Witajcie, babeczki
Czuję się dzisiaj, jak by mnie zdjęto z krzyża. Rano zwlekłam się na badania, odstałam swoje w kolejce do pobrania krwi... Łeb mi pęka... Po przejściu kilku kroków odczuwam okropny, ciągnący ból w podbrzuszu, jakby coś mi się tam odrywało i zamierzało wypaść... Ze szpitala wracałam już zgięta wpół podtrzymując rękami brzuszysko, bo tylko tak się dało iść... Nie wiem co to jest, bo przecież nie dźwigam, nie chodzę za dużo, spędzam dnie na kanapie i przy lekkich pracach domowych... To nie są skurcze, bo brzuch nie twardnieje. Dobrze, że w poniedziałek mam wizytę, to się przynajmniej dowiem co się ze mną u licha dzieje.
Po powrocie z laboratorium chciałam wejść na forum ale nie dałam rady, po prostu zwaliłam się na łóżko i zasnęłam (noc też miałam do niczego). A raczej kimałam, bo co chwila budził mnie ból kręgosłupa i drętwienie nogi. Ostatnio zauważyłam, że na lewej stopie spuchły mi dwie żyły, a ból promieniuje aż na palce, które boleśnie drętwieją. Czuję się do d...
Majandra - widzę, że u ciebie to raczej już z górki... Dobrze, że mały grzecznie się rusza, odpoczywaj, bo mi się wydaje, że godzina "0" zbliża się już wielkimi krokami. Z tymi ruchami podczas ktg to ja tak miałam za każdym razem jak miałam robione to badanie w ciąży z Kubą. Pół badania leniuch po prostu przesypiał a pół potem tłukł w czujniki. Pielęgniarki panikowały, że dziecko mało aktywne i tętno spada, i już wzywały lekarza, a po chwili wszystko okazywało się OK.
Nie mam sił więcej pisać. Idę się położyć, bo naprawdę czuję się nieciekawie. Może to ta pogoda. Spróbuję odezwać się później. Trzymajcie się wszystkie!