a jak krzyknę to jest spkój, jedyne to działa, A ten bunt to jest etapowy, przechodziłam to z młodą tylko jak ona miała dwa lata. Wcześniej też mówiła nunu i cii do wszystkich, szczególnie pijaków. Na szczęście nie uciekała, ale za to szał przodem i wszędzie pierwsza i groziła wszystkim, że ktoś ją wyprzedził. Teraz tak nie ma, czeka na mnie i na ulicy patrzy na samochody, nie uspakaja ludzi i nie grozi, za to ma już inne zachowania buntownicze. Arek za to jak nie po jego myśli to się obraża i idzie sobie i też histeryzuje, ale do czasu, jak widzi, że nie reaguje to po jakimś czasie ustępuje, potrafię go tak z pół godziny przetrzymać jak ma atak i wiem, że chce coś wymusić. Jak już widzę, że może sobie krzywdę zrobić to go biorę i uspakajam. No ale mój na spacerze uciekał i to musiałam wszystko zostawiać i gnać, ale ostatnio moje odwracanie się i zostawianie go pomaga i wraca. Też mi macha na pożegnanie i idzie w swoją stronę, ale jak widzi, że ja nie wracam po jakimś czasie to biegnie do mnie, tylko robimy tak w bezpiecznym miejscu, z dala od samochodów. Gdzie indziej go łapię i w wózek i niech ryczy co mi inni jak się gapią.
Każde dziecko jest inne i dłużej próbuje z rodzicem walczyć kto silniejszy, Olka szybko odpuszcza, a Arek potrafi wyć do godziny z przerwami jak na swoim postawić chce.