Rodzina adopcyjna nawet na mniejszym metrażu może dać mnóstwo miłości i czułości, a przede wszystkim nadać sens życia komuś, kto z różnych nie może przebywać z rodzicami biologicznymi. Dziecku wali się cały świat, nieważne czy jest noworodkiem i jeszcze o tym nie wie czy nastolatkiem. Każdy człowiek, każdy jaki się narodził i narodzi, potrzebuje stałego miejsca schronienia, w naszej kulturze jest to mieszkanie lub dom. Powinno to być miejsce, do którego się przynależy i ma tam osoby lub osobę bliską, wiążącą w czterech ścianach. Nikomu nie będzie lepiej bez tego niematerialnego pierwiastka. Owszem, w idealnym świecie każde dziecko ma swój pokój i łazienkę, a wspólna przestrzeń zajmuje dużo metrów kwadratowych. To nie jest tak, że mamy do wyboru niski metraż i kochającą rodzinę albo dom dziecka. Rodzina adopcyjna musi spełnić szereg warunków, a metraż nie jest wcale najważniejszy. Nie róbmy tu sytuacji biało-czarnej. To tani zabieg w dyskusji, niewiele dobrego mówi o dyskutancie.
Aczkolwiek myślę, że jest to i było problemem ludzkości, że największą dzietność mają sfery o niskim standardzie życia, nie tylko majątkowego, a osoby całkiem dobrze sytuowane, wykształcone, obyte ze światem i innymi ludźmi, często nie decydują się na dzieci wcale. Ten trend utrzymuje się od kilku lat i co jakiś czas nad nim myślę. Jak się on zakończy, w dobie socjalistycznego podejścia naszego państwa do obywateli i celowego ogłupiania społeczeństwa? Nie wiem, ale boję się.
Ja też zastanawiam się co miała w głowie matka pięciorga dzieci zachodząc w ciążę z szóstym. Mam niezbyt pochlebne opinie o takich osobach, ale staram się jednak omijać osoby, które mają odmienne poglądy niż moje i po prostu nie wyrażam głośno swoich myśli. Łatwiej żyć
