reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

WASZ ZWIĄZEK

mrowka - piekna jest Twoja historia - bo jak czlowiek ma wsparcie w ukochnej osobie - i ta jest jego natchnieniem do zycia i pozytywnie nastawai to wszystko da sie przetrwac ...


leka mi sie zakrecila w oku ;)
 
reklama
Tuśka no działo sie u nas nie mało ale dalismy rade - upust emocji to sobie dałam na weselu bo mielismy taka piosenke w której tekst byl właśnie o problemach i kłopotach to jak mi sie płacz włączył to normalnien przestac nie moglam ::)
 
fajnie poczyatać te Wasze historie
my poznaliśmy się prze moją koleżankę za studiów. Oboje nie byliśmy już pierwszej młodości. Ja byłam jeszcze mężatka, jedną nogą przed rozwodem On już po rozwodzie (po dwóch właściciwe), przyjechał na naszą daleką północną Polskę do pracy. Po kilku miesiącach oswajania się z tutejszą rzeczywistością i balowaniem coraz z innymi panienkami zapytał naszą wspólną koeżankę, czy nie ma dla niego odpowiedniej dziewczyny bo on byle kogo nie chce (wybredniś się znalazł). Dała mu mój numer wcześniej pytając mnie o zgodę. Nie miałam nic do stracenia, i tak małżeństwo było katastrofą. Pewnego razu dostałam telefon. Miły męski głos przedstawił się i zapytał czy mozemy chwilkę porozmawiać. I tak zaczął dzwonić co jakiś czas. W końcu umówiliśmy się na spotkanie u niego w mieszkaniu. Wcale mi się nie spodobał, ani ja jemu. Ot, przyjemnie spędziliśmy wieczór. Miał dobrej klasy komputer, czego nie umiałam przepuścić. Pokazywał mi różne gierki itp. No ale zbliżała się północ a tu facet .... nic..... Ani za rękę, ani po pleckach.... jakiś nienormalny myślę. No ale i tak wylądowaliśmy w łóżku. Mimo, że widziałam go po raz pierwszy i wyglądało, że idę od razu do łóżka z ledwo poznanym facetem wtedy nie uważałam tego za coś złego. Byłam prawie wolna więc co mi tam. Po tym pierwszym spotkaniu umówiliśmy się za kilka dni, chociaż mi się później przyznał, że zrobił to z nudów, bo może i mądra ale nie w jego typie. No i kiedy przyszłam miał odmrażane kotlety swojej mamy na obiad bo jako samotny, mamusia mu dawała w słoiki obiady na kilka tygodni. Więc do tych kotletów dorobiłam sosik, taki jak robi moja mama. No i .... do dziś twierdzi, że zakochał się w sosie grzybowym a ja to tylko deserek.....
dziś jesteśmy ze sobą już prawie 7 rok. Pomógł mi przejść przez piekło rozwodu a w lipcu będziemy mieli nasze pierwsze dziecko.
Wszystkim dziewczynom radzę wierzyć, że nawet po przejściach można spotkać swoją drugą połówkę!
 
tuśka21 pisze:
ja swojego męża poznalam jak mialam niecale 17 lat .... na przystanku autobusu nr 100 pod cmentarzem komunalnym w dzien zaduszny ... ja sie spytalam ktora godzina a on sie zapytal czy wiem gdzie jedzie 100-tka .... no i ja mu opowiadam jak jedzie itp. i zaczelismy tak rozmawiac i tak sie skonczylo nasz spotkanie na cmetarzu :-[
az pewnego dnia szlam z pieskiem na spacer a tu on przedemna jak wryta stalam (7 rano byla) on do pracy szedl.... i chyba w tym momencie zakochalismy sie w sobie oboje .... ehhhh

spotykalismy sie tak neutralnie do sylwestra - a na sylwestra poszlismy juz jako taka niepewna para ( no bo bniby cos tam jest miedzy nami - ale nie ma .... ) ale gdy wrocilismy to juz pod koniec stycznia zaczelismy byc ze soba na powaznie ....

