemy skromnie i nie odkładałam na "hipotetyczne" 3 dziecko.
Teraz będzie trzeba żyć jeszcze skromniej, gdyż ani nie odbiorę moim starszym dzieciom ani nie przestanę zabezpieczać swojej i ich przyszłości.

Pracuję zawodowo od 20 lat z 4 letnią przerwą na moich dwóch chłopaków.
Od 13 lat pracuję w jednej firmie, z czego od lat 7 zarządzam ok. 20 osobowym zespołem pracowników. Z powodu ciąży wysokiego ryzyka musiałam pójść na L4. Nie potrafię jednak się odciąć od pracy całkiem i zostawić moich podwładnych samych sobie. Pomagam na ile mogę i kiedy mogę.
Branża turystyczna niestety nie sprzyja pracy z domu...do tego jej sezonowość bywa wyczerpująca.
Mam tylko nadzieję, że wspólnie z moim pracodawcą uda nam się wypracować jakiś kompromis. On liczy, że wrócę zaraz po macierzyńskim. Ja jeszcze nie wiem. Branża turystyczna mocno teraz ucierpiała, moje L4 jest im na rękę. Jak będzie za 1,5 roku?
Nikt tego nie wie... mogę nie mieć do czego wracać...

A się rozpisałam... Także i nie na temat. Ale nigdy nie wiadomo co się kryje za decyzjami, ktore kobiety podejmują. Same bądź przy udziale partnerów.
[/QUOTE]

A pozwól, ze zapytam... naprawdę można w dzisiejszej Polsce dostać emeryturę siedząc w domu z dziećmi? Kiedyś było tak, ze żeby otrzymać najmniejsza emeryturę należało mieć przepracowane minimum 10 lat. Ale to już jakiś czas temu. Zmieniło się coś w tym temacie? Można przejąć emeryturę po zmarłym małżonku? U nas to działa zupełnie inaczej wiec nawet nie ma co porównywać czy wnioskować.
 
Rozumiem. Dziękuje.
Milo przeczytać, ze ktoś jest świadomy konsekwencji jakie niosą ze sobą pewne decyzje i jest w stanie je ponieść w sposób odpowiedzialny.
Spotkane przeze mnie panie były w szoku, ze na mniej rzeczy je stać (halo, kochana, rzuciłaś prace, jest o jedna pensja mniej), ze męża częściej nie ma (a co myślałaś, ze oznacza, ze od teraz on zarabia na rodzine?), ze mąż częściej wymaga a to tego a to tamtego od czasu do czasu okraszając to tekstem „siedzisz w domu, masz czas”.





Wiem. Tez znam temat. Nie zadaje już tego pytania. To jest fenomen. Nie dyskutuje się z tym.




Proponuje w takim razie wziąć usiąść gdzieś w spokoju, przeczytać jeszcze raz ze zrozumieniem post i może wtedy wrócimy do tematu? Bo narazie twoja wypowiedz przypomina dziurę po kuli w płocie. Kompletnie nie zrozumiałaś o czym mówię...




Pozostaje tylko pozazdroscic przekonania, ze to napewno ludzkie ego a nie coś innego. Mamy tendencje do oceniania ludzi według siebie co nie zawsze skutkuje prawidłowa ocena osoby bądź sytuacji.



