reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Znasz to? Dzień ledwo się zacznie, a Ty już masz na koncie przebieranie w półśnie, mycie części do laktatora i gorączkowe poszukiwania smoczka pod kanapą. Jeśli w tym chaosie marzysz choć o jednej rzeczy, która ułatwi Wam codzienność – weź udział w konkursie i wygraj urządzenia Baby Brezza, które naprawdę robią różnicę! Biorę udział w konkursie
reklama

Wątek dla macoch: Jak Wam się układa z Waszymi pasierbami?

Ridzia, dziekuję za ten wpis. Pokaże mu go dziś, o ile się zgodzi, bo od wczoraj zachowuje się jak beton. Klapki na oczach i odtąd dotąd.
Podobnie jak Ty twierdzę, że mąż jest najważniejszą osobą, mimo że dałabym się pochlastać za swojego syna, na punkcie którego mam bzika.
Ciągle mu powtarzam, ze jesli daje pierwszeńswto swojemu dziecku, to niech z nim układa sobie życie, a nie ze mną. Dzieci nie po to są, by rodzice kurczowo je przy sobie trzymali. Niedługo jego syn dorośnie, ma już skończone 15 lat i tatuś pójdzie na boczny tor. Ciekawe, czy jak jego syn stworzy sobie rodzinę, tez bedzie wszystko konsultował z ojcem? Wątpię.
Ja juz dawno temu to sobie uświadomiłam, że dzieciom należy pozwolić zyć swoim zyciem, a my rodzice powinnismy skupić się na swoim. Ciekawe, że mój syn potrafi to zrozumieć i nam kibicuje, a syn męża niestety nie.
 
reklama
Zawsze powtarzam, że jeśli człowiek decyduje się na małżeństwo to małżonek powinien być dla niego najważniejszą osobą na świecie. Nie mama, nie tata, nie syn czy córka, czy siostra. Wszędzie, gdzie jest inaczej i najważniejsza jest czy to teściowa czy syn czy kto inny rodzina się prędzej lub później rozpada. Nawet Biblia, która dla mnie jest ogromnym źródłem mądrości ta jest w tym punkcie jednoznaczna: mąż/żona zaraz po Bogu.
W szoku jestem kiedy czytam o Twojej filozofii życiowej.
Dla mnie akurat Biblia nie jest żadnym autorytetem
Nie oceniam czy nie krytykuję bo każdy ma prawo do własnych wartości ale pierwszy raz spotykam się z tym, żeby dla kobiety-matki to nie dzieci tylko partner/mąż był ważniejszy.
Oczywiście w małżeństwie nie jest najważniejsza mama, tata, teściowie, siostra itd.
Ale, że dzieci nie są najważniejsze to dla mnie szok.
Myślałam, że to dzieci są najważniejsze w życiu.
Partnerzy mogą się zmieniać ale dziecko zawsze będzie dzieckiem.

ridzia jakby Twoje biologiczne dziecko dziecko było takie podłe dla Twojego męża jak Twoje pasierbice to co byś zrobiła: Confused:
Oddała dzieci ojcu, do domu dziecka czy w jakiekolwiek inne miejsce żeby w szczęściu i spokoju żyć z ukochanym: Confused:
A jak za 10 lat jak partner Cię rzuci albo Ty jego : Confused:
Zostaniesz sama
Bez partnera i dziecka

Przepraszam, że tak trochę od sasa do lasa napisałam i do tego niegramatycznie ale po raz pierwszy czyjś post tak mnie zaszokował
 
Ostatnia edycja:
[FONT=&quot]Noel, a słyszałaś kiedyś, że dzieci wychowujemy dla świata a nie dla siebie?
Kochamy je, bez dyskusji!, ale one kiedyś odejdą, stworzą własne domy, będą żyły własnym życiem i tak ma być ("opuszcza córka Matkę i Ojca i wiąże się z Mężem" itd.). Mąż i żona to jedno. Relacja rodzic dziecko nigdy nie będzie paralelna, obustronnie równoważna. Jeśli wychowujemy dziecko
[/FONT][FONT=&quot] na "najważniejsze", to stworzymy nieszczęśliwego człowieka, który nie będzie mógł zbudować normalnej rodziny, bo będzie całe życie winien wdzięczność rodzicowi, który – jakżeby inaczej – ma też być najważniejszy (a gdzie miejsce na własną rodzinę?). [/FONT][FONT=&quot]

Kiedy dzieci odchodzą do świata, zostaje mąż i żona. To oni będą razem witać i żegnać każdy dzień, oni będą ze sobą w zdrowiu i chorobie, a dzieci… życie pokazuje różnie, z reguły mają inne obowiązki wynikające z dorosłości niż stanowić dla rodzica partnera życiowego. Właśnie wspólne szczęście małżonków tworzy fundament dla szczęścia dzieci - NIGDY odwrotnie!

