witam wszystkie starające się i zaciążone mamusie. To są moje pierwsze kroki na forum ale historia jest znacznie dłuższa

mamy już jedno dziecko z in vitro, cudownego synka <3
Wszystko zaczęło się w maju 2011 roku gdzie:
w maju -pierwsza inseminacja-nieudana
w czerwcu- druga inseminacja -nieudana
i w lipcu in vitro i ciąża przy pierwszym podejściu

tak mnie wystymulowali zastrzykami, że powstało 14 komórek,po pobraniu 12 zapłodnili i z 12 podzieliło się odpowiednio 4. Transfer dwóch zarodków i dwa do mrożenia zostały przekazane

w październiku tego roku postanowiliśmy wykorzystać pozostałe zarodki ale niestety nie udało się :-(
Pierwsze in vitro pokrywaliśmy całkowicie z własnych pieniążków bo jeszcze nie było programu w którym dofinansowują, a że chcemy drugiego dzidziusia to teraz udało nam się załapać na program

Tak szybko to wszystko się potoczyło ...... miałam wizytę 2 grudnia na której miałam jedynie się dowiedzieć czy dostaniemy się do programu ... a tu usłyszałam pytanie "to co, zaczynamy w tym cyklu ?". Miałam oczy jak 5 zł bo nastawiałam się raczej na na pierwszą połowę następnego roku i to też nie na sam początek, a tu takie zaskoczenie, że z wizyty wyszłam już reklamówką zastrzyków do stymulacji
Drugi dzień wstrzykuję puregon i tak do niedzieli, w niedzielę i pon zastrzyk z cetrotide. w pon hormony i wizyta kontrolna. Później pewnie już co 2 dzień monitoring jak to było za pierwszym razem :-):-) ehhh muszę chyba jakąś nianię do syna zatrudnić bo teraz wizyta na wizycie będzie hehehe
alternatywa rozmawiałam na ostatniej wizycie z ginem na temat mrożenia komórek bo w programie refundowanym mogą zapłodnić tylko 6, nie więcej. Jak mnie nafaszerują znów tak jak ostatnio to mam 3 opcje co z nimi zrobić i pytałam co myśli na temat ich mrożenia. Powiedział, że po odmrożeniu rzadko, a nawet bardzo rzadko nadają się do zapłodnienia. Najczęściej nic z nimi nie da się już zrobić.