Ach, czyli jednak „bywa różnie”.
Bo czytając twoja poprzednia wypowiedz można by odnieść wrazenie, ze „Matki, ktore wracają zaraz po macierzyńskim albo i szybciej - z czasem będą tego żałować... Będą żałować tego czasu, który minął bezpowrotnie.”.
Ale cieszy mnie, ze dopuszczasz możliwość, ze są takie kobiety, które nie żałują powrotu do pracy zaraz po macierzyńskim. Otwartosc umysłu poprawia jakość dyskusji.
Teraz to ja muszę wysilic swoje szare komórki i wyobrazić sobie dlaczego którakolwiek mame miały by ominąć kamienie milowe w rozwoju dziecka? Jak już mówiłam poszłam do pracy po macierzyńskim. Mam nagrana pierwsza próbę raczkowania mojej córki, pierwszy raz jak sama się nakarmiła łyżeczka, pierwszy krok pewnego wietrznego wrześniowego dnia, pierwsze słowo...nic mnie nie ominęło.
Co takiego złego w żłobkach? Moje starsze dziecko chodzi i jakos nie zauważyłam żeby jej czegoś brakowało, żeby w czymś odstawała od innych. Dobry żłobek może dziecko nauczyć wielu rzeczy, to wcale nie musi być czas grozy i terroru. No, przynajmniej tu gdzie mieszkam.




Większość osób czegoś w życiu zaluje. Grunt to uzmysłowić sobie, ze nie ma się kontroli nad przeszłością i nie da się jej zmienić. A skoro się nie da to po co się zamartwiać i gryźć z żalu palce?


Jeśli chodzi o ten polski system emerytalny to było to w odpowiedzi do jednej z dziewczyn, która poniekąd zarzuciła mi, że skoro się zdecydowałam na 3 dziecko to powinnam mieć zabezpieczone na to pieniądze. Abstrahując od tego, że na takiej opinii mi nie zależy...
Nawiązałam do odkładania na prywatny fundusz emerytalny (gdyż polski system emerytalny jest marny bardzo i pewnie śmierć głodowa by mnie na emeryturze czekała) a resztę "nadwyżki" inwestuję w moje nastoletnie dzieci.
Dlatego żyjemy skromnie i nie odkładałam na "hipotetyczne" 3 dziecko.
Teraz będzie trzeba żyć jeszcze skromniej, gdyż ani nie odbiorę moim starszym dzieciom ani nie przestanę zabezpieczać swojej i ich przyszłości.

Pracuję zawodowo od 20 lat z 4 letnią przerwą na moich dwóch chłopaków.
Od 13 lat pracuję w jednej firmie, z czego od lat 7 zarządzam ok. 20 osobowym zespołem pracowników. Z powodu ciąży wysokiego ryzyka musiałam pójść na L4. Nie potrafię jednak się odciąć od pracy całkiem i zostawić moich podwładnych samych sobie. Pomagam na ile mogę i kiedy mogę.
Branża turystyczna niestety nie sprzyja pracy z domu...do tego jej sezonowość bywa wyczerpująca.
Mam tylko nadzieję, że wspólnie z moim pracodawcą uda nam się wypracować jakiś kompromis. On liczy, że wrócę zaraz po macierzyńskim. Ja jeszcze nie wiem. Branża turystyczna mocno teraz ucierpiała, moje L4 jest im na rękę. Jak będzie za 1,5 roku?
Nikt tego nie wie... mogę nie mieć do czego wracać...

A się rozpisałam... Także i nie na temat. Ale nigdy nie wiadomo co się kryje za decyzjami, ktore kobiety podejmują. Same bądź przy udziale partnerów.

A pozwól, ze zapytam... naprawdę można w dzisiejszej Polsce dostać emeryturę siedząc w domu z dziećmi? Kiedyś było tak, ze żeby otrzymać najmniejsza emeryturę należało mieć przepracowane minimum 10 lat. Ale to już jakiś czas temu. Zmieniło się coś w tym temacie? Można przejąć emeryturę po zmarłym małżonku? U nas to działa zupełnie inaczej wiec nawet nie ma co porównywać czy wnioskować.
[/QUOTE]

W Polsce można przejąć po zmarłym małżonku kiedy żona ma skończone 50lat w chwili jego śmierci. Albo kiedy jest niezdolna do pracy.

Nie pracując wcale też można miec, po urodzeniu 4 dziecka. Następny temat który wzbudza różne skrajne emocje...
 