Dlatego mój syn nigdy nie usłyszy ode mnie “jesteś dla mnie najważniejszy na świecie". Kocham go ponad życie i on bardzo dobrze o tym wie, ale i wie, że dla jego kaprysu nie porzucę mężczyzny z którym związałam się na życie. Natomiast dzieci tego mężczyzny, które uparcie utrzymują, że powinny być najważniejsze, mają właśnie takie oczekiwania: aby ojciec zrezygnował z kobiety, którą kocha i czekał aż one znajda miejsce w grafiku i przyjaciele nie będą akurat na mieście organizować jakiegoś spotkania i będzie nuda w telewizji – wtedy może przyjdą w odwiedziny. Przez resztę czasu tata ma się przytulać do rybek w akwarium. Tak się kończy gdy dzieci są najważniejsze. A poza tym, gdyby dzieci były najważniejsze, nie byłoby olbrzymiej ilości rozwodów. Wszak skoro małżonek nie ważny, byle jaki też może być, ważne żeby dziecko miało ojca przy sobie. Bylibyśmy w nieszczęśliwych związkach do końca życia bo przecież dzieci są najważniejsze i liczy się ich satysfakcja...

A moje dziecko... Raczej nie wyobrażam sobie by dziecko które wychowałam było podłe dla mojego mężczyzny, właśnie dlatego, że czuje że nie jest najważniejsze, ma wpojoną pewną hierarchię i jakieś hamulce.

Znam wiele rodzin i związków, gdzie mężczyzna czuje się nieważny. Zdarza się bardzo często, że gdy kobieta gdy rodzi dzieci często stawia je sobie na piedestale. Jest to często koniec rodziny.
[/FONT][FONT=&quot]Podobnie kiedy ojciec okazuje że dziecko liczy się bardziej niż żona. [/FONT][FONT=&quot]To równia pochyła.
[/FONT]
 
Ostatnia edycja:
Noel, może ja wyjąsnię, co miała na myśli Ridzia, twierdząc, że mąż/żona powinni być najważniejsi.
Jeśli dla kogoś dziecko jest najważniejsze, to istnieje duże niebezpieczeństwo, ze zaczniemy zyć życiem dzieci, a nie swoim. Dla wielu kobiet, mężczyzn rzadziej, wydanie na świat potomka staje się jedynym sensem życia. Prokreacyjne podejście do życia rodzi niebezpieczeństwo dla stabilności rodziny. Żona po narodzinach dziecka odsuwa się od męża i następuje powolny rozpad rodziny. Przelewając całe uczucie na potomka, zaniedbujemy partnera, a to prowadziu do zdrad, konfliktów, a potem rozwodów. Kto na tym najbardziej cierpi? Dziecko oczywiście. To dzieki takim nadopiekuńczym rodzicom wyrastają mamisynkowie, tatuścóreczki. Nie dość, że rodzic spaprał sobie zycie, to potem niszczy zycie dziecka nie odcinając wciąż od niego pępowiny.
Trzeba naprawde prawdziwie kochać, by zrezygnować ze swej zaborczości i pozwolić dziecku odejść. To jest naturalna kolej rzeczy.
Nie wydajemy na świat dziecka po to, by potem z nami żyło i mieszkało, ale po to, by go nauczyć samodzielnego życia w społeczeństwie.
 
Ridzia, dziekuję za ten wpis. Pokaże mu go dziś, o ile się zgodzi, bo od wczoraj zachowuje się jak beton. Klapki na oczach i odtąd dotąd.
Podobnie jak Ty twierdzę, że mąż jest najważniejszą osobą, mimo że dałabym się pochlastać za swojego syna, na punkcie którego mam bzika.
Ciągle mu powtarzam, ze jesli daje pierwszeńswto swojemu dziecku, to niech z nim układa sobie życie, a nie ze mną. Dzieci nie po to są, by rodzice kurczowo je przy sobie trzymali. Niedługo jego syn dorośnie, ma już skończone 15 lat i tatuś pójdzie na boczny tor. Ciekawe, czy jak jego syn stworzy sobie rodzinę, tez bedzie wszystko konsultował z ojcem? Wątpię.
Ja juz dawno temu to sobie uświadomiłam, że dzieciom należy pozwolić zyć swoim zyciem, a my rodzice powinnismy skupić się na swoim. Ciekawe, że mój syn potrafi to zrozumieć i nam kibicuje, a syn męża niestety nie.

