reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

To facet utrzymuje rodzine.

DarkAsterR

Fanka BB :)
Dołączył(a)
11 Maj 2018
Postów
5 972
Temat do rozważań i dyskusji.
Ostatnio zauważyłam wśród polskich facetów pewna, jak dla mnie, dziwna rzecz. Nie mieszkam w Polsce stad podkreślam narodowość moich rozmówców.
Wszyscy razem i każdy z osobna upiera się, twierdzi i wychodzi z założenia, ze z chwila kiedy rodzi mu się dziecko, kobieta ma zostać w domu i zajmować się maluchem a on weźmie na siebie cały ciężar finansowego utrzymywania rodziny. Cytuje, „żeby moja kobieta nie musiała pracować”. W domyśle, ze praca jest skaraniem boskim, absolutnie nie do połączenia z wychowywaniem potomstwa. Pomijając momenty, kiedy praca jest do duszy, słabo płatna i mało przyszłościowa, to ja w ogóle tego podejścia nie rozumiem.
Skad taka chęć zamknięcia kobiety w domu z dzieckiem? Czemu brać na siebie wszystkie finansowe troski i zmartwienia? Czy to przejaw jakiejs męskiej ambicji? Jesli tak, to po co to? Jakieś medale gdzieś rozdają za to czy jak?
A już kompletnie nie rozumiem dlaczego kobiety się na to godzą? Pomińmy te, które maja taka prace, ze koń na przodku by jej nie chciał. Ale znam z widzenia sporo kobiet, które robiły dobre kariery, miały dobre posady, pracodawca na nie czekał z otwartymi ramionami a one po sugestii męża ze „od teraz to on będzie utrzymywał rodzine” posłusznie zgodziły się porzucic to, na co ciężko pracowały i zostać w domu z dzieckiem.
Ja nie twierdze, ze siedzenie w domu z dzieckiem to lekka sprawa. Bynajmniej.
Ale przecież praca to nie tylko harówka i zarobek. To tez kontakty społeczne z różnymi ludźmi, możliwość wyjścia z domu, myślenia o „dorosłych„ sprawach, zresetowania się. Zastanawiam się, czy te panie, ktore porzuciły karierę i wybrały „siedzenie” w domu z dziećmi nie tęsknią za kontaktami z innymi dorosłymi? Czy nie czuja się czasami samotne? Mąż cały czas poza domem, poza dziećmi nie ma do kogo ust otworzyć. Chociaż z niemowlakiem to tez żadna rozmowa ;)
Rzucilybyscie prace gdyby facet się uparł sam na wszystko zarabiać? Czy to jednak wasze życie i same decydujecie o tym, jak je wiedziecie?
 
reklama
Rozwiązanie
Temat do rozważań i dyskusji.
Ostatnio zauważyłam wśród polskich facetów pewna, jak dla mnie, dziwna rzecz. Nie mieszkam w Polsce stad podkreślam narodowość moich rozmówców.
Wszyscy razem i każdy z osobna upiera się, twierdzi i wychodzi z założenia, ze z chwila kiedy rodzi mu się dziecko, kobieta ma zostać w domu i zajmować się maluchem a on weźmie na siebie cały ciężar finansowego utrzymywania rodziny. Cytuje, „żeby moja kobieta nie musiała pracować”. W domyśle, ze praca jest skaraniem boskim, absolutnie nie do połączenia z wychowywaniem potomstwa. Pomijając momenty, kiedy praca jest do duszy, słabo płatna i mało przyszłościowa, to ja w ogóle tego podejścia nie rozumiem.
Skad taka chęć zamknięcia kobiety w domu z dzieckiem? Czemu...
Generalizujesz. Wrzuciłaś wszystkich mężczyzn do jednego kubła. Może sie zdziwisz, ale ile ludzi tyle podejsc do życia, tyle światopoglądów, tyle zachowań i historii. Oceniasz sytuację innych wyłącznie z miejsca, w którym Ty jesteś. Każde macierzyństwo jest inne, bo nie ma dwójki takich samych dzieci. To, ze jedna mama mając 6 letnią córkę i pracuje, nie oznacza, ze inna mama 6 letniej córki również ma takie same możliwości pójścia do pracy jak tamta. Czynnikow wpływających na decyzje o powrocie do pracy mam jest wiele m.in. wykształcenie, oferty pracy, dojazd do pracy, pozostawienie dziecka pod opieką, chęci do pracy, zdrowie, predyspozycje itp. Piszę po to, aby uzmysłowić Ci, że nie w każdym wypadku kobieta, ktora "SIEDZI" (tez beznadziejny tekst) z dzieckiem w domu robi to z lenistwa. A argument o byciu aspołecznym, gdy się nie chodzi do pracy? Bezsens. A co jesli ma sie prace na produkcji gdzie nie ma sie kontaktu z nikim? Poza tym, nie każda kobieta ma potrzebę rozmów, byle by nawijać... A mężczyźni...obrażasz ich twierdząc, że chcą zamknąć kobietę w domu. A moze to wynika faktycznie z ich troski? Od wiekow w naturze tak jest, ze to mężczyzna "poluje", "buduje dom" a kobieta opiekuje sie dziećmi. Nie ma w tym nic złego, jak i również w modelu gdzie kobieta idzie do pracy.
 
reklama
Niestety pokutuje i u pracodawców i u pracowników pogląd, że pracownik jest coś wart dopiero po jakichś 5 latach. A z dyrektora nie ma już gdzie awansować, także pozostaje tylko dyrektor innej, większej firmy. Jeśli ktoś chce tak zaryzykować.
Ogólnie wg mnie to nie jest tak, że szkolimy się i rozwijamy, żeby dostać awans. U mnie szkolimy się aby tę pracę utrzymać i nie wypaść. Tyle. Nie wmawiajmy naszym dzieciom, że szkolenia dają awans, bo się rozczarują w swojej pracy.