pozniej tak sie spotykalismy az sie wyprowadzilismy (maialm nie cale 18 lat .... 24.04 konczylam ... a 8.04 mieszkalismy juz razem) i tak to juz zostalo .....

kochamy sie i mamy cudowna malutka EWUNIE - ktora wlasnie zaczyna mi marudzic - wiec sie zegnam PAPATKI :)




tuska przyznaj sie do mnie jechałaś ;) :laugh:
 
tuśka-Ewunia Twoja będzie grzeczniejsza, Ewy są fajne córeczki, mówię Ci
pozdrowionka dla malutkiej imienniczki
 
Męża poznałam na studiach-na 1 roku i to była miłość od 1 wejrzenia :) następnego dnia się z nim spotkałam, a na 2 roku oświadczył mi się (kolanka, te sprawy) i wyszłam za niego. Rodzice też go barrrdzo polubili. Teraz jestem z nim już 6 rok (a 5 lat małżeństwem) i naprawdę nadal jest jak na początku i nigdy się sobą nie nudzimy :)
 
Ja swojego mężulka poznałam przez koleżankę..która jest żoną brata męża.(jeszcze nie była).Namawiała mnie na imprezkę namawiała a.. ja?NIE! E TAM!!!( bo taka byłam -nie lubiłam imprezek)hmmm za to teraz...poszło by się.Wracając do tematu..Specjalnie pojechałam do jej domku powiedzieć że nie idę.(nie miała telefonu)Ha .. i mnie jednak zaciągnęła. Nawet nie byłam stosownie ubrana hehe dresik i buty sportowe hehe. Ale warto było! Od 16 lat jesteśmy małżeństwem..i jest Super!!! Chyba nawet jeszcze bardziej się wygłupiamy!heheheNasza Monika to ma z Nas czasami Brecht!!Jest naprwadę fajnie..a ..pewnie że się kłócimy..ale było by przecież NUDNO. Wsumie to o takie tam.. d-perele!
 
reklama
Ja swojego narzeczonego poznalam na pierwszym roku studiow. Z tym, ze on sie spotykal z moja kolezanka, a ja tez mialam w glowie kogos innego. Pozniej widywalismy sie gdzies w przelocie, ale to trudne bylo bardzo, bo ja mialam tzw. powazny zwiazek, a poza tym mieszkalam w internacie u zakonnic, bo tanio i cicho:-D (swoja droga jeden z najglupszych moich pomyslow, nie bylo spokojnie).
Pozniej tez dochodzily mnie plotki na jego temat...ze niby wzial dziakanke i wyjechal, takie tam..w miedzy czasie wdalam sie w afere z jeszcze innym mezczyzna , ktory strasznie mnie poranil a ja sie od niego oderwac nie moglam. I taka bylam w oplakanym stanie na czwarty roku, chodzacy smutek:-( juz sil nie mialam i myslalam, zeby gdzies zwiac uciec wyjechac, dziekanke wziac...ciezko bylo.
I spotkalam go na uczelni. Zaczelismy rozmawiac. On byl taki pelen energii, ale jak sie okazalo tez po jakichs przejsciach..zaprosilam go na herbate.
nie mial gdzie przenocowac, to przenocowal u mnie na podlodze...Nastepnego dnia juz chodzilam jak nieprzytomna i na haju...ludzie cos do mnie mowili, a ja sie glupkowato usmiechalam i nie bardzo wiedzialam o co im chodzi. Efekt byl taki, ze kolejnej nocy nie spal juz na podlodze....
Od tamtej pory minely ponad trzy lata. Mielsmy dobre i tez trudne chwile, wywroty, powroty.
Ale jak na to patrze, to nie zamienilabym bycia z nim na bycie z kims innym.
Kochamy sie bardzo, coraz bardziej i coraz lepiej...
spodziewamy sie dziecka i jest cudnie.
Fajny facet z niego jest.:-D szczesciara ze mnie.
 
Do góry