Nie wiem czy powinnaś mu pokazywać Forum. Mężczyźni są bardzo wrażliwi na temat krytyki i omawiania ich problemów z koleżankami - tym bardziej z obcymi. Zastanów się. Powodzenia !!! Trzymam kciuki.
 
Dziewczyny nie popadajmy w skrajność.
Nie mówię o chorej i zaborczej miłości do dziecka.
Takiej, która potem przeszkadza dziecku mieć swoją rodzinę.
Nie mówię też o chowaniu dzieci na pępki świata, spełnianiu wszelkich zachcianek, wychowywaniu bez stresu i rezygnowaniu z partnera dla zachcianki dziecka.
Ale jeżeli by się stało tak, że moje dziecko jest z moim partnerem(tylko teoria bo mam udane małżeństwo z tatą mojego dziecka) na takiej stopie jak Wy z pasierbami i mój partner dał by mi w końcu po latach udręki ultimatu albo On albo dziecko to odpowiedź byłaby oczywista.

Nie mam też na myśli odsunięcie partnera gdy dziecko się urodzi bo to też skrajność.
Moje dziecko jest dla mnie najważniejsze i zawsze jej to mówię.
Moja mama też mi to zawsze mówiła, że jestem dla niej całym światem itd.
Nie jest typem toksycznej matki, nie ma prokreacyjnego podejścia do życia, ani ja ani mój brat nie jesteśmy maminsynkami..... a ja nie jestem typem królewny, której wszystko się należy.

Nie jest prawdą, że dziecko jest szczęśliwe choćby w bylejakiej rodzinie ale rodzinie.
To moim zdaniem dla dziecka powinniśmy się rozwieźć, żeby móc mu stworzyć 2 ale w miarę normalne domy.
A nie jeden pełen nienawiści, braku szacunku i miłości.

Nie wiem jakie będzie moje dziecko za kilka, kilkanaście lat.
Może nie podołam obowiązkowi wychowania i moje dziecko będzie takie jak Wasze pasierby, może będzie prowadziło życie społecznie naganne, może będzie kradło.......nie wiem co przysniesie nam przyszłość.
Wiem za to jedno.
Cokolwiek by się stało i cokolwiek Ona by w życiu zrobiła zawsze będzie dla mnie najważniejsza..

Nie jestem typem matki, która 24 godziny na dobę siedzi z dzieckiem na podłodze i bawi się zaniedbując wszytstko inne w tym męża.
Iga regularnie podrzucana jest do dziadków a my korzystamy z samotności we dwoje.
Widaomo, że teraz ode mnie zależy jej życie....w sensie fizjologicznym bo ją karmię, ubieram itd.
Wiadomo też, że im będzie starsza tym mniej będzie mnie potrzebowała.
Ale to, że jest najważniejsza w moim życiu nigdy się nie zmieni.

Miłość do partnera i do dziecka jest zupełnie inna i ni jak nie da jej się porównać.

kjakja ja też bym się mężowi nie chwaliła, że żalisz się na niego na forum.
 
Ostatnia edycja:
Witam sie, od jakiegos czasu podczytuje wasze forum i tak troche nie pewnie chcialabym do niego dolaczyc.

Akurat mam troche czasu i tak pomyslalam ze moze i ja opisze swoja historie!!:)
Bowiem, od dluzszego czasu, a raczej wiekszosc moich bylych mezczyzn mialo dzieci. No ale wkoncu trafilam na tego jedynego, i nie przyszlo mi nawet do glowy ze moze miec corke. Ma i nic tego zmienic nie moze.
Z pierwszego zwiazku, raczej przygody. Bo kobieta od samego poczatku "ubila interes na dziecku". Miala stalego partnera za plecami mojego, ktory nie mogl miec dzieci. Moj M dobrze zarabia dobrze ustawiony i wiedziala ze bedzie miala z nim dobrze.
Alicja urodzila sie w listopadzie 2008r, a we kwietniu nastepnego roku wziela slub ze swoim potajemnym kochankiem...
Podajac Mirka o alimenty, i ograniczenie praw rodzicielskich...