Cóż, ja staram się w pracy być coraz lepsza by mieć coraz większe umiejętności i w efekcie wyższe, lepiej płatne stanowiska. Nie pracuję dla samej idei i utrzymania stanowiska, pracuję by fajnie zarabiać i żyć na fajnym poziomie i ma to szczęście pracować w miejscu gdzie te starania są doceniane. Częściej niż raz na 5 lat ;) I to jest dla mnie zdrowe podejście.
 
Pochodzę z ubogiej rodziny i dużo mnie kosztowała podróż na studia. Podjęłam pracę taki był plan. Robilam karierę by żyć lepiej niż rodzice
Widzisz Ty próbujesz żyć lepiej niż rodzice i ja też próbuje żyć lepiej niż rodzice mimo tego że moje dzieciństwo nie było takie jak Twoje. Pracował tylko Tata na całą rodzinę i nigdy nie odczułam że w mieszkaniu pracuje tylko jedna osoba. Potrafił zapewnić coroczne wakacje całej rodzinie (8 osobowej) i nie były to wakacje do lasu a rejsy promem, zwiedzanie helu, Wieliczki, wyjazdy do zoo 100/200 km dalej od miejsca zamieszkania itp. I mimo tego że nie było problemów finansowych u mnie w rodzinie w tamtych czasach ja chce czegoś więcej od życia niż pokazali mi rodzice mimo normalnego życia. Bo tego właśnie mnie nauczył dążyć do celu,pokonywać słabości i podwyższać sobie poprzeczkę. (A mój tata ma już 70 lat).
 
Dziekuje za wszystkie odpowiedzi. Troszkę lepiej nakreśliły mi sytuacje i odmienny niz mój punkt widzenia. Chciałam jednak prosic zeby dalsza dyskusja opierała się na wzięciu pod uwagę kilku czynników.

1. Każdy ma prawo wyboru.
2. Nie każdemu musi się ten wybór podobać lub się z nim zgadzać.
3. Nikt nie jest gorszy czy lepszy, jesteśmy po prostu inne. Wszystkie razem i każda z osobna.

Poruszyłaś temat, który i mnie nurtuje. Jestem bardzo ciekawa, czy kobietom, które zrezygnowały trwale z pracy na rzecz wychowywania dzieci, opieka nad nimi i zajmowanie się domem zupełnie wystarcza. Pomijam (wybaczcie szczerość) wygodne panie, ale czy nie brakuje wam jakiegoś własnego zajęcia. Czegoś tylko dla was, rozmów dotyczących nie tylko "kupek"

Sama obserwuję w moim otoczeniu dwie inteligentne kobiety, które robiły niezłe kariery, a z chwilą pojawienia się dzieci, zrezygnowały z pracy i są na utrzymaniu mężów. Nieraz korci mnie by je o to zapytać, ale nie robię tego, bo boję się, że mogę je w jakiś sposób urazić. Rozmowy z nimi zaczynają się i kończą na szkole dzieci oraz tym, że nie mogą czegoś kupić, co by chciały, bo trzymający kasę w ręku mąż nie wyraża na to zgody. Sami wracają do domu z pracy wieczorami, więc one cały dzień siedzą z dziećmi same w domu.

Mam też znajomą, która pracuje w ops i opowiada mi o kobietach, których dzieci poszły w świat, a mężowie zmarli (statystyka zgonów dla mężczyzn jest nieubłagana) i teraz okazuje się, że na starość przyszło im starać się o zasiłek, bo nie mają z czego żyć. Żadnych oszczędności, ani własnej wypracowanej emerytury.

Kobietki czy myślicie o tym, kiedy wasze dzieci wyfruną z gniazda i zaczniecie mieć więcej wolnego czasu, co z nim zrobicie?

Sama od roku jestem mamą i staram się nie rezygnować z mojej pracy/pasji. Choć czasami padam ze zmęczenia, a nawet łzę uronię, chcąc pogodzić wszystko. Fakt, mogę wykonywać pracę z domu, co wiadomo ułatwia sprawę, ale mam pracę, której nie mogę robić z doskoku i która wymaga ode mnie dużo czasu, spokoju i zaangażowania. Teraz zmniejszyłam sobie ilość godzin pracy, bo dziecko robi się coraz bardziej zajmujące. I sama przyznaję, chcę z nim spędzać więcej czasu, ale nie ma mowy o całkowitej rezygnacji z pracy. Zwariowałabym po prostu. Muszę czasami oderwać się od kupek, wymiocin, płaczu, karmienia i odświeżyć umysł. Kocham to wszystko, kocham moje dziecko, ale muszę mieć też czas i choć malutką przestrzeń dla siebie. Nie wspominam już nawet o tym, co daje niezależność finansowa.


Odczuwam dokładnie tak samo.

