Oj, KINDZIA, Ty to się masz... współczuję serdecznie... ale Ty jesteś twarda kobita i dasz radę, ten pomysł ze sprzątaniem na koniec pobytu to strzał w dziesiątke, jak myślę... napisz tylko, jak to wyszło w praktyce, ciekawa jestem, jak panienki sobie poradziły ;D... Może po którymś takim sprzątaniu pomyślą choć raz dziennie zanim rzucą jakiś papier.... w sumie to się pośmiałam nieźle, jak czytałam, bo tak fajnie to opisujesz, ale wyobrażam sobie, jak takie rzeczy potrafią doprowadzić do białej gorączki. Na pocieszenie powiem Ci, że moja pasierbica mieszka z nami na stałe już ładnych parę miesięcy, a bywa u nas od ładnych paru lat i dalej księżniczka - jak była, tak jest.... zmusiliśmy ją, żeby zmywała po obiedze. To jej czasem się udaje. Ale żeby normalnie sprzątnąc po sobie - szklankę po wypitej herbacie czy pudełko po serku, który jadła przy kompie.... łeee, jak nie pogonię, to tydzień będzie leżało. Teraz była na dość długich wakacjach, jak pojechała zajrzałam do jej kącika i włos mi się zjerzył, ale mówię - niech tam - niech jej ta cola niedopita spleśnieje, a w niedojedzonych kanapkach sprzed tygodnia robale się zalęgną - nie posprzątam. Jak wróciła, to pierwsze co - kazałam zlikwidować ten burdel. Posprzątała, bo nie miała się gdzie ruszyć....ale zaraz zaczęła bałaganić od nowa..... U niej wszystko zaraz, za chwilę, po co, nie chce mi się.... narzeka, że jej się nudzi i nie ma co robić w domu. Ale talerza po sobie nie umyła, bo nie miała czasu, zrobi to później, czyli nigdy..... Tak sobie ostatnio myślałam, skąd się to bierze. Mi w jej wieku byłoby wstyd, gdyby mnie matka czy ktokolwiek inny ciągle napominał, że zostawiam po sobie bałagan. Albo to - byliśmy u babci (teściowej) - młoda się maluje w łazience. Po jej wyjściu łazienka wygląda jak po przejściu tajfunu, nie wspominając o zlewie obficie obsypanym pudrem, co w połączniu z wodą wygląda, jakby był obrzygany. Panienka wyszła nie posprzątawszy, no bidna nie zauważyła, co zostawiła po sobie.... normalnie wstyd....Teraz wybiera się do tego internatu i walnęła taki tekst, że jak trafi do pokoju z jakimś brudasem, to zaraz koleżankę nauczy porządku. O rany, mało nie umarłam ze śmiechu.... mówię - uważaj, bo to raczej Ciebie będzie ktoś musiał uczyć, obudź się wreszcie i popatrz na siebie! A ona na to - no ja miałam na myśli, że jak będzie jakaś co śmierdzi i się nie myje.... haha, bo zostawianie syfu w łazience i rozkładanie wszędzie brudnych skarpetek jest o.k.? Ranyyyy, ręce opadają.... i pewnie tak będzie, że to ją będą porządku uczyć, chyba, że trafi na drugą taką bałaganiarę.... obawiam się jednak, że trochę po dupci dostanie. Ale cóż, jak nasze słowa nie trafiają, to widać muszą ją rówieśnicy zawstydzić, żeby cokolwiek dotarło...
A co do szacunku dla innych ludzi o którym piszesz - totalne zero, nie ma takiego pojęcia. Zastanawiam się, czy teraz młodzież wogóle zna takie pojęcie? Chyba nieliczne wyjątki. Wszyscy muszą robić tak, jak ona chce, ale jeśli ją o coś poprosić, to już jest problem.... Zero pomocy, zero szacunku, pyst rozdarty do niemożliwości - mi by w życiu nie przyszło do głowy odezwać się choć raz do swojego ojca w taki sposób, jak ona potrafi.... na szczęście mąż twardy i zaraz gasi... ale co z tego, my zgredy jesteśmy i nic o życiu nie wiemy... za to ona tak... rany, strasznie się rozpisałam, ale też musiałam sobie ulżyć.... a może wogóle założymy jakiś kącik dla narzekalskich ;D.
dobra, kończę, bo jeszcze by się wiele znalazło, ale pewnie byście tego nie wytrzymały...
Ale co tam, żyję teraz nadzieją na niedaleki wyjazd nad morze (nareszcie). Oby do września
pozdrawiam
nikita