reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Znieczulenie zewnątrzoponowe tylko dla wybranych? Jak było w Twoim przypadku.

Mi wmawiali, że nie mam skurczy, bo aparat nie rejestrował, a ja chyba czułam nie ? Kilka miesięcy po moim porodzie w wiadomościach mówili o zapsutej aparaturze w moim szpitalu. No ale co tam, oni lepiej wiedzą, czy mnie rozrywa od środka, czy nie.
miałam to samo przy pierwszym porodzie. Przyjechałam do szpitala o 1 w nocy, męża wysłali do domu i kazali być rano, bo nie rodze. Położna darła się na mnie, czemu krzyczę skoro ktg nie wykazuje żadnych skurczy! Urodziłam o 4:30.
 
reklama
miałam to samo przy pierwszym porodzie. Przyjechałam do szpitala o 1 w nocy, męża wysłali do domu i kazali być rano, bo nie rodze. Położna darła się na mnie, czemu krzyczę skoro ktg nie wykazuje żadnych skurczy! Urodziłam o 4:30.
No to samo było u mnie. Mi to powiedziała coś w stylu, że chyba nie wiem czym są skurcze porodowe, skoro teraz mówię, że mnie boli, to prawdziwych skurczy nie wytrzymam, a to już wtedy mnie rozrywało i miałam do tego to szczęście, że dodatkowo skurcze krzyżowe mnie spotkały. Teraz pewnie będzie tak samo, bo plecy już mnie bolą. Dzidzia naciska mi na nerw.
 
miałam to samo przy pierwszym porodzie. Przyjechałam do szpitala o 1 w nocy, męża wysłali do domu i kazali być rano, bo nie rodze. Położna darła się na mnie, czemu krzyczę skoro ktg nie wykazuje żadnych skurczy! Urodziłam o 4:30.
Ja co prawda nie krzyczałam przez cały poród, nawet jak parłam, byłam cicho. Ale ja to tak mam, że wszystko w sobie tłumię. Tylko do męża mówiłam, że umieram. Mąż się mnie tylko zapytał, czy to tylko na filmach się tak drą. 🤣
 
miałam to samo przy pierwszym porodzie. Przyjechałam do szpitala o 1 w nocy, męża wysłali do domu i kazali być rano, bo nie rodze. Położna darła się na mnie, czemu krzyczę skoro ktg nie wykazuje żadnych skurczy! Urodziłam o 4:30.
A to znowu na plus Polnej, bo byłam podłączona do ktg 24h na dobę i czasem były skurcze a czasem nie. I położne wchodziły pytać jak się czuję, mówię że boli, są skurcze regularne ale nie wiem czemu na ktg ich nie ma. A one wszystkie mówiły, że nie ma co ktg się sugerować, bo wystarczy że pelota się przesunęła i już nie rejestruje. Dla nich ważne są odczucia pacjentki.
 
Przecież to nie Twoja wina, że Twój organizm tak zadziałał 🤗 Jak można mówić takie rzeczy do matki... To był zupełny przypadek, niczyja wina, niczyja klęska. A może oni coś spieprzyli i swoim zwyczajem chcieli zrzucić winę na kobietę? Nie poniosłaś żadnej klęski, urodziłaś dziecko i tylko to się liczy. ❤️
Może źle się wyraziłam :) Nie powiedzieli mi tego z wyrzutem ani w złej wierze (a przynajmniej tak tego nie odebrałam wtedy). Po prostu padło stwierdzenie, że po zzo miałam nagły spadek adrenaliny, który udzielił się małemu. Nie znam się na tym, więc ciężko mi to zweryfikować. Personelowi szpitala w zasadzie nic nie mogę zarzucić, tak wyszło po prostu. Gdzieś czytałam, że większość porodów indukowanych kończy się cc... Według mnie te indukcje to jest systemowe barbarzyństwo w takim razie.
Pewnie, dziecko się bezpiecznie urodziło i to się liczy :) Ale mam z tyłu głowy, że jeśli chciałabym za parę lat drugiego dziecka, to historia może się powtórzyć, bo ten mój poród szedł jak krew z nosa mimo wszystkich zabiegów, jakie na mnie zastosowano. Ale to już offtop.
@olka11135 mam pytanie do Ciebie. Piszesz, że miałaś zzo przy vbac. Nam na szkołę rodzenia mówili, że w takiej sytuacji się go nie podaje, żeby ewentualne rozchodzenie się blizny nie zostało przeoczone przez rodzacą. Ktoś z Tobą o tym rozmawiał? Zdradzisz gdzie rodziłaś?

Edit. Ja wiem, że można odmówić indukcji, zresztą miałam takie myśli czytając te wszystkie oświadczenia o skutkach ubocznych oxy (bo balonik to nie jest jakieś straszne zło, nie wspominam go źle). Ale z drugiej strony bałam się, że czekając zbyt długo zaszkodzę dziecku. I tak urodził się w zielonych wodach.
 