Siedze obecnie na wygodnym macierzyńskim i już zauważam różnice między mną a mężem, który chodzi normalnie do pracy. On chętnie słucha o kupkach i obecnej niechęci do jedzenia najmłodszej latorośli, a ja chętnie słucham o jego problemach z pracownikami itd. Swędzi mnie żeby wpaść do pracy. W celu zachowania równowagi.

Tez się zastanawiam, co będzie z tymi kobietami, które zdecydowały się oddać sprawy finansowe w ręce męża. A co w razie wypadku, rozwodu, ciężkiej choroby? Są zawody, w których nie da się ot tak po prostu po kilku latach wrócić do pracy. Lekarze maja chyba tak, ze jeśli nie praktykują przez ileś tam lat, to później musza odnawiać licencje itd. Jak sie mylę, proszę mnie poprawić.
Tak samo prawnicy, inne zawody.
Niezaleznosc finansowa jest ważniejsza niż nam się wydaje.
 
Jak dla mnie temat stereotypowy ale ma sens...

Widzisz, może i stereotypowy ale ile emocji.
Tez mi przeszło przez głowę, czy emigracja aby nie uwypukla u ludzi stereotypowych zachowań. Emigracja bardzo zmienia człowieka...

Otóż nie spotkałam się jeszcze z twierdzeniem faceta że od teraz on utrzymuje rodzinę. U Nas sama podjęłam decyzję że zostanę w mieszkaniu do momentu pójścia córki do przedszkola (już po wakacjach moja jedynaczka przekroczy mury przedszkola) i to była tylko i wyłącznie moja decyzja. I sobie nie mogę wyobrazić siedzenia w pustym mieszkaniu gdzie nawet dziecko jest w przedszkolu/szkole. To nie jest tak że dziecko się rodzi a kobieta już do starości zostaje gospodynią domową. Każdy ma jakieś swoje ambicje mam pracę online od jakiegoś czasu jestem pośrednikiem w kredytach, pożyczkach, kontach bankowych , ubezpieczeniach ale wiem że to nie jest to co bym chciała robić. Doszkalam się , jeżdżę na kursy po to aby otworzyć swój biznes gdy córka pójdzie do przedszkola a na ten moment chce aby czuła moją bliskość bo wiem że za nie długo już tego nie będzie

@Ithi uśmiałam się przy Twoim stwierdzeniu "bo trzymający kasę w ręku mąż nie wyraża na to zgody" nie znam żadnej ale to żadnej kobiety która pyta o zdanie męża czy może coś kupić - poważnie. My mamy pieniądze wspólne chodź wszystkie są ulokowane na moich kontaktach bankowych (kilku) i gdy coś chce poprostu kupuję i nie o nic pytać ani się spowiadać. Większe wydatki uzgadniamy razem ale nie jest to kupno sukienki a kupno nowych narzędzi do firmy, kupno mieszkania, podwyżka pracownika to wszystko przeliczam ja tak aby budżet nie ucierpiał za bardzo. Zacytuję drugą Twoją wypowiedz kobietach, których dzieci poszły w świat, a mężowie zmarli (statystyka zgonów dla mężczyzn jest nieubłagana) i teraz okazuje się, że na starość przyszło im starać się o zasiłek, bo nie mają z czego żyć - nie wiem czy znajdzie się jakaś normalna kobieta która typowo całe życie poświęci dzieciom dziecko które jest samodzielnie mowa tutaj o wieku przedszkolnym szkolnym nie potrzebuje aż tak rodziców jak noworodek więc jaki jest sens siedzenia w mieszkaniu bez perspektyw i z brakiem planu na siebie gdzie w tym czasie można spokojnie rozesłać CV?
Są kobiety które mają jakiś plan na siebie, myślą przyszłościowo, mają swoje plany, marzenia itp a są takie które wybierają najprostszą ścieżkę w życiu " całe życie na utrzymaniu drugiej osoby " i według mnie to poprostu LENISTWO. Taka jest prawda. Nic nie stoi na przeszkodzie aby matki siedzące w mieszkaniu poszły do pracy skoro i tak siedzą w mieszkaniu same bo mąż w pracy a dzieci w placówce edukacyjnej
i ja nie mówię tutaj o matkach które poprostu chcą być przy dorastaniu dziecka chociaż do 4 roku życia a o takich które siedzą w mieszkaniu jak kołki a dzieci po 6/7 lub więcej lat.



Ale widzisz ja często widzę tzw eskalacje zachowań typu, ze facet nie pozwala kupić to czy tamto. Albo rozlicza paragony.

Najpierw jest tak, ze facet „zarobi na rodzine” i życie jest piękne. Upływa kilka lat i zanim się kobieta nie obejrzy, to już się zastanawia czy kupić mały czy duży jogurt bo mąż ostatnio coś przebąkiwał, ze w pracy kłopoty i rzeka pieniędzy zaczęła pomału wysychać. Na początku wynika to z chęci ulżenia drugiej osobie.

Moge podać na własnym przykładzie, ze gdybym siedziała na kasie męża i zaczęłyby się problemy to nie szlabym i nie trwoniła pieniędzy na byle co ale skupiała się na rzeczach, które są najbardziej potrzebne. Po to aby ten stres finansowy zmniejszyc. Kocham męża, troszczę się o jego zdrowie, nie chciałabym być przyczyna kłopotów. Uważam to za naturalne podejście w związku.

