reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Znasz to? Dzień ledwo się zacznie, a Ty już masz na koncie przebieranie w półśnie, mycie części do laktatora i gorączkowe poszukiwania smoczka pod kanapą. Jeśli w tym chaosie marzysz choć o jednej rzeczy, która ułatwi Wam codzienność – weź udział w konkursie i wygraj urządzenia Baby Brezza, które naprawdę robią różnicę! Biorę udział w konkursie
reklama

W lipcu na testy sikamy ⏸️ 🎉 i swoje marzenie spełniamy 🤰🏼👶🏻

reklama
W ogóle jeżeli chodzi o ziemniaki, to u mnie w domu były tylko ziemniaki. Nie było kasz, ryżu. Zawsze ziemniaki. I to w dużych ilościach, serio pół talerza to ziemniaki - i to co najmniej.
I zawsze przeżywam szok u teściów na rodzinnych obiadach, gdy teściowa daje na stół kasze różne, ryż i taką miskę ziemniaków, że ja bym ją sama zjadła 😅 i oni sobie wszyscy po dwie marne łyżki nakladają tych ziemniaków 😅 a jako, że ona jeszcze robi po 4 rodzaje mięs, ale to jest gulasz, jakiś królik, kaczka, no rzeczy niejadalne dla mnie, to zawsze wychodzę tak głodna z tego obiadu, że przy stole po obiedzie muszę udawać, że to nie z głodu mi w brzuchu burczy 😅
U nie tez były zawsze ziemniaki i ryż, mając 16 lat dowiedziałam się o istnieniu kaszy gryczanej😄
 
to chyba w większości polskich domów tak było. Moja Mama zawsze na obiad ziemniaki z czyms. Kasze, ryże czy jakieś tam komosy to w ogóle nie istniały chyba że w gołąbkach. Niestety podobnie z warzywami, zawsze słyszałam "nałóż sobie trochę buraczków ze słoika, będzie trochę warzyw" 😏 ale świeże/gotowane/na parze to dopiero we własnym domu się nauczyłam robić
o to u mnie identycznie.

Ja w ogóle mam taką dupoteorie, że przez nawyki żywieniowe wyniesione z domu nie jestem w stanie się najeść pewnymi rzeczami. Np. u mnie w domu nie jadło się ryżu/kasz i gotowanych warzyw. Dlatego dieta, w której na obiad mam ryż z gotowanymi warzywami jest z góry skazana na porażkę: ja to zjem i dalej jestem glodna. Jestem napchana, ale nie najedzona.
A jak zjem ziemniaki z mizeria o tej samej objętości i kaloryce co wspomniany wyzej ryż z warzywami, to się po prostu najem.

Nie mam żadnego innego logicznego uzasadnienia tego poza tym, że mój mózg jest spaczony 😅
 
o to u mnie identycznie.

Ja w ogóle mam taką dupoteorie, że przez nawyki żywieniowe wyniesione z domu nie jestem w stanie się najeść pewnymi rzeczami. Np. u mnie w domu nie jadło się ryżu/kasz i gotowanych warzyw. Dlatego dieta, w której na obiad mam ryż z gotowanymi warzywami jest z góry skazana na porażkę: ja to zjem i dalej jestem glodna. Jestem napchana, ale nie najedzona.
A jak zjem ziemniaki z mizeria o tej samej objętości i kaloryce co wspomniany wyzej ryż z warzywami, to się po prostu najem.

Nie mam żadnego innego logicznego uzasadnienia tego poza tym, że mój mózg jest spaczony 😅
Mój mąż ma to samo z mięsem.
Zrobilam wczoraj pyszny obiad. Pieczona pierś z kuraka i pieczone warzywa, cała masa. I co? Mój mąż po godzinie był głodny, bo za mało mięsa... Co z tego że kopiasty talerz żarcia, mięsa było za malo
 
reklama
Do góry