Haha dawno tu nie zaglądałam!!
Izdyna ja mam tak jak TY!
Kupuję Maksowi gumy rozpuszczalne, czy kaszkę, muszę też kupić P (16 lat!) płatki kupuję Maksowi musze kupićPatrykowi x10(bo tyle ich pochłonie przez ten czas co młody zje jedną paczkę...)
u nas się nie przelewa i wiecznie jest wojna o to, że P bronię.. ale do cholery jasnej! on ma 16 lat, żołądek bez dna(dosłownie) zjada po 20 bułek dziennie, wiec wyobraźcie sobie jego śniadanie, zjada całą paczkę płatków na raz z litrem mleka, a nieraz i więcej a za półlgodz znów jest głodny!
Mój A wiecznie fochy na mnie robi, że bronię P jeść... tłumaczę mu, że on nie ma 5 lat i nie może się nadadać płatkami, bo nas na to nie stać, niech zje te kanapki a potem dla smaku zrobi sobie miskę płatków... tu nie chodzi o bronienie jedzenia, tylko jedzenie takich rzeczy, żeby się najadł, a nie kosztują majątku.. co innego gdybyśmy mieli 3 tys na spożywkę ale mój tyle przyniesie do domu, a większośc idzie na opłaty! na jedzienie zostaje mi na miesiąc jakies 500-800zł i jego nie ochodzi jak mam to zrobić, ale P ma mieć to samo co Maks.. jeśli potrzebuje zjeść więcej to po prostu mam mu kupić tego więcej(!) nosz k... bez przesady! Jak P kupuję chipsy, aMaksowi nie, to wszystko ok, ale jak młody dostaje kaszkę do picia czy cokolwiek dla dzieci, czego P nie musi a młody powinien, bo mało co je, to zaraz awantura... jak P kasę dostanie na lody/chipsy/snikersa czy coś tam innego to jest ok, ale jak już przyniosę milky way dla młodego a dla P nie, bo dostał na to kase, to znów jest awantura... bo jemu będzie przykro.. i nic nie daje tłumaczenie że dostał w tym dniu pieniądze np na snikersa... ehhhhh
o ciuchach to już nawet nie mówię... jak Maks wyrasta i mu kupuję, to zaraz jest, a P kupiłas? mówię.. ale on ma pełno koszulek//spodni i wszystkiego, nawet w połowie nie chodzi... ale A oczywiście i tak musi się czepiać i kończy się awanturą...
w dodatku wkurzam się, bo A wie, że większość ubra Maksowi kupuję z jego kasy, którą dostaje, lub z pieniedzy, którę zarobię na allegro za rzeczy, z których młody powyrasta.. po prostu ręce opadają.. nieraz mówi, że wie, że rozumie, a 2 dni później robi mi awanturę, bo kupiłam młodemu nowe buty..
ale najśmieszniejsza jest jedna rzecz- A woli kłócić się ze mną, niż eksową....(sam tak zresztą mówi, nie będę się z nią kłocił, mam ją w dupie, nie będe się prosił, z Tobą się wolę kłócić, bo z nią nie żyję.. żałosne, nie?)
nie bierze od niej alimentów, bo biedna nie ma(ona zawsze mówi, ze nie ma, mimo, że zostawiła go dla 'bogatego' faceta, który ma kilka firm i naprawdę kasę trzepie niezłą... nieraz przyjeżdżała w najnowszych firmowych ciuchach mówiąc, że ona biedna pieniędzy nie ma... a mój oczywuście przytaknie.. oh Ty biedna, no, nie musisz nic P kupować(umówili się, że alimentów płacić nie będzie, ale ubrania itd będzie mu kupowac co jakiś czas czy jemu kieszonkowe dawać...) no ale.. eksowa ma kupowac ubrania... a my go żywić płacić prąd/wodę gaz itd itd... my na niego wydajemy jakies 700-900zł /mc, a eksowa kupi mu ciuchu za 50zł/mc, jak już o coś ją poprosimy żeby kupiła to czekamy na to w nieskończoność... i jaki w tym sens:/ no i oczywiście ja też mu muszę kupić raz na jakiś czas, bo zaraz jest, że my mu NIC nie kupujemy...
no tak, kasa którą ciągle od nas wyciaga 'na coś' to nic, jedzenie prąd woda i wszystko inne to nic, no bo przecież to za darmo w sklepie rozdają...
nieraz mam dość, bo A najlepiej zabrałby Maksowi i oddał P.. bo on przecież taski biedny. mama go zostawiła i on taki sam biedny został z nami tylko.. ehh
nie rozumiem tego wogóle, bo Maks to też jest JEGO dziecko, co innego jeszce gdyby nie było.... i ja bym TEŻ alimentów na niego nie brała.. i jego ojciec nie kupowałby nic.. ale cholera jasna to jest jego syn, a wiecznie mam wrażenie jakby miał tylko P....