Wracajac do tematu, z czasem takie myślenie tak się wpisuje w człowieka, ze nie umie się inaczej.

Kazdy facet tez zareaguje inaczej. Jeden zostawi sprawy zakupów żonie ufając jej gospodarności a inny nagle poczuje się panem na włościach z prawem do mówienia co, za ile i jak dużo. Nie przewidzisz.

Sama mam w rodzinie przykłady, w których, za obopólną zgoda i umowa, kobiety zostały z domach opiekując się dziećmi a jak dzieci dorosły i poszły w świat to mąż tez się zawinął. I tak w mojej rodzinie pare osób po 50 roku życia wyladowalo w kiepskiej pracY tylko po to, żeby wyrobić choćby minimalna emeryturę. Co ciekawe...każdy z tych panów, który odszedł znalazł sobie kobietę z praca i kariera. Można się zastanawiać czy te kobiety są normalne czy nie ale nie zmienia to faktu, ze zjawisko istnieje.
 
U mnie w domu odkąd zaszłam w ciążę wiadomo było że rezygnuję po urodzeniu się dziecka z jakiejkolwiek pracy i to do ukończenia przez malucha 3go roku życia. Po 3 roku życia dzieciątko do przedszkola a ja wracam do pracy.
Mój partner stwierdził że to On weźmie na siebie finanse a w domyśle - wiem że wychowanie dziecka to ciężka tyrka, zarwane noce, stres, główkowanie itd. Po zarwanej nocy i mniejszych lub większych problemach ciężko skupić się w pracy, być tylko dla klienta, być całą sobą w pracy. Chcę też byś miała chwilę dla siebie a nie tylko z "pracy do pracy". Akurat mój partner nie uważał że praca jest dla mnie jakimś przykrym obowiązkiem ale wiedział że jak coś robię to daję wtedy 100% siebie a w tej nowej sytuacji było by to arcytrudne a wręcz niemożliwe. Decyzję podjeliśmy razem i bardzo się z tego cieszę i podziwiam partnera że daje radę.
O jakim zamknięciu kobiety w domu mówisz? Ja napewno kobietą zamkniętą w domu z dzieckiem nie jestem.
Czy mój partner podjął taką decyzję z powodu ambicji? Nie sądzę - tworzymy związek partnerski- dosłownie, to była raczej chęć ochrony mnie przed flustracją, wypaleniem, stresem a nie ambicja. Medali za to nie rozdają a szkoda bo powinni. Ja Mu będę zawsze wdzięczna za to.
Dlaczego się na to zgodziłam? Bo chcę być matką na pełen etat, w 100%. To nowa wspaniała rola w moim życiu która wiele mnie nauczyła, nadała nowego, głębokiego sensu w życiu i otworzyła na świat i ludzi. To nowy cudowny dla mnie etap. Nie uważam że coś porzuciłam czy straciłam - wręcz przeciwnie, nabywam nowe umiejętności, nowe spojrzenie na świat i gdy przyjdzie pora to zacznę znów pracę ze spokojną głową pełną pomysłów.
Opiekując się dzieckiem nie straciłam kontaktów społecznych, mogę też wyjść z domu czy to sama czy z dzieckiem - nie jestem ubezwłasnowolniona. Nie wiem o jakich dorosłych sprawach piszesz? Myślenie o jakich dorosłych sprawach uniemożliwia opieka nad dzieckiem a umożliwia praca? Czy macierzyństwo a w domyśle odpowiedzialność za małego człowieka to nie jest dorosła sprawa? Zazdroszczę Ci pracy w której mogłaś się jednocześnie zresetować, czym się zajmowałaś bo chyba się przebranżowie? Mam kontakt z innymi dorosłymi, dlaczego miałabym nie mieć? Nie czuję się w żadnym wypadku samotna.
Jak dla mnie baaardzo demonizujesz opiekę nad dzieckiem.

Poprzeinaczalas ale ok. Zacznijmy od początku.
Jesli podjelas decyzje o zostaniu w domu i jesteś z tym szczesliwa to ja się cieszę razem z tobą. Naprawdę, im więcej szczęśliwych osób w życiu tym lepiej. Świat jest wtedy lepszy, piękniejszy.
Piszesz „z pracy do pracy”....nie bardzo rozumiem. Bo za chwile mówisz, ze macierzyństwo to „nowa, wspaniała rola”. No wiec jak? Albo praca albo wspaniała rola, która z niczym ciężkim nie powinna się kojarzyć.
W każdym momencie w życiu jednostka ludzka się uczy, zmienia lub pogłębia spojrzenie na świat. Macierzyństwo jest jedna z możliwości ale nie jest jedyna opcja, które zmienia i pogłębia nasze spojrzenie na świat.
Mowisz, ze ciężko się skupić w pracy po nie przespanej nocce czy problemach z dzieckiem. Jasne ale da się to pogodzić. Gdyby nie dało, to nie mielibyśmy kobiet lekarzy, policjantek, naukowców czy innych zawodów w których uwaga i skupienie przez dłuższy czas jest niezbędne. I nie wszystkie te kobiety są wypalone i sfrustrowane. Mam wrazenie, ze to kwestia odporności.
Nie mówiłam o utracie kontaktów społecznych, raczej o wypadnięciu z rynku pracy.
Wychodzic nikt nikomu nie zabrania, tez nie o tym mówiłam. Ale fakt, ze facet rzuca hasło, ze „to on będzie zarabiał na rodzine” można uznać za próbę ograniczenia mojej aktywności.
A i spotkanie ze znajomymi mając dziecko nie koniecznie jest już tak spontaniczne jak wcześniej. Owszem, da się, ale wymaga to większego planowania i logistycznego przygotowania.
Dorosle sprawy....przykładowo czy zmiany legislacyjne w umówie po brexitowej sprawia, ze wzrośnie zorganizowana przestępczość gospodarcza? Albo jak rzeczywistość po brexitowa wpłynie na ceny domów? Albo czy ekstradycja groźnych przestępców będzie bardziej utrudniona niż za czasów, kiedy GB było w UE? Jakie są szanse na powtórkę Windrush scandal? Czy fakt wyjścia GB z Unii sprawi, ze mm 1 będzie mogło być w promocji? Mogę podawać więcej przykładów...
Demonizuje opiekę lub nie. Napewno można się zgodzić z faktem, ze to nie zawsze jest lekkie łatwe i przyjemne. Nie zawsze słońce swieci i jednorożce rzygaja tecza. Tu nie ma co demonizować czy pudrować. Ale należałoby być twardym realista. Tak samo jeśli chodzi o życie i finanse. Dzisiaj mężczyzna jest, jutro może go nie być. I jego pieniędzy oraz wszelakiego wsparcia tez.


