reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Zona, matka do bani!😕

Casablanca1234

Fanka BB :)
Dołączył(a)
31 Lipiec 2019
Postów
522
Nie wiem od czego zacząc.
Jestem zona od 3 lat matka od 2 lat. Mam 37 lat. Od jakiegos czasu nie moge dojsc do porozumienia z mezem. Klocimy sie przy kazdej okazji. Corka nie ma apetytu od soboty, wiec mowiac mu o tym ma pretensje ze obarczam go dodatkowymi problemami, ze siedzę tylko i nic nie robie a on oprocz pracy musi myśleć o wszystkim. Powiedział mi dzisiaj ze nie umiem zadbac o dziecko bo podaje mu ciągle to samo do jedzenia. Corka nie lubi jak wprowadza jej sie cos nowego w menu. Musi albo do tego przywyknąc albo poprostu tego nie toleruje. Placze teraz w pokoju bo nie mam nikogo z kim moge sobie porozmawiac. Moja mama jest schorowana wiec nie chce jej obarczac swoimi problemami. nie mam kinu sie wypłakać w takich sytuacjach. W zeszlym tygodniu zasugerowal ze nie chce corce zrobić urodzin z lenistwa ze ide na latwizne. Ja poprostu powiedziwlam mu ze jego pomysl tzn zrobic dwie uroczustosci dzien po dniu tj w sobote dla chrzestnych a w nd dla dziadkow jest bez sensu. Ja sama nie dam rady przygotować dwoch imprez... uwazam, ze lepiej będzie zrobić jedna albo dwie z tygodniową przerwą. nie wyobrażam sobie dawac komus jedzenia z przed trzech dni.
Wiecie co, jak tak sie naslucham to zaczynam w to wierzyc ze jestem jakimś nieudacznikiem. Mówimy sobie o wszystkim,ale teraz zacznę dusic to w sobie bo nie ma sensu mu się wyplakiwac. Ogolnie zaradny, ale odwraca przy klotniach kota ogonem. Nie mam prawa jazdy,wiec jestem zalezna od niego. Tu chyba tez lezy problem skoro go wszystkim obarczam. Potrafił się kiedyś przyczepiec ze w zlewie sa dwa kubki nie umyte. Mam dosyc już jego ciągłego czerpania. nie potrafi przyznac się do błędu tylko podcina mi skrzydla. Cokolwiek bym nie robila to przy kłótni wychodzi ze rp moja wina bo ja robię to zle ona zrobiłby to inaczej. To dziecko ciągle slyszy te krzyki, bo on mnie wyprowadza z równowagi i doprowadza tym swoim gadaniem do szału.. Muslalam ze dziecko zbliża ludzi ale u nas chyba narodziny córki nas oddalaja. nie mam nawet kiedy zeobic czegos dla siebie, bo siedzę w tym domu z dzieckiem i nic poza tym...smutne to wszystko. Planowalosmy drugie dziecko a okres mam od wczoraj. Moze ja już nie nadaje się do niczego nawet żeby zostac drugi raz matką. Zreszta skoro uważa ze nie potrafie zadbac o dziecko to może już naprawde nie powinnam miec więcej dzieci??...
Co ja ma robic dalej ? Czasami czuje juz sie jak wariatka.
 
Ostatnia edycja:
reklama
No to pewnie i okres ma wpływ na obecny Twój humor.
Musisz sobie odpowiedź tak naprawdę czego oczekujesz i jasno to mężowi zakomunikować.
Jakby mi mąż zarzucił nieumycie 2 kubków, to bym sama odwróciła kota ogonem i powiedziała, że skoro widział TYLKO 2 kubki, to dlaczego sam ich nie umył??
Co do prawa jazdy - nie ma u Was żadnych autobusów?

Siedzenie z dzieckiem w domu, brak kontaktu z innymi dorosłymi ludźmi potrafi nieźle namieszać w psychice. Ja bym już zaczęła szukać przedszkola dla córki, a dla siebie roboty. A jak tak się nie da - to jakiekolwiek zajęcia, by nie zwariować.
 
Rozmowa, rozmowa i jeszcze raz rozmowa, na spokojnie. Usiądźcie i powiedzcie sobie wszystko. Ja jestem dopiero lekko ponad rok po ślubie, ale znamy się prawie od 8lat z mężem i mimo wszystko życie nas nie oszczędzało. Choćby skały srały, leciały talerze, łzy strumieniami i drzwi wypadały z futryn od trzaskania to codziennie wieczorem bez względu od nastroju mówimy sobie, że się kochamy i się godzimy. Nie chodzimy spać obrażeni. Pomijając fakt, że od 2 lat mąż pracuje za granicą 🥴 ale jeśli nie miałam siły albo czasu czegoś zrobić to jest to obowiązek nas obojga i może to on zrobić za mnie. A jak nie to leży dopóki nie znajdę czasu na wyprasowanie czy posprzątanie.
A ty zacznij w końcu żyć. Znajdź przedszkole dla dziecka (wyjdzie to tylko na dobre wam wszystkim) prace chociażby na pół etatu, za postanowienie noworoczne weź sobie zrobienie prawa jazdy 😉
Co do dziecka to ja akurat temat odłożyłabym do czasu aż dojdę z mężem do porozumienia żeby konflikt któregoś dnia nie eskalował. Myślę, że to nie jest czas na sprowadzanie drugiego dziecka na świat skoro wasze relacje są naprawdę kiepskie i sama mówisz, że pierwsze dziecko was do siebie nie zbliżyło.
Edit. Nie jesteś do bani! Jesteś po prostu przytłoczona i zmęczona..
 