Co do ambicji...mialam.duze...mialam cele ktore osiagnelam w sferze zawodowej ale duzo mnie ominęło...pewnego wieczoru gdy wróciłam z pracy..siedzac na sofie w salonie czas mi sie na chwile zatrzymal........dotarlo do mnie..ze juz wystarczy ..ze kasa to nie wszystko.....dotarlo ze oddalamy sie z mezem od siebie.. Widujemy sie 3 h wieczorem i w niedziele..ze nie bylam na urlopie od 3 lat....ze nie ma mnie z dziećmi.....i w tym momencie zrozumialam ze kończę z barberingiem....ze szkoleniami...wyjazdami....usunelam fb..insta.....chcialam 3 dziecko...ale nie bylo czasu...bo jak to..teraz dziecko???
Syn ma.3 miesiace ..jestem szczesliwa ze jestem w domu ze jestem dla.dzieci i z dziecmi..maz zadowolony i zona szczesliwa:D ale każdy ma swoje priorytety
 
A ja nie zgodzę się ze stwierdzeniem że kobiety gorzej zarabiają od mężczyzn. Sama znam kilka takich przypadków (mój między innymi również) gdzie to kobieta ma lepszą pozycję niż mężczyzna. Niedługo rodzę pierwsze dziecko, budowa w pełni, kredyt już na karku, ale jeszcze nie wiem co zrobię za rok, mam mieszane uczucia i pomysły, z jednej strony chciałabym zajmować się dziećmi na "pełen etat" przynajmniej do wieku 3-4 lat, z drugiej nie chciałabym tak długiej przerwy zawodowej, bo oznaczało by to duży krok do tyłu. Jeśli się uda to chcielibyśmy mieć drugie dziecko najszybciej jak to możliwe, bo lata też już nam lecą (Ja 30+, partner 40+) oboje WSPÓLNIE rozważamy różne opcje, nawet taką gdzie to on zrezygnuje z pracy ponieważ będzie to bardziej ekonomiczne rozwiązanie, a ojcem na pewno będzie świetnym. Na pewno żadne z nas nie nakaże drugiemu jakiegoś rozwiązania. Jak będzie w przyszłości? Zależeć pewnie będzie od tego czy uda nam się z kolejnym dzieckiem, od tego jak silny instynkt macierzyński się we mnie odezwie, od tego jak ciężko będzie finansowo i od mnóstwa innych czynników których zapewne wcale się nie spodziewamy [emoji846]

Najważniejsze jest to aby decyzje były podjęte wspólnie.
 
reklama
Co do ambicji...mialam.duze...mialam cele ktore osiagnelam w sferze zawodowej ale duzo mnie ominęło...pewnego wieczoru gdy wróciłam z pracy..siedzac na sofie w salonie czas mi sie na chwile zatrzymal........dotarlo do mnie..ze juz wystarczy ..ze kasa to nie wszystko.....dotarlo ze oddalamy sie z mezem od siebie.. Widujemy sie 3 h wieczorem i w niedziele..ze nie bylam na urlopie od 3 lat....ze nie ma mnie z dziećmi.....i w tym momencie zrozumialam ze kończę z barberingiem....ze szkoleniami...wyjazdami....usunelam fb..insta.....chcialam 3 dziecko...ale nie bylo czasu...bo jak to..teraz dziecko???
Syn ma.3 miesiace ..jestem szczesliwa ze jestem w domu ze jestem dla.dzieci i z dziecmi..maz zadowolony i zona szczesliwa:D ale każdy ma swoje priorytety

To jest przeciwne spektrum. Pracoholizm pospolity. Niestety, dużo osób w to wpada i jest to przerażajace. W takich przypadkach mnie nie dziwi, ze ta osoba, która przez ostatnie bóg wie ile czasu robiła 100% nadgodzin plus szkolenia woli pozostać w domu z dziećmi niż wracać do tego kotła. Sama bym chyba nie chciała.
Wole pracować 8 godzin a zarobić jak za 12, niż pracować 12 i zarobić jak za 12.
 
Do góry