W tym przypadku pozostanie w domu na wychowawczym, dopóki dziecko nie dostanie się do taniego państwowego przedszkola jest często po prostu koniecznością, bo żłobek to drogi luksus. Albo można po polsku podrzucić dziecko dziadkom na wychowanie (bardzo tego modelu nie lubię). Można jeszcze dyskutować, dlaczego ten wychowawczy ma wziąć kobieta, a nie mężczyzna. Ano dlatego, że nie mamy równości zarobków.

Tutaj mam zderzenie między polska a angielska rzeczywistością.
U nas nie ma wychowawczych. Macierzyńskie zależy od kontraktu.
Nie ma państwowych ani tanich przedszkoli. Czy tak czy siak się płaci. Roznica jest taka, ze po skończeniu przez dziecko 3 roku życia ma ono od rzadu 30 godzin tygodniowo darmowego przedszkola. Rząd opłaca je rodzicom pracującym.
Dziadkowie jeśli są to są tutaj bardzo popularnym wyjściem. Angielskie społeczeństwo lubi dzieci i ma do nich duża cierpliwość i tolerancje. Moi teściowie czuliby się oburzeni, gdyby Gaba nie mogła z nimi spędzać czasu.
Ja wychodzę z założenia, ze nie powinno się zamykać dzieci w kokonie pt mama, tata, rodzeństwo i tyle. Niech dzieci spedzaja czas z dziadkami, ciociami, sąsiadami. Niech się uczą ludzi, różnych poglądów, zachowań. Jest takie powiedzenie, ze potrzeba całej wioski aby wychować dziecko i ja się z tym zgadzam.
Niestety, podobnie jak w Polsce istnieje nierówność zarobków. Chociaż roznica między zarobkami kobiet i mężczyzn ulega powolnemu zmniejszeniu. W Polsce ta roznica potrafi nadal być ogromna.

Jeśli mówisz o kobietach, które robiły "karierę", a potem uwiesily się mężowi na ramieniu, to to po prostu taki układ. Kobiety z karierą raczej wybierają mężczyzn z karierą i z portfelem. Mężczyzna, nie chcąc zbyt angażować się w wychowanie mówi "będę utrzymywać rodzinę finansowo, aby moja kobieta nie musiała pracować" i w ten sposób wykupuję sobie święty spokój od ludzi i sumienia. Od wtedy to kobieta jest odpowiedzialna w 100% za sprawy dzieci, a on może przesiadywać w pracy, bo przecież wyrabia nadgodziny, żeby na nich zarobić. Proste nie? Nie trzeba być zaangażowanym ojcem. Tatusiowie z cieńszym portfelem muszą nadrobić miłością i opieką. Kobiecie też w pewnym momencie może to zacząć odpowiadać, bo po kilku ciężkich miesiącach następują lżejsze i jeśli nie wypełni się czasu pracą, to powinno być go dość na przyjemności.

Tez mi to przyszło do głowy.
Ze łatwiej jest iść do pracy na 10 godzin, wrócić i mieć z głowy niż zajmować się dziećmi 24/7. Nikt nie powinien stawiać żadnych zarzutów, bo przecież „zarabiam, co nie?”
Osobiscie uważam, ze łatwiej jest ogarnąć robotę niż dom, dzieci, dzieci lekarzy, szkole, zajęcia dodatkowe, pamiętać o urodzinach, szkolnych przedstawieniach, pracach domowych, innych duperelkach.
 