I tak poltora roku pozniej poznal mnie... Po sadownych przejsciach, nie milych przezyciach. Wywalczonych prawach do niej.

Teraz cos o nas...Zaliczylismy wpadke w styczniu:)- i ze milo by bylo poznac tesciow, i przedstawic ziecia rodzicom, wybralismy sie do Polski na swieta.
I tak poznalam jego slliczna corke, Alicje.
Nie wiem czy to przez hormony ciazowe, czy przez emocje. Lzy naplywaly mi do oczu. I ciagle biegalam do Wc by ukryc to.
Przezywalam strasznie spotkania z dzieckiem, bo obawialam sie ze mnie nie zaakceptuje. Szkoda mi tego dziecka. Matka totalnie nie dba o dziecka, brudne wyglodzone w niedziele Wielkanocna.
Jadla Ci z reki, i jak by mogla to i reke zjadla.

Widzialam jaki moj M jest jest wpatrzony w nia, sama nie wiem czy to byla zazdrosc?! Czy lek ze nasze dziecko bedzie na drugim miejscu. Dostaje od niego wszystko, ubranka zabawki, lata do niej co miesiac na weekend by sie z nia zobaczyc... To jest godne podziwu.

I jest druga sprawa! Zamierza odebrac matce dziecko, ale niestety to poki co nie jest latwe, bo Ala nie mowi. Ale to widac ze cos zlego sie dzieje u niej w domu, posiniaczona, tylek odparzony, smierdzaca bo nie myta.
 
Jestem w 26tc bedziemy mieli corke, on chcial chlopca. Choc teraz wazbe by bylo zdrowe.
I troche smuci mnie to ze wcale nie jest ciekawy czy sie rusza sam nie dotknie brzucha ani nic.
Owszem gada zebym dbala o siebie nie dzwigala itd. Ale nic nie pyta o malucha. Moze jak zobaczy Szkraba to mu sie odmieni. MY kobiety jestesmy szybciej emocjonalnie polaczeni z dzieckiem...
 
Werka to Nie Twój facet jest w ciąży tylko Ty.
Oni przeżywają ciąże zupełnie inaczej.
Wiedzą, że coś tam jest ale nie bardzo wiedzą co
Nie czują ruchów maleństwa, czkawki itp
Poza tym są wzrokowcami
Mój mąż tak jak Twój nie interesował się ciążą, tym czy dziecko kopie, czy jest zdrowe, jak ja się czuję itd.
Teraz świata poza Igą nie widzi.

To, że Twój facet tak zabiega o kontakty z córką tylko dobrze o nim świadczy.
Postaraj się z góry nie nastawiać do Ali źle.
Jeżeli tak się stanie, że Ona z Wami zamieszka, Ty wykażesz odrobinę dobrej woli w stosunku do Jego dziecka to On na pewno to doceni.
Macie szansę na stworzenie świetnej rodziny.
Ala jest jeszcze mała i jest duża szansa, że matka nie nakładła jej do głowy głupot i da się ją, że się tak wyrażę ułożyć pod Was.
Nie staraj się być zazdrosna o Alę.
Dla Twojego faceta Ala jest żywym, namacalnym dzieckiem a Wasz dzidziuś abstrakcją.
Nie widzi go, nie słyszy, nie czuje.
Nie dziw się, że póki co ma do niego inny stosunek.
Poza tym wydaje mi się, że chce wynagrodzić córce to jak okropnie traktuje ją jej własna matka.
 
reklama
WerkaMirek witaj w Naszym Macoszkowym gronie :) Piszesz że ojciec Ali chce ją odebrać matce? A czy też tego chcesz? Mężczyźni często dopiero po urodzinach dziecka "uzyskują" instynkt tacierzyński :D
Noel kompletnie nie zgadzam się z Twoją teorią na temat kochania dzieci i tego że są najważniejsze, popieram teorię ridzi w 100 %. Ja również kocham moje dzieci nad życie, ale nigdy nie postawiłabym tej miłości na piedestał mi też się coś od życia nalezy! Ja mam także pragnienie byc kochana, kochać i czuć się potrzebna!
 
Do góry