Wczoraj zaczął się u Asi taki katar że aż trudno uwierzyć skąd to się bierze

No po prostu się z nim obudziła. Do wieczora było ok, jeszcze na bierzmowaniu byliśmy, a tu w nocy o 2 nagle gorączka, a że wysoka - 39 to i Asia mega rozbudzona i męczyła się strasznie.
Po czopku dotrwaliśmy do rana (jak temp jest już ok. 38 stopni i spada to Asia śpi jak kamień).
Rano dalej jęcząca, dziadek przyjechał po Julię do szkoły, a Asia momentalnie zasnęła siedząc u mnie na kolanach. Było to przed 10 a wstała dopiero chyba o 15-16 (nie pamiętam dokładnie). W międzyczasie się budziła na siusiu i piciu, ale leżała ten cały czas w łózku Julki i ani razu sama nawet się nie odkryła. Uwierzycie? DWULATEK przez kilka godzin prawie w bezruchu hehe?
No a potem wstała z tekstem "Mama już nie chce mi się spać" i cudownie ozdrowiała


apetyt aż za duży, bo zjadła dwie miski kisielu, miskę marchwianki, 3 jogurty i dokończyła jajo ze śniadania

wszystko w ciągu 2 godzin
A o 19 wyszliśmy na półgodzinną rundkę dookoła osiedla bo ciepło u nas. Nie wiem czy dobrze czy nie, ale myślę że dobrze zrobiło jej "przewietrzenie".
Ospy na razie brak, a mnie boli gardło:-(
A tak poza tematem to nie mogliśmy jej zaciągnąć do domu bo panna znalazła sobie świetną zabawę. Miała ze sobą wózek - parasolkę dla lalek i podjeżdżała do góry podjazdem dla wózków, a potem brała go w ręce i schodziła po schodach. I tak sto razy

aż tu nagle zobaczyła kota i zaczęła go gonić po osiedlu

bo on robi "miau i płacie za mamą"