Osobiście nie uważam, że warto rezygnować z pierwszego płatnego roku z dzieckiem, natomiast za darmo po roku wykonywać tej pracy bym nie chciała. Bo to jest praca wg mnie. Nie wiem też, co to dla was znaczy, że dziecko "wyfrunie z gniazda", dla mnie to jest ukończenie 18 lat, więc trochę bym poczekała [emoji1] jakbym do tego miała czekać.
Uważam też, że należy mieć własne pieniądze, czyli własne zarobki na własne potrzeby, np. moje kosmetyki i ubrania. Nie będę potem prosić męża, żeby mi dał na tampony. No a kobitki, co tak zawierzyly mężczyźnie kiedyś się zdziwią, jak je zostawi, a one nie będą umiały na siebie zarobić.
Czy mi brakuje kontaktów z ludźmi? Tych z pracy nie. Albo wieczne pretensje, albo obgadywanie za plecami. Podziękował. Mam teraz lepsze relacje, jest też przecież forum [emoji6] jest do kogo się odezwać.

Zgadzam się w kwestii, ze należy mieć jakieś własne pieniądze.
W pracy, wiadomo, są ludzie i ludziska. Ale wychodzę z założenia, ze jeśli ktoś inwestuje latami w swoją karierę w wybranym temacie to i prace lubi i ludzi, którzy ja wykonują.

Ja uważam że jeżeli mężczyzna ma możliwość utrzymania rodziny i jest w stanie wziąć tą odpowiedzialność na barki, to nie ma nic w tym złego. Oczywiście o ile nie dochodzi do skrajności typu "masz zakaz powrotu do pracy".
U nas jes tak, że po urodzeniu i po macierzyńskim się zobaczy. Mogę zostać w domu z Synkiem Ale jak będę chciała to wrócę do pracy. Czy na cały czy na pół etatu.
Partner jest w stanie nas utrzymać i zostawia mi ta decyzję. Bo chce dla nasjak najlepiej i wie, że chociaż pół etatu może być dla mnie dobre pod względem zwykłych kontaktów z innymi ludźmi i środowiskiem. Dla zdrowia psychicznego


Dla szeroko pojętej rownowagi i harmonii rozwojowej...
Mysle tak samo.

Gdyby się uparł - nie, bo to głównie moja decyzja i nie byłabym w związku z kimś kto w ważnych dla mnie życiowo decyzjach się na coś upiera dla swojego widzi mi się.
Czy zostałabym w domu z dzieckiem przez dłużej niż rok? Pewnie tak. Nie na zawsze oczywiście, ale przez ok 2 lata dłużej, do czasu aż maluch pójdzie do przedszkola.
Czy to zrobię, zapewne nie, za bardzo jestem przyzwyczajona do swoich własnych pieniędzy i stuprocentowej niezależności, dodatkowo taka decyzja pogarsza finanse rodziny jako takiej - no bo wątpię że mąż nagle zarabiałby kilka czy kilkanaście tysięcy więcej z okazji mojego zostania w domu


Musze się z tym zgodzić w 100%.
 
Mam tak jak Ty, ale rozumiem też to drugie podejście. Nie raz już je widziała. Jak facet robi z kobiety kurę domową, zrzuca na nią wszystko A sam ucieka do pracy i dzieci prawie nie zna. Bo mu tak wygodniej.

Ja właśnie tez. I nadziwić się nie mogę, ze zdecydowane, przebojowe kobiety się na to godzą. Stad moja próba dyskusji.


Czuje że posypią się na mnie gromy ale nie rozumiem co to znaczy że facet robi z kobiety kurę domową? Co to znaczy kura domowa i dlaczego to facet robi? Tak jak pisałam wcześniej - jesteśmy kowalami własnego losu a co za tym idzie jesteśmy też traktowane tak jak się godzimy być traktowane i otaczamy się ludźmi jakimi chcemy się otaczać. Moim zdaniem to kobieta godzi się na rolę tej kury domowej a czy jest w tej roli szczęśliwa to już inna kwestia.


Mogę jedynie powiedzieć, ze ofiarami przemocy domowej są nie tylko, słabe, zależne od męża kobiety z wiosek zabitych dechami.
Zjawisko przemocy domowej dotyka wszystkie środowiska i grupy społeczne. Pytanie, dlaczego kobiety zgadzają się na takie traktowanie i nie uciekają nadal pozostaje pytaniem otwartym....

Jak ktoś nie ma innego wyjścia i dość mocnego charakteru to niestety ale podpozadkowuje się facetowi. I wtedy tak to wygląda.


Patrz, przemoc domowa...ten proces odbywa się latami. Kawałek po kawałeczki drugi człowiek odziera z sił, godności, pewności siebie.

Slynny przykład z żaba....wrzuć żabę do gorącej wody to ci wyskoczy. Wrzuć ta sama żabę do zimnej i powoli podgrzewaj a ta pozwoli się ugotować...


Mam 40 lat, w grudniu rodzę swoje 3 dziecko (starsze mają 17 i 15 lat). Pracuję w branży turystycznej, gdzie w sezonie wiosenno-letnim standardowo przepracowuję ok. 260-290h miesięcznie. Kocham moją pracę i angażuję się na 200%. Nie zarabiam źle chociaż kokosy to nie są.
Nie mam pojęcia co zrobię po urlopie macierzyńskim...ale wyobrażacie sobie wrócić do takiej formy pracy mając w domu roczne dziecko?
Żłobek za drogi - w moim mieście kosztuje prawie tyle ile wynosi połowa mojej pensji.
Moi i męża rodzice mają już ponad 70 lat. Nie obarczę ich roczniakiem.
Zejście na pół etatu też bez sensu bo bym i tak wyrabiała cały i musiałabym dziecko dać do żłobka.
To samo jeśli chciałabym zatrudnić opiekunkę.
Mój mąż nie zarabia tyle żeby mógł nas wszystkich spokojnie utrzymać.
Musiałabym zmienić pracę...w wieku wtedy juz 42 lat. Na taką, która bylaby zajebiście płatna żeby dziecko mogło pójść do żłobka.
Albo założyć coś swojego - z czym w ogóle nie mam doświadczenia...
TO jest problem.
Chciałabym mieć łatwy wybór. W jedną lub drugą stronę. Czasami zdarzają się sytuacje patowe.