Ostatnia edycja:
Wiesz, mam trochę podobnie jak Ty. Od dwóch lat żona, matka od 10 miesięcy. Tez się często czuję poniżana przez męża, który przed ślubem nosił mnie na rękach, a teraz czepia się, kontroluje czy robię dobrze, jest opryskliwy, mowi do mnie w sposób poniżający.....bo nawet nie chodzi o to, że sie w czymś nie zgadza, ale o sposób w jaki to mówi.....Juz kilka razy się wyprowadzałam😕....przez to wszystko myślę o sobie bardzo źle. Oczywiście na dziecku to się odbija bardzo. Na nas tez....dla mnie to były najgorsze, najtrudniejsze i najbardziej przeplakane dwa lata życia. Chyba Cię rozumiem. Z tym, że moj mąż mial bardzo trudne relacje z ojcem, który nim pomiatał i nadal to robi. To jak sie teraz zachowuje wobec mnie, to wypisz-wymaluj to, jak traktował i traktuje go ojciec. Mąż wybiera się do specjalisty po leki, żeby wyciszyć nerwy. Ma w sobie tyle agresji, że nikt nie daje już rady.
Czasem to psychika która nie wytrzymuje, czasem jakies schematy zachowań, które wynosimy z domu.
Na pewno gdybyś poszła do pracy czy chciala zrobic prawko wiele mogłoby się zmienić także u Ciebie. Poczulabys się pewniej. Ale nie znam przyczyny dla której tego nie planujesz, albo przynajmniej nie piszesz, że planujesz. Na pewno sprawa jest głębsza, bo o samą pracę czy prawo jazdy nie chodzi. Nie piszesz zresztą, żeby mąż Ci to wypominał. Może mu to przeszkadza choc nie mówi, zapytaj. Ale jeśli nie czujesz, że chcesz isc do pracy czy na kurs, nie rob tego na siłę. Szacunek wobec Ciebie nie może byc zależny od tego czy zarabiasz i Jesteś niezależna komunikacyjnie. Jesli mąż ma problem z kubkami.....a jaki jest jego ojciec? Jak podobny to masz rozwiązanie. Jeśli ma fajnych rodziców, a sam świruje, to znaczy ze ma w sobie jakis żal, jakąś gorycz.
Przedmówczyni ma rację, rozmawiaj. Na spokojnie, nie w emocjach, w jak największej szczerości. Moze on sam nie uświadamia sobie co go wkurza, czym ma problem. Zadawaj mu trudne pytania. Sobie tez.
Co do drugiego dziecka sie nie wypowiadam, bo to trudne zawsze. Jak się ma 37 lat (ja mam 36), to sie nie chce tego odkładać.....prawko mozna wtedy robić, ale ciężko zaczynać pracę i planować ciążę 😉. Na pewno sama zdecydujesz 😘
Najważniejsze, miej dla siebie wyrozumiałość i dużo delikatności. Moze masz w sobie jakies lęki, opory. Moze to dobra okazja, żeby się z tym zmierzyć?
Ja też sie staram myśleć o swoich problemach i kompleksach, one też przeszkadzają 😑.....no i zaczęłam prawko 😉 powodzenia 😘
 
Moim zdaniem jedyne co może pomóc to terapia. Czemu po raz kolejny ofiara agresji ma coś robić, a agresor ma prawo się znęcać bo dziecko nie chodzi do przedszkola czy ona nie pracy/prawa jazdy. Nikt nie ma prawa się znęcać nad drugą osobą, nawet jeżeli ta druga osoba postępuje źle.
Może autorka ma problemy zdrowotne przez które nie może zrobić prawa jazdy, może ma jakąś traumę itd. Poza tym serio, ale nic mnie tak nie wkurza jak znajdź przedszkole, znajdź żłobek - państwowo bez szans w tym momencie, a koszty prywatnych są często ogromne. Prawo jazdy to też pewnie dzisiaj nie kosztuje gorszy. Już widzę jak ona pójdzie do pracy i będzie miała od razu kilka tysięcy żeby sobie od razu wydać na start, o chorującym dziecku z którym to ona pewnie będzie musiała siedzieć nawet nie wspomnę. Sama płacę rocznie XX tys. za szkołę dzieci, ale bez jaj umiem wyjść swojej bańki i zdaję sobie sprawę, że stać na to garstkę ludzi
 