Ostatnia edycja:
A to znowu na plus Polnej, bo byłam podłączona do ktg 24h na dobę i czasem były skurcze a czasem nie. I położne wchodziły pytać jak się czuję, mówię że boli, są skurcze regularne ale nie wiem czemu na ktg ich nie ma. A one wszystkie mówiły, że nie ma co ktg się sugerować, bo wystarczy że pelota się przesunęła i już nie rejestruje. Dla nich ważne są odczucia pacjentki.
Chyba pojadę do innego szpitala tym razem
 
Może źle się wyraziłam :) Nie powiedzieli mi tego z wyrzutem ani w złej wierze (a przynajmniej tak tego nie odebrałam wtedy). Po prostu padło stwierdzenie, że po zzo miałam nagły spadek adrenaliny, który udzielił się małemu. Nie znam się na tym, więc ciężko mi to zweryfikować. Personelowi szpitala w zasadzie nic nie mogę zarzucić, tak wyszło po prostu. Gdzieś czytałam, że większość porodów indukowanych kończy się cc... Według mnie te indukcje to jest systemowe barbarzyństwo w takim razie.
Pewnie, dziecko się bezpiecznie urodziło i to się liczy :) Ale mam z tyłu głowy, że jeśli chciałabym za parę lat drugiego dziecka, to historia może się powtórzyć, bo ten mój poród szedł jak krew z nosa mimo wszystkich zabiegów, jakie na mnie zastosowano. Ale to już offtop.
@olka11135 mam pytanie do Ciebie. Piszesz, że miałaś zzo przy vbac. Nam na szkołę rodzenia mówili, że w takiej sytuacji się go nie podaje, żeby ewentualne rozchodzenie się blizny nie zostało przeoczone przez rodzacą. Ktoś z Tobą o tym rozmawiał? Zdradzisz gdzie rodziłaś?

Edit. Ja wiem, że można odmówić indukcji, zresztą miałam takie myśli czytając te wszystkie oświadczenia o skutkach ubocznych oxy (bo balonik to nie jest jakieś straszne zło, nie wspominam go źle). Ale z drugiej strony bałam się, że czekając zbyt długo zaszkodzę dziecku. I tak urodził się w zielonych wodach.

Tak, może znieczulenie zaszkodzić tak jak i oksytocyna. Tak samo dużo położnych/lekarzy powie, że nie można jeść, trzeba mieć KTG przez cały poród. Ale to w dużej mierze my decydujemy o tym jak się ten poród odbędzie. Więc ja jadłam, KTG tylko co jakiś czas (nie mieli bezprzewodowego), nie zgodziłam się na oxy i inne. Nie miałam nacięcia. W szpitalu nic nie mówili o znieczuleniu, ale jakby nie chcieli dać z powodu vbac to bym się kłóciła ;)

Rodziłam w Orłowskim w Warszawie (nie ma już tam oddziału położniczego)
 
A to znowu na plus Polnej, bo byłam podłączona do ktg 24h na dobę i czasem były skurcze a czasem nie. I położne wchodziły pytać jak się czuję, mówię że boli, są skurcze regularne ale nie wiem czemu na ktg ich nie ma. A one wszystkie mówiły, że nie ma co ktg się sugerować, bo wystarczy że pelota się przesunęła i już nie rejestruje. Dla nich ważne są odczucia pacjentki.
Mi na Polnej powiedzieli, że mi się wydaje, że mam krzyżowe, bo jakbym miała, to bym krzyczała z bólu, a ja tylko miny robię. "Przy takich zapisach nie ma prawa pani boleć, pani jeszcze ból poczuje." Tak się dla nich liczyłam.
 
Edit. No i tak do tego wywołania, oksytocyny itp. to wiecie, że generalnie można się na to nie zgodzić?
Ja mam teraz dwie przesłanki do wywołania max. w 40tc: cukrzycę ciążową i poród naturalny po cesarce i nie zamierzam się po prostu zgodzić i tyle
Spróbuj się na coś nie zgodzić albo czegoś domagać w "moim" szpitalu jeśli coś się im w Tobie nie spodoba. Ja usłyszałam, że "faktycznie jestem wariatką patentowaną", bo żądałam, żeby nas wypisali wcześniej i po prostu wypuścili dziecko. Zdrowe. Robili wszystko, żeby mi dziecka nie wydać, mimo, że wszystko było okej. Dwukrotnie. Wołali do mnie psychologa, który mi wmawiał próby samobójcze (przecież pani może się zabić jeśli przyjdzie proza życia) czy też to, że mój mąż sobie nie da rady (wie pani jacy są mężczyźni, oni są kiepscy w opiece nad dzieckiem), straszyli żółtaczką, a kiedy przyszły wyniki, to wszystkie parametry miała na środku skali, ignorowali wprost. Jedna położna przy drugiej córce komentowała przy mnie i przy innych pacjentkach, że jestem "upierdliwa, namolna i tak naprawdę to ona sama już czeka aż mi wreszcie wypis dadzą to będzie chwila spokoju". Tak wyglądała próba rozmowy, uzyskania informacji czy autonomii względem swojego zdrowia w szpitalu, w którym dwa razy rodziłam i raz roniłam. Ciekawostka - do dzisiaj nie wiem, dlaczego poroniłam. "To częste, tak bywa, proszę powtórzyć dwa razy betę i przejść nad tym do porządku dziennego." Cytat z lekarza, który robił mi ostatnie USG przed wypisem podczas poronienia.
 
reklama
A mam pytanie do Was. Czy na patologii mąż może być że mną, czy dopiero na porodówce? Przy pierwszym porodzie nie mógł, ale to był czas Covidu, a normalnie to by mógł być?
 
Do góry