Oczywiście, ze tak. Mogę ci jedynie współczuć i mieć nadzieje, ze problemy się jakos rozwiążą. Ale tu mowa o kobietach z możliwościami, intelektualnymi i finansowymi, które dobrowolnie decydują się na ograniczenie działalności tylko do sfery dzieci i domu.
One maja wybór i możliwość, żeby wrócić do pracy na własnych warunkach jednak z jakichś przyczyn tego nie robią.
 
Ok, z drugiej strony patrzac tak. Masz rację. Kobieta podporządkowuje się facetowi. Bez jej zgody nic by nie zrobił.


Polemizowalabym....


Dlatego nie które osoby się rozwijają aby pchnąć się po szczeblach kariery w górę i nie być całe życie tylko pracownikiem i na starość żyć z emerytury która nie przekracza 1500 zł. Ale jeżeli ktoś woli być "tylko pracownikiem niskiego szczebla to już ich wybór"
Żłobek to luksus? Pierwsze słyszę. Nawet jeżeli jedna osoba by zarobiła najniższą krajową to śmiało z tego można opłacić żłobek. Moja córka może pójść do państwowej placówki a my wybraliśmy tą bardziej "luksusową" wersje przedszkole prywatne bo poprostu tak chcemy.
Co mają mówić samotne matki które same pracują i z jednej wypłaty muszą opłacić mieszkanie, opiekunkę/żłobek i jeszcze jedzenie do następnej wypłaty?
Serio? Ojciec kupił sobie spokój u mnie akurat wychowujemy córkę wspólnie nie oddzielnie i nie ma takiego czegoś że ojciec nie poświęci dziecku ani chwili w ciągu dnia . co wg mają pieniądze do miłości dziecka? Skoro ktoś decyduje sie na dziecko i to musi uczestniczyć w jego wychowaniu. Nie rozumiem Twojego podejścia... I wyobraź sobie że nawet po 10 godzinach pracy na budowlance (nie w biurze) potrafi przyjść z pracy, ogarnąć się i bawić się z dzieckiem


Sa różne sytuacje, nie każdego stać na żłobek.
Skoro mnie tez przyszło to do głowy to być może coś w tym jest..?
To może być wypadkowa wielu czynników dlaczego mężczyźni się na taki krok decydują (przykłady wyniesione z domu, watpliwosci, czy sobie poradzą z opieka itd...)

Calkiem niedawno na tym forum był temacik, w którym młoda mama żaliła się, ze ojciec nie pobawi się z własnym, wyczekiwanym dzieckiem nawet pół godziny, żeby ona mogła w spokoju choćby wziąć prysznic. On stwierdził, ze przecież pracuje a ona ma się zajmować domem. Osobiście tez tego podejścia nie rozumiem ale jak widać takie podejście nadal istnieje i ma się dobrze.


W zdrowo zorganizowanej firmie jest jedno stanowisko kierownicze na kilkadziesiąt pracowników i jest zajęte przez jedną osobę ok 20 lat, więc jednak nie wszyscy możemy je zajmować [emoji1] no chyba że mówimy o niezdrowo działającej firmie.

Pierwsze slysze...

A ja nie rozumiem tej debaty każdy żyje jak chce. Jeśli umawiają się, że ona zostaje w domu, ok - co w tym złego? Dzieci to nie kara i z nimi można żyć pełnią życia. Kiedy chcą razem pracować, a niemowlaka do żłobka, opiekunki, dziadków to też niech tak będzie. Już nie mówiąc o problemie który poruszyła Pani wyżej, czasem jest konieczność powrotu, a nie widzimisie. Jedyna opcja której nie rozumiem jest psychiczna przemoc w małżeństwie, kiedy ktoś ma jakieś chore zakazy. Kobieta która daje sobą tak pomiatać, albo z drugiej strony facet, bo i takie przypadki są to całe życie będzie wykorzystywany i to nie tylko w tym temacie. Taka rola ofiary, która często też niestety odpowiada obojgu....

Ludzie lubią debatowac na różne tematy. Trudno to zrozumieć?
Zjawisko przemocy domowej, jak już pisałam powyżej, istnieje i ma się dobrze. Nie tylko tzw patologia jest nim dotknięta. Nie uwierzyłabys ile kobiet nie mających nic wspólnego ze środowiskami patologicznymi, jest tym dotknięta. Jednak temat nie o przemocy...chociaż może o nią zahaczyć.
 
reklama
„Sprawiedliwy” do czasu - np. rozwodu. I wtedy kobiety (generalizuję ale nie spotkałam się z sytuacją kiedy to mężczyzna chce bazować tylko na zarobkach partnerki) podnoszą lament, są w ich mniemaniu poszkodowane i pokrzywdzone. Na własną prośbę. Bo co innego zrezygnować z pracy na 2-3 lata przy malutkim dziecku, a co innego wybrać styl życia który w razie „w” nie gwarantuje nam zupełnie nic.