Ostatnia edycja:
A mi się wcale nie wydaje że dziecko zbliża rodziców...raczej uważam że związek musi być bardzo silny żeby to przetrwać..my się bardzo kochamy, przed dziećmi byliśmy wyluzowani spontaniczni niekłócący się (po 8 latach związku zdecydowaliśmy się na dziecko )a teraz codzienność potrafi nas naprawdę dobić ale jakoś płyniemy dalej;) Napewno jesteście bardzo zmęczeni...oboje.Raczej drugie dziecko nie rozwiąże sprawy (moim zdaniem)...Będzie jeszcze trudniej. Faktycznie jeśli macie opcje terapii to ja bym skorzystała. Jeśli on nie chce IDŹ SAMA. Może to Ci też wiele wyjasni...Napewno postaw granice (choćby na początek taka w swojej głowie) że jesteś ok,że to co mówi nie jest prawdą,że Twoje zdanie się liczy.
 
Pracy nie planowalam bo chcielismy miec drugie dziecko. Sama jestem jedynaczka wiec wiem jak jest bardzo ciezko byc samemu. Znikąd pomocy czlowiek liczy sam na siebie. Prawa jazdy nie mam. Boje sie samchodow. Moze gdybym mieszkala w moim rodzinnym miejscu to bym zrobila bo byloby mi wstyd jezdzic autobisami ktorych moze w ciagu dnia jest dwa....
W wielkim miescie mnie to przeraża a wiecie co to za kierowca w strachu.. żaden!!
 
Musisz z mężem porozmawiać o wizji Waszego wspólnego życia.
Jak ty sobie to wyobrażasz? Niedługo dziecko pójdzie do przedszkola/szkoły - jak się do niej dostanie??
Będzie chciało uczestniczyć w dodatkowych zajęciach lub spotkać się ze znajomymi - kto je zawiezie?

Czy faktycznie jesteście gotowi na kolejne dziecko? Drugie dziecko chcesz ty, mąż czy oboje?

Mi osobiście ciężko jest Ci coś doradzić. Przepraszam, że to powiem - ale naprawdę siedząc cały dzień w domu z dzieckiem nie jesteś w stanie zaplanować dwudniowej imprezy?? Przecież nie musisz balu robić...
A i strojenia domu mniej - bo zrobisz raz i będziesz miała na 2 dni...
A tak szczerze - co robisz przez cały dzień z dzieckiem? Nie musisz tutaj odpowiadać - odpowiedz sobie sama zgodnie z sumieniem. Kiedy zrobiłaś coś dla siebie (np. zostawiłaś dziecko z tatą i poszłaś do fryzjera/kosmetyczki)??
 
Pracy nie planowalam bo chcielismy miec drugie dziecko. Sama jestem jedynaczka wiec wiem jak jest bardzo ciezko byc samemu. Znikąd pomocy czlowiek liczy sam na siebie. Prawa jazdy nie mam. Boje sie samchodow. Moze gdybym mieszkala w moim rodzinnym miejscu to bym zrobila bo byloby mi wstyd jezdzic autobisami ktorych moze w ciagu dnia jest dwa....
W wielkim miescie mnie to przeraża a wiecie co to za kierowca w strachu.. żaden!!
Nie zrozum mnie źle bo nie o to mi chodzi. Mam troszkę wrażenie, że najpierw się nam wyżaliłaś i myślałaś, że "poklepiemy po ramieniu" a teraz próbujesz to wszystko usprawiedliwiać bo padły konkretne pomysły i myśli, że da się to wszystko ogarnąć.
Działaj zadaniowo, rozpisz sobie wszystko, organizacja.
Jeśli mąż chce dwie imprezy to niech Ci przy tym pomoże.
 
reklama
Musisz z mężem porozmawiać o wizji Waszego wspólnego życia.
Jak ty sobie to wyobrażasz? Niedługo dziecko pójdzie do przedszkola/szkoły - jak się do niej dostanie??
Będzie chciało uczestniczyć w dodatkowych zajęciach lub spotkać się ze znajomymi - kto je zawiezie?

Czy faktycznie jesteście gotowi na kolejne dziecko? Drugie dziecko chcesz ty, mąż czy oboje?

Mi osobiście ciężko jest Ci coś doradzić. Przepraszam, że to powiem - ale naprawdę siedząc cały dzień w domu z dzieckiem nie jesteś w stanie zaplanować dwudniowej imprezy?? Przecież nie musisz balu robić...
A i strojenia domu mniej - bo zrobisz raz i będziesz miała na 2 dni...
A tak szczerze - co robisz przez cały dzień z dzieckiem? Nie musisz tutaj odpowiadać - odpowiedz sobie sama zgodnie z sumieniem. Kiedy zrobiłaś coś dla siebie (np. zostawiłaś dziecko z tatą i poszłaś do fryzjera/kosmetyczki)??

Żeby można było mieć dzieci jest jakiś obowiązek posiadania prawa jazdy? Bez tego nie da się żyć w dużym mieście?
 
Do góry