Tez tak sadze.
Juz pisałam o przypadkach u mnie w rodzinie. Ugoda była a 15 lat później płacz i zgrzytanie zębów bo ten łobuz zostawił, z dwójka dzieci itd. Nie istotne jest, ze dzieci już dawno na studiach do domu zaglądają tylko na co ważniejsze święta.
Wiadomo, fakt, ze kobieta pracuje, nie gwarantuje małżeńskiego szczęścia ale przynajmniej łatwiej się pozbierać mając swój własny stały dochód niż zablokowany dostęp do karty eks małżonka.


Niestety pokutuje i u pracodawców i u pracowników pogląd, że pracownik jest coś wart dopiero po jakichś 5 latach. A z dyrektora nie ma już gdzie awansować, także pozostaje tylko dyrektor innej, większej firmy. Jeśli ktoś chce tak zaryzykować.
Ogólnie wg mnie to nie jest tak, że szkolimy się i rozwijamy, żeby dostać awans. U mnie szkolimy się aby tę pracę utrzymać i nie wypaść. Tyle. Nie wmawiajmy naszym dzieciom, że szkolenia dają awans, bo się rozczarują w swojej pracy.


Należy zauważyć, ze polski rynek pracy jest niezwykle....specyficzny. Po pięciu latach dobry pracownik zazwyczaj rozgląda się „co dalej” a nie dopiero czuje wydajny w obecnej pracy. Przynajmniej na innych rynkach europejskich...

Zgadzam się z Tobą [emoji7] tylko nie mam takiej cierpliwości jak Ty.
Od pewnego już czasu bez ogródek mówię młodym dziewczynom, które myślą, że pozjadały wszelkie rozumy - niestety wasze ego nie przystaje do rzeczywistości.
I niestety czasami żal mi ich dzieci...


Czerpiesz z tego jakaś przyjemność?


Matki, ktore wracają zaraz po macierzyńskim albo i szybciej - z czasem będą tego żałować... Będą żałować tego czasu, który minął bezpowrotnie.
Także kobiety - jesli tylko macie możliwość być z dziecmi do 3-4 lat w domu - korzystajcie z tego [emoji3590]


Wiesz napewno, ze będą żałować? Są jakieś solidne przesłanki w tym kierunku? Jakieś naukowe badania czy coś?
Wrocilam po pierwszym macierzyńskim do pracy. Nie zaluje.
Teraz tez wrócę. Bez żalu.
Jak się ma do takiego pozostawania w domu polski system emerytalny? Serio pytam bo nie wiem.
Patrząc na przykłady w mojej rodzinie to właśnie wszystkie te babki zostały zmuszone do pracy po to, żeby jakaś choćby podstawowa emeryturę wypracowac. Coś się od tamtej pory zmieniło? Ma się emeryture nigdy nie pracując?


Nie mam jeszcze dzieci, staramy się o potomstwo. Jestem młoda kobieta, dla której rodzina jest na pierwszym miejscu. Jak urodzi nam sie dziecko, będę na macierzyńskim. Skończyłam studia medyczne, pracuje w szpitalu. Bardzo mnie to wiele kosztowało. Dlatego jak będę mieć bobasa to przez pierwsze lata życia chce być przy nim. Dziecko za szybko rośnie. A karierę można robić zawsze, w każdym wieku.pozdrawiam cieplutko.

Nie zgodzę się, ze karierę można robić w każdym wieku. Z czasem zmienia się spojrzenie na wiele rzeczy. Im później tym trudniej. Chlubne wyjątki w tym temacie tylko potwierdzają regule.

Generalizujesz. Wrzuciłaś wszystkich mężczyzn do jednego kubła. Może sie zdziwisz, ale ile ludzi tyle podejsc do życia, tyle światopoglądów, tyle zachowań i historii. Oceniasz sytuację innych wyłącznie z miejsca, w którym Ty jesteś. Każde macierzyństwo jest inne, bo nie ma dwójki takich samych dzieci. To, ze jedna mama mając 6 letnią córkę i pracuje, nie oznacza, ze inna mama 6 letniej córki również ma takie same możliwości pójścia do pracy jak tamta. Czynnikow wpływających na decyzje o powrocie do pracy mam jest wiele m.in. wykształcenie, oferty pracy, dojazd do pracy, pozostawienie dziecka pod opieką, chęci do pracy, zdrowie, predyspozycje itp. Piszę po to, aby uzmysłowić Ci, że nie w każdym wypadku kobieta, ktora "SIEDZI" (tez beznadziejny tekst) z dzieckiem w domu robi to z lenistwa. A argument o byciu aspołecznym, gdy się nie chodzi do pracy? Bezsens. A co jesli ma sie prace na produkcji gdzie nie ma sie kontaktu z nikim? Poza tym, nie każda kobieta ma potrzebę rozmów, byle by nawijać... A mężczyźni...obrażasz ich twierdząc, że chcą zamknąć kobietę w domu. A moze to wynika faktycznie z ich troski? Od wiekow w naturze tak jest, ze to mężczyzna "poluje", "buduje dom" a kobieta opiekuje sie dziećmi. Nie ma w tym nic złego, jak i również w modelu gdzie kobieta idzie do pracy.


Do kogo to? Do mnie?
 
Do góry